W wezwaniu na akcje Redanu złożono zapisy na 1,049 mln walorów i w poniedziałek na GPW przeprowadzono transakcje opiewające na taką samą ilość akcji. To zaledwie niewielka część (7,4 proc.) z 14,256 mln akcji, które Radosław Wiśniewski, założyciel i główny akcjonariusz firmy, chciał kupić w ogłoszonym 10 maja wezwaniu (to pakiet stanowiący 39,9 proc. wszystkich akcji i dający 35,8 proc. głosów). Zapisy trwały od 31 maja do 29 czerwca.
Wiśniewski oferował 2,07 zł za akcję, czyli na granicy wymaganych przez prawo poziomów (średnia cena z sześciu miesięcy to 1,92 zł, z trzech – 2,07 zł) i mniej niż ostatnio kurs na GPW (poruszał się między 2,1 a 2,4 zł). Zdaniem mniejszościowych inwestorów i analityków cena w wezwaniu powinna być wyższa i zawierać premię wobec notowań.
Kapitalizacja całego Redanu to teraz 85 mln zł. Marcin Stebakow, dyrektor działu analiz w DM BPS wycenia samą dyskontową sieć TextilMarket, której Redan ma 64 proc. akcji, na 220 mln zł. Fundusz 21 Concordia, przejmując w ubiegłym roku 36 proc. akcji TextilMarketu, wycenił całą spółkę na 140 mln zł. Negatywnie na wycenę Redanu wpływa natomiast segment mody, który w ostatnich latach regularnie notuje duże straty. Z wcześniejszych informacji wynika, że według inwestorów mniejszościowych skupionych wokół Opoki TFI posiadane przez Redan 64 proc. akcji TextilMarketu są warte co najmniej 130 mln zł, czyli 3,6 zł na akcję Redanu.
W połowie czerwca Wiśniewskiemu nie udało się przegłosować zniesienia dematerializacji akcji Redanu (wycofał projekt uchwały w tej sprawie, bo licznie na walnym zgromadzeniu stawili się drobni akcjonariusze, którzy prawdopodobnie nie dopuściliby do przegłosowania uchwały o zniesieniu dematerializacji akcji - potrzebowali do tego tylko 10 proc. głosów na walnym). Jednak dokupiony 1 mln akcji (czyli prawie 3 proc. głosów na walnym zgromadzeniu, może przybliżyć Wiśniewskiego do przegłosowania delistingu w razie kolejnego walnego zgromadzenia).