Związek nasz widzę wielki...

Razem z postępującym zanikiem polskiego rynku kapitałowego pogarszają się perspektywy maklerów i doradców. W tej sytuacji należałoby oczekiwać bezpardonowej walki Związku Maklerów i Doradców o interesy środowiska. Związek wybrał jednak ewolucję w kierunku rasowej organizacji kombatanckiej, przypominającej nieco ZBoWiD.

Publikacja: 14.08.2003 09:42

Najważniejszą przyczyną ignorowania Związku jest sytuacja na rynku pracy - duża część doradców i maklerów (w przypadku maklerów jest to chyba już zdecydowana większość) po prostu nie wierzy w możliwość znalezienia pracy związanej z rynkiem kapitałowym, tak więc siłą rzeczy nie interesuje się uczestnictwem w samorządzie zawodowym. Część posiadaczy licencji (w tym autor niniejszego tekstu) uważa jednak członkostwo w tej nieudolnej organizacji za co najmniej bezcelowe.

Za istotny przełom należy uznać opublikowanie na stronach internetowych ZMiD-u danych dotyczących liczby zrzeszonych członków według stanu na kwiecień br. (poprzednie dane, jakimi chwalił się ZMiD, pochodziły z 1997 roku!). Warto jednakże byłoby poczynić w tym kontekście uściślenie: ilu spośród zrzeszonych członków stanowią "martwe dusze"? Ilu członków reguluje składki na bieżąco lub też zalega z nimi nie dłużej niż 180 dni? Może się mylę, ale chyba niewielu...

Przymusowa korporacja

Cała sytuacja rodzi zrozumiałe zaniepokojenie ZMiD, który postanowił na swój sposób "postarać się" o członków (a przede wszystkim zdyscyplinować obecnych w zakresie płacenia składek). Skoro nie chcą po dobroci, to można przecież "po Janosikowemu": zgodnie z przedstawionym na stronie internetowej KPWiG projektem Prawa o organizacji obrotu papierami wartościowymi (czyli nowej Ustawy o publicznym obrocie papierami wartościowymi), aby wykonywać zawód maklera czy doradcy inwestycyjnego, obowiązkowa będzie przynależność do ZMiD, który w ten sposób przekształci się ze stowarzyszenia w korporację zawodową.

Tu już żarty się kończą. Nadszedł chyba najwyższy czas na "odmitologizowanie" Dzieł Wielkiego Związku.

Zawód wolny inaczej,

czyli spółka

komandytowo-akcyjna

Pierwszym "sukcesem" ZMiD jest wprowadzenie do nowej ustawy możliwości prowadzenia domu maklerskiego (a więc również doradztwa inwestycyjnego czy też zarządzania aktywami) w formie spółki komadytowo-akcyjnej. Nikt nie zadał sobie chyba jednak pytania, dlaczego taka forma ma być lepsza od tego, co już jest - czyli od możliwości prowadzenia działalności tylko w formie spółki akcyjnej. Wymagania kapitałowe są identyczne. W takim razie nasuwają się pytania:

Wariant 1. - doradcy nie mają na tyle kapitału, żeby spełnić odpowiednie wymogi, kapitał wykładają akcjonariusze nie będący doradcami. Po co akcjonariusze, ryzykujący własny kapitał mają robić sobie kłopot w postaci "trudno usuwalnego" doradcy-komplementariusza? Mogą go przecież zatrudnić jako pracownika, czy też na zasadzie umowy-zlecenia w zwyczajnej spółce akcyjnej. Mogą mu zaproponować również udział w zyskach (zależnych od osiąganych wyników) spółki akcyjnej.

Wariant 2. - doradcy mają odpowiednie środki. Po co ryzykować nieograniczoną odpowiedzialność w spółce komandytowo-akcyjnej, jeżeli można ponosić ograniczone ryzyko przy działalności w formie spółki akcyjnej?

