Znalezienie się na liście najbardziej gorących papierów na Catalyst trudno uznać za komplement, ponieważ oznacza, że inwestorzy wyceniają ryzyko braku terminowej spłaty obligacji. Ale też jest to sytuacja, która przyciąga jak magnes inwestorów oczekujących ponadprzeciętnych zwrotów z inwestycji. W najbliższych miesiącach nie zabraknie okazji do podejmowania ryzyka na Catalyst, a wymienione w tabeli obok przykłady są tylko przedsmakiem tego, co czeka na inwestorów latem, gdy seryjnie zapadają obligacje deweloperów oraz innych spółek, o których wiadomo, że dziś nie mają środków na wykup obligacji.
Jak wybrać spółkę?
Prawidłowa odpowiedź na to pytanie jest warta miliony złotych i jest to jednym z powodów, dla których nie może tutaj paść. W sytuacji, gdy rynek wycenia bankructwo spółki, ostatnim, czym należy się kierować nastawiając się na krótkoterminową (obliczoną na tygodnie) inwestycję, jest jej bilans, zwłaszcza jego część krótkoterminowa. Skoro na krótko przed terminem wykupu papiery notowane są z dyskontem, możemy przyjąć ze 100-proc. pewnością, że bilans wskazuje na brak gotówki w kasie, a skala tego braku jest kwestią trzeciorzędną. Najważniejsza jest w takim przypadku kwestia tego, czy znajdzie się ktoś gotów udzielić ratunkowego finansowania (oczywiście długoterminowego także) lub czy w grę wchodzi ewentualnie pospieszna wyprzedaż aktywów.
Nawet 600 proc. zysku
Prawidłowa ocena zdolności potencjalnego bankruta do przetrwania była w przeszłości warta 600 proc. rentowności (w skali roku) w przypadku obligacji Oshee lub 360 proc. w przypadku Redanu, które potrafiły porozumieć się z wierzycielami. Ale też nadmierne zaufanie do spółek było bardzo kosztowne w przypadku Budostalu-5 czy Religa Development, których upadłość likwidacyjną ogłosił sąd, a posiadacze obligacji nadal nie wiedzą, czy i jaką część wierzytelności odzyskają.
Pocieszające może być to, że w dotychczasowej historii Catalyst sytuacji z happy endem zdarzało się więcej niż bankructw. Obligacje poniżej nominału opłacało się kupować w przypadku Rubicon Partners, BBI Zeneris czy Trakcji. Za refinansowaniem ich zobowiązań przemawiała zwykle wartość aktywów, które nadawały się do spieniężenia w dłuższym okresie, co jest dla inwestorów instytucjonalnych podstawą decyzji o prolongowaniu terminu spłaty.
Średnio 53-proc. zysk
W przypadku spółek wymienionych w tabeli mamy do czynienia z taką właśnie sytuacją. Gant ma majątek, ale nie ma gotówki i czasu na zamianę mieszkań w pieniądze. Miraculum ma wprawdzie zbyt wysokie zobowiązania, ale pozyskała nowego inwestora i ma plany oszczędności. MEW może dokonać jednej transakcji sprzedaży elektrowni wodnej i sytuacja spółki zmieni się błyskawicznie. Marvipol oprócz projektów mieszkaniowych ma też otwarte linie kredytowe i w odwodzie sprzedaż biurowca, Rubicon Partners ma portfel wypełniony akcjami, które trudno dziś sprzedać, ale które potencjalnie warte są znacznie więcej niż zobowiązania funduszu, Rubicon pozyskał też nowych akcjonariuszy. Włodarzewska to jeszcze jeden przykład dewelopera, który ma majątek, ale nie gotówkę. Nagroda za podjęcie ryzyka inwestycji w papiery tej grupy to średnio 53 proc. rentowności w skali roku. Warto wiedzieć, że ta rentowność z każdym dniem wzrasta (przy niezmienionej cenie rynkowej), ponieważ skraca się termin do wykupu (inna będzie rentowność dająca 7 proc. w ciągu miesiąca, a inna dająca ten sam zysk w dwa tygodnie).