...platformy do emisji tokenów udziałowych, czyli bazujących na blockchainie cyfrowych aktywów, które za pomocą smart kontraktów mogą dać posiadaczowi to samo co akcja, czyli udział w biznesie emitenta, prawo głosu i prawo do dywidendy. ETO, z angielskiego Equity Token Offering, branża nazywa ICO 2.0. O ile to drugie raczej ograniczało się do firm zajmujących się biznesami związanymi z technologią łańcucha bloków lub kryptowalutami, o tyle to pierwsze otwiera się na każdą firmę. O tokenizację swojego majątku może się więc ubiegać niemal każde przedsiębiorstwo. Jest to istotna zmiana, bowiem oznacza, że emitentem nie musi być startup, ale dojrzała firma, która już cieszy się zaufaniem rynku i podlega tradycyjnym regulacjom i jurysdykcji. To znacznie ogranicza ryzyko inwestycyjne takich emisji.
Co więcej, ETO ma być bardziej transparentne i nadzorowane przez odpowiednie organy rządowe. Chodzi o to, by cały proces miał pieczątkę wiarygodności i przez to był przejrzysty i w miarę bezpieczny (piszę „w miarę", bo afera z GetBackiem pokazuje, że mimo nadzoru i regulacji można zrobić przewał na miliardy złotych). Zapytacie, w czym to jest lepsze od IPO. Po pierwsze, w technologii. Przykłady ICO pokazują, że zasięg takich emisji jest ogromny i pozwala w krótkim czasie zebrać ogromne środki od inwestorów z całego świata. Po drugie, w kosztach. ETO eliminuje wielu pośredników, w postaci chociażby domu maklerskiego. Firma przychodzi do platformy, a ta uruchamia cały proces emisji. Po trzecie, w zasięgu. Blockchain nie zna granic, więc swoją złotówkę na jakiś token może rzucić każdy, bez względu na adres zamieszkania. Po czwarte, w dostępności. O ETO może się ubiegać każda firma, która chce podwyższyć swój kapitał i stokenizować majątek.
Zapytacie, co mi po takich tokenach, skoro nie mogę ich sprzedać i wycenić. No cóż – platformy już dogadują się z giełdami kryptowalutowymi, by te dołączały do swojej ofert tokeny udziałowe. W zasadzie cały ten proces bardzo przypomina to, co znamy z tradycyjnej giełdy, tylko że jest niemal całkowicie cyfrowy i korzysta z nowych technologii, które do problemu zaufania i bezpieczeństwa nie potrzebują wielu pośredników, tylko kryptografii.
Tyle teorii. A jak to wygląda w praktyce? W tej chwili ETO jest w fazie raczkowania. W sierpniu niemiecka platforma inwestycyjna Neufund, zarządzana przez Polkę Zoe Adamowicz, ogłosiła wprowadzenie do swojej oferty możliwości przeprowadzania ETO. Ponoć zainteresowanych taką emisją było wówczas siedem firm. Z tego, czego udało mi się dowiedzieć, są wśród nich dwie polskie firmy – jedna z branży medycznej, a druga z branży napojów wyskokowych. Na swoim blogu Neufund opisuje, że cały proces składa się z sześciu kroków i aplikować może każdy biznes. Mało tego, firma informuje, że emitowane u niej tokeny są traktowane jako papiery wartościowe zgodnie z niemiecką ustawą bankową (KWG) i ustawą o aktywach inwestycyjnych (VermAnlG). Neufund ma też umowę partnerską z działającą na Malcie polską giełdą BitBay, dzięki czemu tokeny będą po emisji trafiać do obrotu giełdowego.