Najważniejszym argumentem przemawiającym, według ZMiD, za wprowadzeniem obowiązkowej przynależności do Związku jest właśnie wykonywanie "wolnego zawodu" jako komplementariusz w spółce komandytowo-akcyjnej. Można się spierać, jakie warunki muszą być spełnione, aby uznać zawód za "wolny", na pewno jednak musi być wykonywany na własny rachunek i na własne ryzyko. Działalność komplementariusza jest wykonywana na rachunek spółki komandytowo-akcyjnej i do wysokości wkładów akcjonariuszy na jej ryzyko. Nie jest to więc w żadnym wypadku wykonywanie wolnego zawodu!

Poza tym, wbrew opinii Pana Prezesa Grabowskiego (PARKIET, 17 lipca 2003 r., "Niezależny doradca") spółka komandytowo--akcyjna jest spółką osobową, a nie kapitałową (art. 4 Kodeksu Spółek Handlowych - KSH).

Nie wiem, skąd wynika przekonanie, że działalność typu asset management oraz doradztwo inwestycyjne muszą być prowadzone w formie spółki kapitałowej (z zasłyszanych opinii przewiduje to nowa Dyrektywa Unijna - Investment Services and Regulated Markets Directive); tak się jakoś składa, że przykładowo w Niemczech istnieje możliwość wykonywania wolnego zawodu zarządzającego aktywami (w formie OHG - Offene Handelsgesellschaft, najbardziej chyba podobnej do naszej spółki partnerskiej). Polski KSH wprowadza spółkę partnerską jako specjalne rozwiązanie dla wolnych zawodów (art. 86). Jeżeli zawód doradcy ma być wolny, to chyba jest to bardzo dobra forma działalności.

Jeżeli jednak nowe Dyrektywy Unijne rzeczywiście wprowadzają wymóg działalności w formie spółki kapitałowej (może Niemcy mają okres przejściowy na ich stosowanie?), to dlaczego nie zostanie wprowadzona możliwość działania w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością (chyba większość "assetów" w Niemczech jest prowadzona w formie GmbH będącej odpowiednikiem naszej Sp. z o.o.), mniej "kosztownej" niż akcyjna (notariusz, walne zgromadzenia, ogłoszenia w "Monitorze Sądowym i Gospodarczym", sprawozdania w "Monitorze Polskim B", Krajowy Rejestr Sądowy itp.). Może wydawać się, że takie koszty są pomijalne i rzeczywiście w przypadku działalności na wielką skalę tak jest. Jednak firmy o małych przychodach, a o takich mówimy w przypadku indywidualnej działalności, muszą równocześnie działać przy niskich kosztach, żeby wyjść na swoje. Jaki sens ma tworzenie spółki akcyjnej (czy też komandytowo-akcyjnej), jeżeli chciałbym uruchomić działalność polegającą na oferowaniu analiz kilkuset podmiotom? Jakie będą "zasadnicze" koszty w relacji do tych związanych z działalnością w takiej formie prawnej?

