– Doszliśmy do wniosku, że nie ma potrzeby rozwadniać kapitału. Okazuje się, że środki własne wystarczą, by zrealizować zaplanowane kontrakty, które będą kluczowe dla spółki w najbliższych latach – wyjaśnia Jan Kościuszko, prezes i największy udziałowiec Polskiego Jadła.
W jego rękach jest ponad 11,9 mln papierów. To daje mu ok. 55 proc. udziałów w kapitale zakładowym i uprawnia do ponad 69 proc. głosów na walnym zgromadzeniu. Kościuszko przypomina też, że budżet Polskiego Jadła zasili jego darowizna. Zamierza dokapitalizować spółkę, przekazując jej blisko 2,4 mln walorów. Taki pakiet jest wart teraz na rynku około 5 mln zł.
Pierwotnie plany przewidywały, że spółka wypuści do 14,3 mln akcji serii E. Ich cena emisyjna miała wynieść minimum 2,04 zł. Inwestorom najwyraźniej ten plan się nie spodobał. Od momentu podania projektów uchwał na walne zgromadzenie kurs Polskiego Jadła spadał. Wczoraj – kiedy się okazało, że emisji jednak nie będzie – akcje zaczęły zwyżkować. W ciągu dnia kurs rósł o ponad 7 proc. Na zamknięciu sesji wyniósł 2,06 zł (+2,5 proc.).
Tymczasem Polskie Jadło kończy restrukturyzację i rozszerza profil działalności. Większy nacisk kładzie m.in. ma wytwarzanie wyrobów gotowych oraz zarządzanie siecią franczyzowych pierogarni. – Zainteresowanie franczyzą jest bardzo duże – twierdzi prezes.
Ten rok ma być dla Polskiego Jadła znacznie lepszy od ubiegłego. Spółka zakończyła go prawie 7 mln zł pod kreską. Poprawę było już widać w wynikach za I kwartał. Pojawił się niewielki zysk. Drugi kwartał też ma być udany. – Spodziewam się, że zakończymy go na plusie – mówi Kościuszko.