W ostatnim komentarzu zwracałem uwagę na relatywną słabość rynku warszawskiego względem parkietów bazowych. Wspominałem także o silnym, średnioterminowym wsparciu: 2211–2222 pkt na indeksie WIG20. We wtorek, 29 października popyt zareagował we wspomnianym rejonie (katalizatorem dla wzrostów okazał się sektor bankowy), ale entuzjazm kupujących szybko ostygł i już kolejnego dnia powróciliśmy do naszej podażowej rzeczywistości. Problem jednak w tym, że reakcja strony podażowej była naprawdę destrukcyjna (sesja środowa) i nieporównywalna z zachowaniem rynków bazowych. W konsekwencji indeks WIG20 ponownie znalazł się w dość newralgicznym rejonie cenowym (strefa: 2211–2222 pkt). Tak jak wspominałem tydzień temu, niewykorzystanie „technicznej szansy” w postaci istnienia wiarygodnego i historycznie potwierdzanego wsparcia (8 sierpnia doszło tutaj do ważnego zwrotu) świadczyłoby o potęgującej się słabości rynku warszawskiego. Najpewniej średnioterminowa tendencja spadkowa utrzymałaby się wówczas na indeksie, a test następnej zapory popytowej 2120–2130 pkt wydawałby się w tej sytuacji najbardziej prawdopodobnym scenariuszem.
A wymieniony klaster to tzw. węzeł DiNapolego, czyli strefa utworzona na bazie dwóch kluczowych zniesień wewnętrznych: 38,2 proc. i 61,8 proc. W metodologii bazującej na wykorzystywaniu zależności pomiędzy falami, które można wyrazić przy pomocy współczynników Fibonacciego, jest to z pewnością przykład jednego z najsilniejszych węzłów cenowych. Implikacje z tym związane są naturalnie łatwe do zdefiniowania: w tak określonym i charakterystycznym miejscu na wykresie istnieje możliwość uaktywnienia się popytu. Na razie w grze pozostaje jednak strefa 2211–2222 pkt, choć kupujący nie przejawiają tutaj ochoty do kreowania aktywnych działań obronnych.
W odniesieniu do tej kwestii warto także obserwować benchmarki amerykańskie. Przykładowo, wtorkowa próba wybicia oporu 18 638–18 671 pkt na indeksie Nasdaq zakończyła się niepowodzeniem. Sesja środowa miała już podażowy przebieg, a nastroje rynkowe pogorszyły się wskutek informacji przekazanej przez spółkę Super Micro Computer. Ernst & Young zrezygnował bowiem z funkcji audytora, co spowodowało spadek wartości akcji o ponad 30 proc. i pogłębiło obawy inwestorów dotyczące praktyk księgowych producenta serwerów wykorzystujących sztuczną inteligencję. Wspomniany wzrost presji podażowej na indeksie Nasdaq nie wpłynął na razie negatywnie na bieżący wizerunek techniczny wykresu. W tym kontekście warto obserwować indeks przez pryzmat silnego wsparcia 18 150–18 215 pkt. Brak reakcji popytu w tym dość newralgicznym rejonie cenowym świadczyłby już o zmieniającym się stopniowo układzie sił rynkowych za oceanem.