Wszystkie te problemy to jednak kwestie drugorzędne, nie dotykające sedna problemu - olbrzymich wymogów kapitałowych potrzebnych do uruchomienia działalności, praktycznie wykluczających jej prowadzenie jako wolnego zawodu! Jakoś Pan Prezes w artykule wychwalającym pod niebiosa zalety spółki komandytowo-akcyjnej "zapomniał" o tym, że wymagany minimalny kapitał założycielski dla spółek prowadzących działalność maklerską (zarówno akcyjnej, jak i komandytowo-akcyjnej) pozostaje taki sam jak w obecnej ustawie (jedynie odpowiednie regulacje "przesunięto" z rozporządzenia do ustawy)! I tak - podmiot prowadzący wyłącznie działalność w zakresie doradztwa inwestycyjnego musi mieć minimalny kapitał założycielski w wysokości 250 tys. zł, w przypadku zarządzania aktywami (bez fizycznego przechowywania i rejestrowania aktywów klientów) - 1,5 mln zł. Dla porównania, analogiczne wymagania w Niemczech to 50 tys. euro dla działalności polegającej na zarządzaniu aktywami, dla doradztwa inwestycyjnego nawet jeszcze mniej. Z tego, co przeczytałem, w myśl projektowanej Dyrektywy (o adekwatności kapitałowej banków i firm inwestycyjnych) minimalny wymagany kapitał własny spółki zarządzającej aktywami (cały czas zakładając brak fizycznego dysponowania aktywami klientów i/lub oferującej doradztwo inwestycyjne wynosiłby (z pewnymi wyjątkami) jedną czwartą stałych kosztów działalności firmy w poprzednim roku (lub też prognozowanych kosztów działalności dla nowo uruchamianych firm) - (art. 3 ust 1. pkt e, który odwołuje się do Dyrektywy 93/6/EEC Annex IV). Warto zwrócić uwagę, że wspomniana Dyrektywa jest ciągle przedmiotem konsultacji, jej implementowanie do polskiego ustawodawstwa wydaje się więc przedwczesne. Szczególnie istotnym zmianom podlegają planowane wymagania kapitałowe odnośnie firm zarządzających aktywami (Review Of Capital Requirements For Banks And Investment Firms Commission Services Third Consultation Paper Explanatory Document, punkty 106-108,345-347, 352-356) oraz zajmujących się doradztwem inwestycyjnym (punkt 360).W komentarzach zamieszczonych w PARKIECIE Pan Prezes Grabowski przyznaje, że projekt wykonywania działalności w formie spółki komandytowo-akcyjnej powstał w wersji uzgodnionej z Komisją. Przedstawione wyżej wady tej formy (oraz przede wszystkim nadmierne wymagania kapitałowe!!!) musiały być dobrze znane przedstawicielom ZMiD. Postulaty wprowadzenia możliwości wykonywania wolnego zawodu nie są nowe - sprawa "umiejscowienia" zawodów maklera i doradcy ciągnie się już od dłuższego czasu. Dlaczego w takim razie ZMiD twardo nie stanął na stanowisku rzeczywiście wolnego zawodu (działalność gospodarcza, spółka cywilna/jawna, partnerska, ewentualnie z o.o.) z normalnymi wymogami kapitałowymi? Czy obawiał się konfrontacji z Komisją? Czy nagrodą za to było "przepchnięcie" obowiązku przynależności do ZMiD?

Z całym szacunkiem do KPWiG, jest to organ władzy wykonawczej, mający możliwość przedstawiania projektów ustaw, które jednak przechodzą później przez normalną ścieżkę legislacyjną. Jeżeli nie było możliwe dojście do kompromisu na rozsądnych warunkach (nie ma co udawać, że spółka komandytowo-akcyjna z takimi wymogami kapitałowymi jak to zapisano w projekcie to jest kompromis), dlaczego ZMiD publicznie nie odciął się od projektu, stwierdzając że jest to wyłącznie pomysł urzędników Komisji, nie akceptowany przez środowisko? Dlaczego firmował fikcję swoim imieniem?

Jeżeli rzeczywiście Związek uległ naciskom Komisji (czy to z wygody, czy z innych powodów), to jak można wierzyć w "niezależny nadzór" nad wykonywaniem zawodu maklera i doradcy w przyszłości? Niezależny od kogo? Od Komisji?

Jest to tym bardziej istotne, że w obecnych warunkach ZMiD działa jako stowarzyszenie (KPWiG nie ma praktycznie żadnego wpływu na jego funkcjonowanie), natomiast nowa ustawa przewiduje już pewne funkcje kontrolne sprawowane przez Komisję (możliwość zaskarżania uchwał organów związku, możliwość wezwania do podjęcia uchwały przez właściwy organ).

Może więc niezależny od pracodawców? Instytucje finansowe bardzo szybko i skutecznie udowodnią (a zwłaszcza w obecnych warunkach na rynku pracy dla maklerów i doradców), że ich pracownik jest jednak od nich zależny. W najgorszym przypadku zatrudniając "nową emisję" osób z licencjami, które przekładać będą papiery z jednej kupki na drugą, zgodnie z zasadami ZMiD za minimalną pensję, w celu wypełnienia wymogów ustawowych. Faktyczną działalnością będą zajmować się już "nieobciążeni" członkostwem w ZMiD - czyli osoby bez licencji.

Możliwości wykonywania wolnego zawodu Związek nie był w stanie przeforsować. Jego działacze potrafili natomiast załatwić sobie "ciepłą posadkę" poprzez wpisanie do nowej ustawy obowiązkowego zrzeszenia maklerów i doradców.

Ci sami ludzie mają w przyszłości ustalać zasady etyki zawodowej i nadzorować jej przestrzeganie. Ciekawe, jak odbierze to rynek...

Ułomny agent

Jeszcze wcześniej Pan Prezes Grabowski wypowiadał się, jakim osiągnięciem jest wprowadzenie możliwości wykonywania zawodu maklera i doradcy jako agenta. Jakiekolwiek uelastycznienie skostniałej struktury, jaką jest, niestety, polski rynek kapitałowy, jest zawsze mile widziane, tylko że... tak naprawdę po przeczytaniu całej litanii rzeczy, których Ustawa mu zabroni (agent nie może przyjmować wpłat pieniężnych, nie może zawierać umowy z więcej niż jednym domem maklerskim (firmą inwestycyjną), nie może prowadzić działalności maklerskiej na rzecz firmy, której jest agentem! - cokolwiek w praktyce to ostatnie znaczy) nie za bardzo rozumiem, jak więc on ma zarabiać. Niezależnie od tego, status takiego "ułomnego akwizytora" być może będzie atrakcyjny dla maklerów, ale na pewno nie ma nic wspólnego z zawodem doradcy inwestycyjnego (doradztwo inwestycyjne, które w takim wypadku byłoby sensowne, odpada - jest to działalność maklerska w myśl ustawy). Oczywiście nie ma to nic wspólnego z wykonywaniem wolnego zawodu - za działalność agenta odpowiadać będzie bez żadnych ograniczeń dom maklerski, z którym podpisał on umowę. W takiej sytuacji trudno się dziwić niechęci Izby Domów Maklerskich (IDM), wobec sprawowania nadzoru nad agentami (będącymi jednocześnie maklerami lub doradcami) przez ZMiD.

Najbardziej śmieszny natomiast jest w tym całym kontekście zakaz przyjmowania wpłat pieniężnych przez agenta: makler/doradca musi zdać ciężki egzamin, być nadzorowany przez Komisję, ZMiD, inspektora nadzoru w domu maklerskim... ale i tak nie można wierzyć, że nie zdefrauduje pieniędzy klientów. Trzeba przypomnieć, że agent ubezpieczeniowy może przyjmować wpłaty pieniężne do pewnej wysokości...

Gwoli ścisłości należy jednak przyznać, że nie tylko maklerzy i doradcy będą mogli zostać agentami. Będzie również można otrzymać zezwolenie zdając "egzamin na agenta" przed Komisją. Biorąc to pod uwagę domy maklerskie będą wolały zatrudniać "pierwotnych" agentów, a nie tych "przemalowanych" z maklera lub doradcy, którzy mogą być potencjalnie "obciążeni" nadzorem ZMiD.

CIIA, czyli desygnacja

baaardzo globalna

Moim zdaniem, uzyskiwanie jakiegokolwiek certyfikatu związanego z rynkiem kapitałowym ma sens tylko wtedy, jeżeli: 1) cenią go pracodawcy (czego przejawem jest to, że pojawia się w ofertach pracy jako wymaganie), i/lub 2) zwalnia z egzaminów (lub ich części - na ogół konieczne jest zdanie modułu regulacyjnego w danym kraju), których celem jest uzyskanie odpowiednich licencji w innym państwie.

Jeżeli chodzi o punkt 1. to "Globalna desygnacja CIIA" jest być może znana, ale.... chyba jednak lokalnie w Polsce. Miałem okazję przekonać się o tym szukając pracy lub praktyki nieco ponad rok temu (głównie w Niemczech oraz sporadycznie w Wielkiej Brytanii). Przedstawiając bliskie perspektywy otrzymania tego tytułu wywoływałem.... konsternację wśród moich zagranicznych rozmówców. Chyba jednak niemiecka branża zarządzania aktywami pogrążona jest w głębokiej niewiedzy, jeżeli chodzi o wyjątkowe kompetencje, jakich dowodem jest posiadanie tego nobliwego certyfikatu... No cóż, może miałem wyjątkowego pecha.

