Złoto ma za sobą udany pierwszy kwartał. Kurs królewskiego kruszcu w ciągu minionych trzech miesięcy wzmocnił się o ponad 1,5 proc. A perspektywy dla metali szlachetnych w dalszym ciągu rysują się pozytywnie, głównie za sprawą nerwowej sytuacji na Wall Street.
W roku 2018 złoto wchodziło, mając za sobą najlepsze 12 miesięcy od 2010 r. W 2017 r. kruszec zyskał bowiem aż 13 proc. (w USD), deklasując większość surowców. Popularność złota rosła na fali ryzyka geopolitycznego, które przybrało twarz Kim Dzong Una, a cena metalu zyskiwała również dzięki słabnięciu dolara.
Pierwsze trzy miesiące 2018 r. przyniosło kontynuację wzrostowego trendu. Pod koniec stycznia kruszec kosztował nawet 1365 dol. za uncję, czyli najwięcej od sierpnia 2016 r. Było to pokłosie słów sekretarz skarbu USA, który stwierdził, że słaby dolar wspiera amerykański handel i gospodarkę. Inwestorzy odebrali to jako zapowiedź dalszych spadków waluty, która niewiele później osiągnęła trzyletnie minimum.
Donald Trump i Fed sprzyjają złotu
Co prawda kolejne dwa tygodnie przyniosły niewielkie spadki złota, ale już w połowie lutego kurs wrócił na wzrostową ścieżkę. Inwestorzy kupowali złoto na fali słabnącego dolara i w obawie przed odradzającą się inflacją w USA. Warto bowiem pamiętać, że metale szlachetne uważane są za aktywa chroniące przed wzrostem cen i zawirowaniami na rynkach. Końcówka lutego przyniosła jednak niewielką korektę kursu złota.
Marzec upłynął głównie pod znakiem obaw o nową wojnę handlową, które obudził Donald Trump, ogłaszając zamiar wprowadzenia ceł na import stali i aluminium. W efekcie tych zapowiedzi najważniejsze giełdy i amerykańska waluta zanotowały korektę, windując notowania aktywów uważanych za najbezpieczniejsze, czyli m.in. złota.