Zacznijmy od Wall Street. Świetne dane z rynku pracy, zapowiedź kolejnych podwyżek stóp i w efekcie skok rentowności, aprecjacja dolara i korekta S&P500. Czy kończy nam się hossa za oceanem?
Mnożniki P/E dla S&P500 na ten rok to 16,7, a na przyszły 16, więc nie jest tanio, a raczej umiarkowanie drogo. Wybicie przez rentowności poziomu 3 proc. jest sygnałem zaawansowanej hossy na giełdowym parkiecie, ale z drugiej strony krzywe rentowności jeszcze się nie wypłaszczyły i wydaje mi się, że sygnałem ostrzegawczym przed bessą byłoby dopiero wyjście nad 3,5 proc. Wydaje mi się więc, że na ten moment bessa nam nie grozi. Zwłaszcza, że reforma podatkowa sprzyja wynikom amerykańskich spółek, a drożejąca ropa pomaga spółkom z sektora paliwowego.
Ale na MSCI EM to już mamy bessę i niebezpiecznie wyglądający atak na poziom 1000 pkt.
W tym roku rynki wschodzące są słabe. Trwający od lutego spadek zniósł 50 proc. wcześniejszego, długoterminowego wzrostu. Mamy więc pokrycie psychologicznego pułapu 1000 pkt z ważnym zniesieniem Fibonacciego. W tym upatruje szans na odbicie. Zwłaszcza, że ta słabość MSCI EM trwa już długo.