Najlepsze było jednak przedstawianie przez Pana Prezesa w PARKIECIE certyfikatu CIIA jako równorzędnej alternatywy tytułu CFA. Ile ofert pracy np. w piątkowym Financial Times (chyba najczęściej wybierana gazeta przy rekrutacjach związanych z europejskim rynkiem kapitałowym) choćby zawierało jakąkolwiek wzmiankę o CIIA, a ile na przykład o CFA? Ile ofert, w których wymagane albo zalecane było posiadanie CIIA można znaleźć w portalach (europejskich!!) zawierających oferty pracy? Ja nie znalazłem ani jednej...

Jeżeli chodzi o punkt 2., to na dwóch największych rynkach kapitałowych w Europie albo nie jest wymagane posiadanie licencji analogicznej do polskiego doradcy inwestycyjnego (Niemcy), albo CIIA nie jest uznawany (Wielka Brytania). Jest to szczególnie dziwne w przypadku Wielkiej Brytanii, ponieważ uznawane są różne inne dziwne tytuły "pochodzące" z innych krajów (źródło: FSA Training and Competence Handbook), a także ze względu na to, że stowarzyszenie ACIIA przyznające wspomniany tytuł ma siedzibę.... w Wielkiej Brytanii! Ignorowanie certyfikatu przez "własną" komisję nadzoru wywołuje uzasadnione wątpliwości co do jego znaczenia.

Podsumowanie

W ciągu ostatnich kilku lat ZMiD koncentrował się na działalności pozorowanej, w rzeczywistości niewiele robiąc, aby poprawić sytuację maklerów i doradców. Odwracanie kota ogonem i przedstawianie porażek jako sukcesów pozwoliło mi wyrobić sobie o nim konkretną opinię, stąd też wynikał mój, delikatnie mówiąc, umiarkowany zapał do "stowarzyszania się". Nie mówmy o zmianie władz Związku - dzięki "mechanizmowi martwych dusz" w praktyce jest to bardzo trudne albo nawet niemożliwe do przeprowadzenia...

Osobiście za najbardziej obciążającą merytorycznie uważam impotencję Związku w zakresie walki o możliwość wykonywania naprawdę wolnego zawodu. Moim zdaniem, to w tej chwili kwestia być albo nie być dla większości osób z licencjami.

Interesujące jest pytanie, dlaczego przywracana jest obowiązkowa przynależność maklerów i doradców do samorządu zawodowego? Jakie negatywne dla ochrony inwestorów skutki wywołało jej zniesienie przez nowelizację Prawa o publicznym obrocie papierami wartościowymi w 1997 roku? Czy obowiązkowa przynależność maklerów i doradców do samorządu zawodowego pozwoliłaby im zapobiec?

Na swojej stronie internetowej ZMiD chwali się, że zniesienie w 1997 roku obowiązku przynależności maklerów i doradców do Związku nie spowodowało znaczącego odpływu członków. Jeżeli jest tak świetnie, to po co robiony jest krok wstecz i przywracane obowiązkowe członkostwo?

Obowiązek zrzeszenia się (w organizacji, o której mam jak najgorszą opinię), który widzę po prostu jako ordynarny "skok na kasę", sprowokował mnie do reakcji - na razie ograniczającej się do napisania tego tekstu.

Nie jestem znawcą prawa konstytucyjnego. Mam jednak wrażenie, że wystąpią poważne problemy z obronieniem tezy o konieczności obowiązkowego zrzeszenia przed Trybunałem Konstytucyjnym.

Zawód w dalszym ciągu nie będzie wolny (trudno więc będzie przedstawiać go jako "zawód zaufania publicznego"), wprowadzanie obowiązkowego samorządu jest więc jawnym nadużyciem.

Jaki inny zawód w Polsce, do wykonywania którego wymagane jest zrzeszenie w korporacji zawodowej, nie może być prowadzony w formie działalności wykonywanej osobiście lub sPoza tym, w odróżnieniu od innych profesji, istnieje już nadzór nad działalnością maklerów i doradców - sprawowany przez KPWiG. Z tych samych przyczyn nie jest uzasadnione sprawowanie nadzoru nad maklerami i doradcami przez Izbę Domów Maklerskich.

