Tym razem zamiast deflacji (jak w 2015 r.) mamy jednak w Polsce inflację wysoce przekraczającą wysokość stopy referencyjnej NBP (1,5 proc.). W tym czasie notowania kontraktu na dziesięcioletnią stopę procentową spadły do 1,6925 proc., czyli także do historycznie niskiego poziomu, a przede wszystkim poniżej aktualnych stawek WIBOR. Oznacza to, że rynek dyskontuje obniżki stóp (lub po prostu podąża za spadającą rentownością obligacji). Poniżej rentowności obligacji oraz głównej stopy Fedu wyceniane są także kontrakty na stopę procentową w dolarach (po spadku o ponad 100 pkt baz. od marca) i odpowiednio innych bazowych walutach – wszystko to wskazuje, że rynek dyskontuje nie tylko obniżki stóp procentowych, ale nawet recesję.
Jak wpływa to na rodzimy rynek obligacji korporacyjnych? Przy niezmienionych, a nawet lepszych niż przed rokiem czy dwoma laty, warunkach emisji premia względem rentowności papierów skarbowych wzrasta, choć oczywiście porównujemy tu rentowność papierów o stałym i zmiennym kuponie. Mimo to wzrost premii w pewien sposób dyskontuje ryzyko recesji, choć mechanizm, który doprowadził do podwyższenia oprocentowania obligacji przez emitentów, bynajmniej nie jest związany z oczekiwaniami globalnego rynku co do perspektyw gospodarczych.
Nie można wykluczyć, że w dalszej perspektywie oczekiwania rynku zostaną zrealizowane, co owocowałoby spadkiem WIBOR i skurczeniem premii. Dziś wprawdzie trudno myśleć o obniżkach stóp w czasie rosnącej, choćby i sezonowo, inflacji i realnie ujemnych stopach procentowych już teraz skazujących posiadaczy oszczędności ulokowanych w bankach na realne straty, ale przyszłości nie znamy. Warto jednak pamiętać, że rynek ma skłonności do przeceniania przyszłych wydarzeń, w Polsce wielokrotnie już kontrakty IRS dyskontowały wzrost stóp, do którego przecież nie doszło. Z obniżkami może być podobnie, co oznaczałoby, że obligacje oparte na WIBOR mogą się okazać dobrym pomysłem na lokowanie choć części portfela.