Spółka Indykpol, do niedawna obecna na giełdzie, została właśnie przejęta przez Drosed, od 20 lat należący do francuskiego koncernu LDC. Co ta konsolidacja oznacza dla polskiej branży spożywczej, czy to jest wyjątek, czy też część większej całości na rynku?
To niejedyna znacząca transakcja na rynku spożywczym w tym roku, mieliśmy też akwizycję firmy Graal przez Lisnera w sektorze rybnym, przejęcie ciastkarskiej firmy Dr Gerard przez hiszpański Adam Foods czy wreszcie wykupienie Iglotexu od funduszu Penta przez założycieli firmy, którzy mieli wcześniej 50 proc. Wspólną cechą tych trzech transakcji jest to, że ich właścicielami były fundusze inwestycyjne, były też stopniowo zapowiadane na rynku. Ale o czym to świadczy? Branża drobiarska jest od pewnego czasu obiektem zainteresowania graczy światowych, ponieważ pozycja eksportowa polskiego drobiarstwa stała się widoczna na mapie świata. Z tym się wiąże duży wzrost firm drobiarskich w Polsce.
A co jest kluczowe, by do takich transakcji dochodziło?
Firmy drobiarskie w Polsce są w rękach polskich właścicieli, założycieli, co wiąże się z różnymi planami. Nie wszyscy właściciele chcą ten biznes prowadzić przez długie lata. Dlatego sądzę, że ta transakcja Indykpolu nie jest jedyną, o której usłyszymy w najbliższej przyszłości. Na rynku jest kilka bardzo dużych podmiotów w rękach właścicieli, jest kilka w miarę dużych firm, które są międzynarodowymi koncernami. Struktura rynku jest taka, że jest miejsce na dwa rodzaje transakcji. Inwestorami mogą być zarówno podmioty obecne na polskim rynku z apetytem konsolidacyjnym, by zwiększyć skalę działalności w Polsce i uzyskać wszelkie związane z tym synergie, ale jest też miejsce dla zupełnie nowych podmiotów z Azji bądź Ameryki. Dla tego typu firm wejście do sektora drobiarskiego w Polsce może oznaczać także wejście na rynek unijny.
Jaki to może mieć wpływ na kondycję polskiego rynku spożywczego? Czy w ogóle coś zmieni oprócz struktury właścicielskiej?
Każdy z tych sektorów rynku spożywczego w Polsce, który już wymieniłem, wchodzi w okres konsolidacji. Przeszliśmy już przez ten okres rozwoju gospodarki, w którym były w miarę łatwe czynniki wzrostu, jak eksport do UE, zwiększanie rynku wewnętrznego czy renta kosztowa, związana z niskimi kosztami siły roboczej. Dziś firmy muszą znajdować nowe modele biznesu, by się rozwijać. Stąd jest przestrzeń do odważnej konsolidacji w sektorze rybnym, mięsnym, mleczarskim, cukierniczym czy napojowym. Nie mówimy tylko o przejęciach między podmiotami polskimi – zagraniczne firmy traktują wejście do Polski czy Europy Środkowej jako element ekspansji lub konsolidacji rynku w skali europejskiej.
Na co patrzą firmy, szukając okazji do przejęć w Polsce? Jakie są nasze przewagi w porównaniu z naszymi sąsiadami z Europy Środkowej i Wschodniej?
Inwestorów branżowych interesuje pozycja rynkowa i skala działalności spółek. Z tym idzie potencjał eksportowy, czyli pozycja eksportowa, ale też potencjał rozumiany jako możliwość wejścia na kolejne rynki czy w nowe produkty. Nie do przecenienia jest też kadra menedżerska i zarząd. Polskie firmy to podmioty już często 30-letnie, mają za sobą okres organizacji pracy, rozwoju struktur. Przewagi polskich firm wobec podmiotów ukraińskich to oczywiście dostęp do rynków unijnych – ta granica, która powoduje, że inwestując w firmę polską, możemy działać swobodnie w całej Europie. Ważny jest też rynek wewnętrzny, prawie 40 mln mieszkańców, których zamożność od lat rośnie. To otwiera perspektywy rozwoju kategorii produktowych, których nie daje dziś rynek Ukrainy.