Upadek amerykańskich banków SVB i Signature, a później kłopoty Credit Suisse, które zakończyły się wymuszonym przez nadzór przejęciem tej instytucji przez UBS, wywołały sporą przecenę akcji banków w USA i Europie. Presja na te akcje wciąż się zresztą utrzymuje. Skąd ten strach inwestorów, skoro instytucje nadzoru finansowego bardzo szybko zareagowały, aby zdusić kryzys w zarodku?
Zrozumiałe jest, że inwestorzy są zaniepokojeni wydarzeniami z ostatnich kilku tygodni. Panuje wśród nich niepewność co do tego, jak rozległe będą skutki tych wydarzeń i czy kolejne instytucje mogą napotkać problemy. Ta sytuacja skłania inwestorów do postawienia kilku pytań, m.in. o wpływ na akcję kredytową oraz na nastroje konsumentów i przedsiębiorców, a także o to, co to wszystko będzie oznaczało dla kształtu polityki pieniężnej. Krótko mówiąc, pojawiło się nowe źródło niepewności w czasie, w którym polityka pieniężna zaczynała być coraz mniej przewidywalna z powodów makroekonomicznych. Już przed upadkiem SVB na rynku żywe były oczekiwania, że Fed zmniejszy tempo podwyżek stóp procentowych, a wkrótce być może zupełnie zmieni nastawienie. W odniesieniu do marcowego posiedzenia, dyskusja dotyczyła jednak wyłącznie tego, czy podwyżka będzie o 0,25 czy o 0,5 pkt proc. Gdy pojawiły się napięcia w sektorze finansowym, poglądy inwestorów mocno się zróżnicowały, zwiększając zmienność notowań akcji. Tuż przed środową decyzją Fedu niektórzy uczestnicy rynku spodziewali się obniżki stóp, inni stabilizacji, a jeszcze inni jakiejś podwyżki, przy czym i tu były różnice zdań.
Czy rzeczywiście istnieje ryzyko, że w USA jakiś bank jeszcze upadnie? Przecież decydując się na ogłoszenie, że klienci SVB i Signature odzyskają wszystkie zdeponowane tam środki, nawet te, które nie podlegały oficjalnie gwarancji, nadzór finansowy wysłał sygnał, że wszystkie depozyty w USA są bezpieczne. To, jak się zdaje, zmniejszyło ryzyko runu na kolejne banki.
Run to nie jest jedyne potencjalne źródło problemów banków. Warto jednak zauważyć, że to, co obecnie obserwujemy, bardzo różni się od kryzysu finansowego sprzed 15 lat. Globalne banki, które mają znaczenie dla stabilności systemu finansowego, są bardzo ściśle regulowane i muszą regularnie przechodzić rygorystyczne stress testy. Dzisiejszy system bankowy jest znacznie lepiej skapitalizowany, ma większą płynność i dlatego jest znacznie bardziej odporny niż był w latach 2008–2009. Mimo to jeszcze przez jakiś czas będziemy żyć w warunkach zwiększonej niepewności, a inwestorzy muszą uważnie monitorować bieżącą sytuację.
W ramach odpowiedzi na kłopoty SVB i Signature, Fed uruchomił nowy instrument (BTFP) wsparcia dla banków, oferując im pożyczki pod zastaw aktywów, ale przyjmowanych po cenie nominalnej, a nie bieżącej rynkowej. Czy to nie jest w praktyce forma ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej?