Czwartkowe nadzwyczajne walne zgromadzenie Redanu, zwołane na wniosek Radosława Wiśniewskiego, założyciela spółki (posiada akcje dające 64,2 proc. głosów), ma w projektach tylko jedną, ale za to kluczową dla przyszłości spółki, merytoryczną uchwałę: zniesienie dematerializacji akcji i wycofanie ich z obrotu.
Będzie 86 proc. głosów?
Obrady, które będą transmitowane online, już od paru tygodni budzą spore zainteresowanie: mniejszościowi akcjonariusze oceniają, że cena w wezwaniu, ogłoszonym przez Wiśniewskiego, jest zbyt niska.
– Trudno powiedzieć, jak będzie przebiegać walne zgromadzenie. Jesteśmy dobrej myśli, ale z wszelkimi opiniami wolałbym poczekać do czwartku. Jeśli jednak dojdzie do głosowania nad dematerializacją akcji, to będziemy głosować przeciwko i szanse mamy spore – mówi Tomasz Tarczyński, prezes Opoki TFI, która zawiązała porozumienie z Andrzejem i Bożeną Kosińskimi, aby na walnym zgromadzeniu głosować przeciwko dematerializacji akcji Redanu.
– Z listy akcjonariuszy, którzy zarejestrowali się na walne zgromadzenie wynika, że zarejestrowano 86 proc. ogólnej liczby głosów. Widać zatem, że inwestorzy indywidualni się zmobilizowali i mam nadzieję, że pojawią się na zgromadzeniu – mówi Tarczyński. Jednak nie do końca wiadomo, jak będą głosować poszczególni akcjonariusze, bo zarejestrowano również większe pojedyncze pakiety.
Już pod koniec maja Opoka TFI z małżeństwem Kosińskich miała łącznie ponad 2 mln akcji (5 proc. głosów) i Tarczyński szacował, że do zablokowania uchwały potrzebne jest ok. 4 mln głosów – biorąc pod uwagę, że na walnym zgromadzeniu nigdy nie pojawia się cały akcjonariat. Okoliczności sprzyjają mniejszościowym inwestorom – zgodnie ze znowelizowanymi niedawno przepisami, aby zablokować uchwałę o dematerializacji akcji wystarczy 10 proc. głosów z obecnych na walnym zgromadzeniu (wcześniej było potrzebne do tego 20 proc. głosów na walnym). W czwartek mogą więc zadecydować „pojedyncze" głosy.