Zarząd LPP zrezygnował z rozwoju marki Tallinder, której pierwszy sklep powstał w lutym tego roku (firma ma osiem sklepów tej marki działających tylko w Polsce, docelowo miało ich powstać w naszym kraju 30). To pierwsza i jedyna marka premium w portfolio LPP (ma też Reserved, House, Mohito, Sinsay i Cropp).
Odzieżowy gigant wskazuje, że sprzedaż Tallindera okazała się trzykrotnie niższa od początkowych planów i nawet po ich rewizji nie gwarantuje osiągnięcia rentowności marki Tallinder w najbliższych kilku latach. Szacunkowe straty tej marki za cały 2016 r. mogą wynieść około 20 mln zł, przy pierwotnie planowanej stracie 1 mln zł. Sklepy marki Tallinder będą kontynuowały działalność do końca lutego 2017 r., czyli do zakończenia sprzedaży kolekcji jesień–zima 2016. Wysokość rezerwy, koniecznej do przeprowadzenia zamknięcia marki Tallinder, wyniesie w tym roku ok. 26 mln zł. To kwoty niewielkie w skali całego LPP, które według prognoz może w tym roku wypracować 270 mln zł zysku netto. Ale Tallinder dokłada się do problemów ze sprzedażą Reserved i spadkiem marż grupy. Kurs akcji LPP we wtorek tracił 1,7 proc., do 4195 zł, najniższego poziomu od ponad trzech i pół roku (od początku stycznia spadek sięga 24 proc.).
Odzież Tallindera, skierowana do kobiet i mężczyzn, miała być lepsza jakościowo i droższa. Średni paragon miał opiewać na ok. 300 zł (50 zł w Reserved). Tallinder miał rywalizować z takimi brandami, jak Tommy Hilfiger, Massimo Dutti, Ralph Lauren, Deni Cler, Hugo Boss. Już od wiosny mówiło się, że Tallinder nie radzi sobie najlepiej, ale szybkość reakcji LPP jest zaskoczeniem. – Widząc sklepy Tallindera i ich wystrój, miałem wrażenie, że były znacznie lepsze niż jakość i atrakcyjność odzieży w nich sprzedawanych – mówi prezes pewnej firmy odzieżowej. LPP nie tylko straciło na Tallinderze, ale też osłabiło Reserved, którego zespół był delegowany do stworzenia marki premium.
Z funkcji wiceprezesa zrezygnował Hubert Komorowski, co zdaniem spółki nie ma związku z Tallinderem.