Pomijając bardzo dobre zachowanie się giełdy w Chinach, rynki europejskie kończą handel na minimalnych wzrostach, a handel na Wall Street rozpoczął się wprawdzie dobrze, ale już po kilkudziesięciu minutach handlu byki zaczęły się poddawać. Najwyraźniej opublikowane o godz. 16:00 dane dotyczące indeksu ISM w usługach, który w sierpniu wzrósł do 48,4 pkt. zbytnio nie zachwyciły. Chociaż prognozowano odczyt na poziomie 48,0 pkt.
O godz. 16:56 euro było warte 4,1325 zł, a dolar oscylował wokół 2,90 zł. Na rynku międzynarodowym kurs euro do dolara wynosił 1,4260. Wsparciem dla europejskiej waluty przed południem okazały się być lepsze odczyty indeksów PMI dla usług , a także dane o sprzedaży detalicznej w lipcu. Część inwestorów wskazuje także na dzisiejsze posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego. Stopy procentowe pozostały na niezmienionym poziomie (1,0 proc.), czyli wciąż konkurencyjnym w relacji do pozostałych walut (dolar, funt, frank). Z kolei podczas konferencji prasowej Jean –Claude Trichet przyznał, iż już wkrótce można oczekiwać wzrostu gospodarczego i pojawienia się inflacji. Zaznaczył jednak, iż skala ożywienia będzie niewielka. Niewykluczone, że właśnie te ostatnie słowa stały się pretekstem do spadku EUR/USD z okolic 1,4350 do 1,4250.
Głównym czynnikiem, który będzie decydował o przebiegu sytuacji w najbliższych godzinach będzie wspomniana już wcześniej publikacja indeksu ISM dla sektora usług z USA z godz. 16:00. Opublikowane wcześniej, bo o godz. 14:30 dane o cotygodniowym bezrobociu nie różniły się znacząco od prognozy (570 tys. wobec 560 tys.), stąd też tutaj kluczowe będą jutrzejsze „newsy” z Departamentu Pracy o godz. 14:30. Zresztą od godzin wieczornych można spodziewać się tradycyjnego już spadku aktywności inwestorów na rynkach. Pierwsza połowa jutrzejszej sesji nie wniesie więc wiele do ogólnego obrazu rynku.
Sporządził: Marek Rogalski – analityk DM BOŚ S.A.