Niezależnie od kształtu nowej ustawy wolny zawód doradcy (a być może także maklera) i tak zostanie faktycznie "wprowadzony" wkrótce po wejściu do UE - na zasadzie rejestracji w krajach o możliwie najbardziej liberalnych wymogach i ŻĄDANIA możliwości wykonywania działalności na terenie Polski na podstawie "wspólnego paszportu". n

Powyższy tekst jest wyłącznie wyrazem osobistych poglądów autora i nie jest stanowiskiem instytucji, w których jest zatrudniony. Nie był z nimi również konsultowany.

Spór w środowisku maklerskim

Od kilku tygodni na łamach PARKIETU toczy się dyskusja o roli maklerów i doradców inwestycyjnych na polskim rynku kapitałowym. Przyczynkiem jest projekt nowego prawa o organizacji publicznego obrotu papierami wartościowymi. Dotychczas głos zabrali Krzysztof Grabowski, prezes Związku Maklerów i Doradców, oraz Maria Dobrowolska, prezes Izby Domów Maklerskich. Przypominamy ich najważniejsze tezy.

Krzysztof Grabowski:

l Zniesione zostało zagrożenie utratą licencji za "niewykonywanie zawodu", co jest szczególnie dotkliwe w obecnej sytuacji, gdy duża grupa maklerów i doradców pozostaje bez pracy. Licencje maklera i doradcy będą wreszcie bezterminowe, a dotychczasowe skreślanie z listy przez KPWiG zostanie zastąpione postępowaniem weryfikacyjnym, prowadzonym przez samorząd zawodowy, który będzie przedłużać prawo wykonywania zawodu.

l Wprowadzono funkcję "agenta firmy inwestycyjnej" - każdy makler czy doradca będzie mógł, jeśli tylko się na to zdecyduje, podpisać z domem maklerskim umowę agencyjną, w ramach której sam będzie obsługiwał "swoich" klientów, a umowa będzie określać warunki realizacji zleceń oraz niezbędne gwarancje i zabezpieczenia.

l Zarządzanie portfelem oraz doradztwo inwestycyjne będzie mogło być prowadzone w formie spółki komandytowo-akcyjnej, w której z definicji wiodącą rolę będą odgrywać maklerzy i doradcy. Co najważniejsze, zgodnie z kodeksem spółek handlowych, pełnienie tej roli jest "działalnością osobistą".

l ZMiD ulegnie przekształceniu w ustawowy samorząd zawodowy, któremu KPWiG przekaże część zadań i kompetencji

Maria Dobrowolska:

l Nadzór Izby Domów Maklerskich nad sprzedawcami (maklerami) jest jednym z kluczowych standardów systemu ochrony inwestorów na najbardziej rozwiniętych rynkach kapitałowych.

l Z ankiety przeprowadzonej przez IDM, na którą odpowiedziało 31,9% czynnych zawodowo maklerów, wynika, że większość (ponad 89%) opowiedziała się przeciwko przynależności do Związku Maklerów i Doradców jako koniecznym warunkiem wykonywania zawodu maklera lub doradcy, a także używania tytułu maklera lub doradcy. Natomiast przeciwko nadaniu ZMiD-owi uprawnień do karania maklerów w różnych kategoriach było od 66,8% do 93,8% ankietowanych. Najmniejszy opór budziły kwestie związane z działaniem etycznym, natomiast zdecydowanie najwięcej negatywnych głosów zebrał pomysł pozbawiania maklera prawa do wykonywania zawodu z powodu naruszenia uchwał Związku.

l Sprawa stosunku prawnego łączącego dom maklerski z maklerem jest drugorzędna. Makler może być także agentem. Niemniej jednak, jeśli chce się doradzać klientom, muszą być spełnione dwa warunki: kwalifikacje i prawość charakteru. Izba stoi na straży właściwego wykonywania zawodu maklera. Jej celem jest, by maklerzy, pracujący na rzecz jej członków, przestrzegali zasad etyki i kodeksu dobrych praktyk, w tym naczelnej zasady: "znaj swojego klienta". W tym kierunku Izba chce się rozwijać i to jest właściwa droga do zwiększenia z jednej strony zaufania do rynku, z drugiej zaś do zwiększenia roli i prestiżu zawodu maklera.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy