Udokumentowane i nieeksploatowane zasoby gazu ziemnego w Polsce znajdujące się w złożach konwencjonalnych wynoszą 33,07 mld m sześc. – wynika z danych Ministerstwa Środowiska na koniec ubiegłego roku, do których dotarł „Parkiet". Gdyby je wydobyć i sprzedać po obowiązującej dziś taryfie (1294 zł za 1 tys. m sześc.), to łączne wpływy z tego tytuły sięgnęłyby 42,8 mld zł.
Dzięki nim nasz kraj mógłby istotnie zwiększyć produkcję błękitnego paliwa, która w ostatnich sześciu latach wahała się w przedziale 4,1-4,3 mld m sześc. rocznie. W efekcie zużywany w Polsce gaz byłby dla finalnych odbiorców tańszy, gdyż surowiec pozyskiwany z wydobycia krajowego kosztuje zdecydowanie mniej niż importowany.
Wiele przyczyn
Powodów niewydobywania surowca, o którym dokładnie wiadomo, gdzie i w jakich ilościach zalega, jest co najmniej kilka. Części złóż, zwłaszcza tych małych, nikt nie chce eksploatować, bo jest to nieopłacalne. – W niektórych przypadkach duża zawartość azotu w złożu uniemożliwiła ich ekonomicznie uzasadnione wydobycie (np. złoża Babimost, Zbąszyń, Kargowa, Wilcze). W innych przypadkach (np. złoża Międzyzdroje E, Międzyzdroje W, Przytór) problemem były kwestie środowiskowe (obszary Natura 2000) – informują przedstawiciele resortu środowiska.
Niektóre złoża (np. Lisewo) objęte są prawem pierwszeństwa do ustanowienia tzw. użytkowania górniczego. W związku z tym PGNiG, do którego należy to uprawnienie, ma jeszcze sporo czasu na uzyskanie pozwoleń, w tym decyzji środowiskowej niezbędnych do budowy kopalni. W przypadku największych złóż, takich jak Międzychód (prawo do niego ma PGNiG) czy B4 i B6 (należą do Lotos Petrobaltic, firmy z Grupy Lotosu) przedsiębiorcy uzyskali koncesję na eksploatację, w której został określony termin uruchomienia kopalni na lata 2013–2014.
Wreszcie część udokumentowanych złóż znajduje się na obszarze koncesji poszukiwawczo-rozpoznawczych, na których firmy planują prowadzić dalsze prace w celu lepszego rozpoznania zasobów.