Na GPW wrzesień był kolejnym rozczarowującym miesiącem – WIG spadł o niemal 2 proc., podczas gdy większość globalnych rynków akcji rosła. Po raz kolejny potwierdziło się niestety, że w środowisku dezinflacyjnym szanse Warszawy na nawiązanie rywalizacji z chociażby S&P 500 są ograniczone – WIG_banki przeceniał się o ponad 6 proc.

Dla większości pozostałych rynków mamy jednak do czynienia z dużą pozytywną niespodzianką – z uwagi m.in. na bardzo wysokie wyceny w USA nie wierzyliśmy, że w tym roku negatywna sezonowość zostanie przełamana, a jednak tak właśnie się stało. Komunikacja nieco zaskakującej obniżki stóp o 50 pkt baz za oceanem została przeprowadzona perfekcyjnie, pozytywnie wpływając na Wall Street i cały świat. Miesiąc należał jednak do zupełnie innego rynku – w momencie gdy ostatnie spośród głównych banków inwestycyjnych (UBS, Nomura, JP Morgan) skreśliły już Chiny jako kierunek inwestycyjny, nowy pakiet monetarno-fiskalny wprowadzony przez Pekin wywołał 17-procentowe wzrosty głównych indeksów w Hongkongu i Szanghaju.

Nasi czytelnicy mogą pamiętać, że w kwietniu podjęliśmy decyzję o powrocie do funduszy azjatyckich rynków wschodzących, co początkowo wydawało się doskonałą decyzją, by przez kolejnych kilka miesięcy wystawiać nerwy naszych klientów na trudną próbę. Obecnie naszym zdaniem przyszedł czas, by z tej pozycji się wycofywać. Zachowanie miedzi i srebra na początku tygodnia jest tylko jednym z sygnałów, że fala euforii wokół działań Pekinu powinna wkrótce wygasać. Za ostrzeżenie powinny wystarczać zdjęcia tłumów tratujących się w chińskich miastach, by otwierać rachunki maklerskie u brokerów, spośród których niektórzy przeszli już w tryb pracy 24/7.

Na rynkach wschodzących długoterminowo rozsądniejszą opcją wydają się Indie, choć na pewno nie można w ich przypadku mówić o niskich wycenach, pozostajemy również na rewelacyjnie zachowujących się w tym roku tzw. rynkach granicznych. W ramach samej Azji interesująco po kończącej miesiąc przecenie wygląda Japonia. Niespodziewany wybór Shigeru Ishiby na premiera został bardzo źle przyjęty przez rynek, ale traktujemy to głównie w kategoriach rozczarowania upadkiem kandydatury Sanae Takaichi, przedstawiającej się jako następczyni wspominanego przez inwestorów w samych superlatywach Shinzo Abego. Nowy premier może budzić lekki niepokój w USA, m.in. z uwagi na obietnice twardszego stanowiska wobec szkodliwych dla Japonii działań gabinetu Bidena (restrykcje w transferze technologii do Chin, coraz bardziej protekcjonistyczna polityka celna), ale wydaje się politykiem pragmatycznym. Zagadką pozostają również próby przedstawiania go jako wielkiego orędownika podwyżek stóp, już w niedzielę nawoływał do utrzymania akomodacyjnej polityki pieniężnej. Spodziewamy się, że Tokio szybko odreaguje poniedziałkowe spadki.