Wydawać się mogło, że rynki zignorowały raczej negatywne dane potwierdzające słabą kondycję największej gospodarki świata. Oczekiwania wobec wzrostu PKB w drugim kwartale w wysokości 1,7 proc. okazały się mocno przeszacowane, gdyż opublikowany odczyt wyniósł jedynie 1,3 proc.

Podobnie mimo spodziewanego spadku zamówień na dobra trwałe w sierpniu jego skala znacząco przewyższyła szacunki (-13,2 proc. wobec oczekiwanych -5 proc.). Brak reakcji na te dane należy przede wszystkim tłumaczyć historycznym charakterem wskaźników, które mają w związku z tym ograniczony wpływ na przyszłą sytuację gospodarczą. Ponadto przyczyna słabych odczytów – słabnący popyt zarówno konsumencki, jak i inwestycyjny – zgodnie z założeniami Rezerwy Federalnej ma zostać zniwelowana poprzez wpompowanie w gospodarkę USA kolejnych miliardów dolarów w ramach QE3.

Dopiero na podstawie październikowych wskaźników wyprzedzających będzie można określić skuteczność zaimplementowanego programu. W tej chwili rynki są zapewne na etapie ciszy przed burzą.