Po transakcjach zmniejszył udział w głosach z 33,02 proc. do 32,26 proc. W ciągu tygodnia kurs walorów Muzy spadł z ponad 15 zł do 11 zł.
W piątek na walnym zgromadzeniu Muzy Kompapowi – największemu akcjonariuszowi – nie udało się przejąć kontroli nad firmą. Waldemar Lipka, szef Kompapu, stwierdził po nim, że teraz albo będzie sprzedawał akcje wydawnictwa, albo spróbuje je dokupić. Wczorajszy komunikat jasno wskazuje, którą strategię obrał. Zwiększenie zaangażowania i powtórne przekroczenie progu 33 proc. głosów wymagałoby ponownego ogłoszenia wezwania na akcje Muzy. – Nie chcę mówić o swojej strategii, po prostu czasem trzeba się cofnąć, żeby potem pójść do przodu – komentuje transakcje Waldemar Lipka.
Kompap chce zapewne dać do zrozumienia starej gwardii w Muzie, że jeśli nie będzie z nim współpracować, jest gotów sprzedawać papiery, a to może się negatywnie odbić na kursie. Członkowie rady nadzorczej i zarządu Muzy, w obronie przed Kompapem skupując latem akcje wydawnictwa, płacili za nie nawet do około 20 zł. Na rynku mówiło się, że walory Muzy kupowali na kredyt. Jego zabezpieczeniem miały być akcje Muzy. Teraz, ze względu na spadek ich wyceny, kredytodawca może żądać np. dodatkowych zabezpieczeń.
Jeśli Kompap nadal będzie zmniejszał zaangażowanie w Muzie na sesjach, to kurs może dalej spadać. Jest on jednak w lepszej sytuacji niż menedżerowie. Jak deklaruje Lipka, Kompap kupował akcje Muzy na rynku po cenie nie wyższej niż 10 zł. W ogłoszonym latem wezwaniu płacił za nie z kolei 10,6 zł. W ostatnich transakcjach sprzedawał papiery po cenie z przedziału 12–13 zł. Wykazał więc nawet zysk.