Rzeczywiście różnica 3-sesyjnych zmian indeksów S&P 500 Growth i S&P 500 Value wyniosła we wtorek -3,7 proc., co było najniższą wartością od 26 listopada 2008 r. W trakcie ówczesnej wielkiej bessy równie silne 3-sesyjne epizody relatywnego osłabienia spółek wzrostowych zdarzyły się jeszcze w lipcu 2008 r.(czyli na 2 miesiące przed upadkiem banku Lehman Brothers) i w październiku 2008 r. Wielka Bessa nie była jedynym okresem w ostatniej historii, kiedy zdarzały się podobne do ostatniego ruchy. Pojawiały się one wielokrotnie również w latach 1998–2001. Jeśli ograniczymy się jednak do sytuacji, w których takie osłabienie pojawia się w nie więcej niż miesiąc po tym, gdy S&P 500 Growth Inedex ustanawiał historyczne szczyty oraz gdy S&P 500 Value Index jest przynajmniej 5 proc. poniżej swojego historycznego szczytu (formuje się dywergencja pomiędzy indeksami!), to zostaną nam w okresie minionych 23 lat już tylko dwie grupy – takich jak ten z końca lipca – sygnałów: pojedynczy sygnał z 6 stycznia 2000 r. oraz sygnały pomiędzy 30 marca i 24 kwietnia 2000 r. To bardzo znaczące daty otaczające historyczny marcowy szczyt ówczesnej bańki inwestycyjnej na spółkach wzrostowych. Nawiasem mówiąc wykres względnej siły S&P 500 Growth wobec. S&P 500 Value jest obecnie na poziomach ostatni raz obserwowanych w 2000 roku.
Dokładnie miesiąc temu pisałem w tym miejscu, że o ile analiza wartości subwskaźników z raportu ISM Manufacturing w USA prowadzi do wniosku, że czerwcowa sytuacja w tamtejszym przemyśle przetwórczym najbardziej przypomina tę z 2004 r. (co posiadacze akcji mogliby zinterpretować relatywnie optymistycznie, gdyż ówczesna cykliczna bessa z lat 2004–2005 przyjęła bardzo łagodną „pędzącą" postać), o tyle taka sama analiza wartości subwskaźników z raportu ISM Non-Manufacturing sugeruje, że najbardziej podobna do sytuacji z czerwca w sektorze usług USA była koniunktura w kwietniu 2000 r. (w miesiąc po szczycie internetowej bańki na rynkach akcji). Gdyby potraktować ówczesny wniosek dosłownie, to ruch kapitału od spółek wzrostowych (w obecnych realiach FAANG – Facebook, Apple, Amazon, Netflix, Google/Alphabet) w stronę spółek reprezentujących „wartość" (wysoka stopa dywidendy, niska wartość wskaźników cena/wartość księgowa i cena/zysk itp.) miałaby sens. Intryguje pytanie, czy może ostatni najsilniejszy od prawie pięciu lat dziesięciosesyjny skok WIG20 w górę o ponad 9 proc., to jakiś efekt globalnego ruchu kapitału od spółek wzrostowych do spółek „tanich" (value stocks)?
Opisane zjawisko ujawniło się na GPW najsilniejszym od 14 listopada ub.r. prawie 10-proc. relatywnym osłabieniem kursu akcji CD Projekt wobec WIG20 w 2 sesje.
Z punktu widzenia krótkoterminowej spekulacji istotna jest odpowiedź na pytanie, czy ostatni ruch na rynkach to odpowiednik tego z początku stycznia 2000 r. (czyli mamy jeszcze ponad 2 miesiące do początku pęknięcia bańki), czy też już się ono rozpoczęło (pomiędzy szczytem S&P 500 Value z lipca 1999 r. a szczytem S&P 500 Growth z marca 2000 r. minęło osiem miesięcy, co obecnie dawałoby ostateczny szczyt value we wrześniu br.).