Czy inwestycje zagraniczne są potrzebne?

Publikacja: 02.06.2006 08:53

Co jakiś czas przetacza się przez media burza związana z różnymi aspektami

działalności inwestorów zagranicznych w Polsce. Zazwyczaj jest inspirowana albo doraźnymi wydarzeniami politycznymi, albo kampanią wyborczą. Albo też, coraz częściej, sporami między inwestorami a władzami

W dyskusji strony przerzucają się argumentami, które mają nie tyle przekonać, ile raczej utwierdzić ich autorów co do słuszności stawianych przez nich samych tez. Słuchając tych opinii, odnoszę wrażenie, że do worka pod nazwą inwestycje zagraniczne wrzucane jest wszystko, co ma związek z kapitałem zagranicznym - co ze zrozumiałych względów powoduje, że jakiekolwiek przykłady pejoratywne oddziałują na całość takich inwestycji. A poza tym, jeśli inwestor ma śmiałość stawiać warunki i nie zgadzać się z ramami oferowanymi przez stronę polską, to jest zły albo - co najmniej - podejrzany.

Czy w dobie globalizacji, którą - korzystając z telewizji satelitarnej i internetu, konsumując produkty opakowane w marki dostępne na całym świecie - postrzegamy coraz częściej jako integralną część naszej rzeczywistości, pytanie postawione na wstępie ma sens? Jestem przekonany, że tak, gdyż warto sobie regularnie przypominać, że bez owych inwestycji skazani bylibyśmy na gonienie reszty cywilizowanego świata na piechotę lub co najwyżej na rowerze.

Nie można mieć wszystkiego

Ostatnie miesiące dostarczyły nam ciekawych obserwacji związanych z fuzją banków HVB i UniCredito. Nie był to pierwszy przypadek, gdzie na skutek transakcji poza Polską następuje zmiana właściciela czy też zarządzającego spółką w naszym kraju. Ale po raz pierwszy fakt ten dotarł do szerokiej opinii społecznej, wywołując zdziwienie w niektórych kręgach, że decyzje dotyczące działalności gospodarczej w Polsce podejmowane są gdzie indziej. Tymczasem brutalna prawda jest taka, że decyzje podejmowane są tam, gdzie jest kapitał. Przymierzając się do sprzedaży firmy, czy to państwowej, czy prywatnej, w zagraniczne ręce, trzeba sprawdzać wiarygodność inwestora i nie wierzyć zapewnieniom na wyrost. Ale gdy odda się kontrolę w zamian za premię w cenie, to trzeba się pogodzić, że nie można zjeść ciastka i nadal go mieć.

Najbardziej medialne inwestycje kapitałowe to wielkie prywatyzacje bądź projekty infrastrukturalne, niosące ze sobą duże pieniądze i duże zobowiązania względem inwestora. Z oczywistych względów dotyczących szczupłości kapitału w Polsce oraz nierzadko również konieczności uzyskania dostępu do najlepszej wiedzy i talentu zarządzających, poszukiwanie inwestora musi być skierowane poza Polskę. Są to projekty budzące nierzadko największe kontrowersje z racji "wyprzedaży majątku narodowego" czy też dopuszczenia do zarządzania niepewnych - bo nie Polaków - menedżerów. Ale dlaczego mamy zakładać złe intencje prezesa, który właśnie wylądował na Okęciu lub takiego, który co prawda wychował się nad Wisłą, ale raportuje do bezwzględnej rady nadzorczej zasiadającej w gabinecie nad Menem, Tamizą czy East River. Przecież los tych ludzi jest nierozerwalnie związany z powodzeniem przedsięwzięcia, którym kierują. Niezwykle ważny jest aspekt ludzki, związany z inwestycjami, w szczególności prywatyzacyjnymi, gdyż inwestycje typu greenfield powodują tylko wzrost zatrudnienia i zwykle zbierają same pochwały. Uważam, że gwarancje zatrudnienia dla pracowników w momencie prywatyzacji same w sobie nie są wcale tak niedorzeczne, jak skłonni są twierdzić inwestorzy, gdyż zwykle potrzeba im trochę czasu, aby poznać i dogłębnie zrozumieć warunki, w jakich działa Polska firma. I że papierowy przerost zatrudnienia nierzadko jest alternatywą dla drogich inwestycji o długim okresie zwrotu, czy też brakiem możliwości outsourcingu niektórych usług. Sęk w tym, że warunki stawiane przez polską stronę ocierają się często o absurd, uniemożliwiając jakiekolwiek długoterminowe planowanie.

Sprzedaż w dobre ręceOd dobrych kilku lat największa liczba inwestycji zagranicznych w Polsce ma miejsce w firmach mniejszej czy średniej wielkości, gdzie wartość transakcji oscyluje wokół 10 milionów euro czy nawet mniej. Celem takich inwestycji są najczęściej firmy prywatne, które - jak większość polskiego biznesu - wystartowały kilkanaście lat temu bez wystarczającego kapitału i mimo to (a może wręcz dzięki temu) odniosły sukces poprzez ciężką pracę, kreatywność i zaangażowane właścicieli. Aczkolwiek często organizacyjnie i mentalnie nie będąc przygotowanym do długoterminowej walki na konkurencyjnym i nowoczesnym rynku.

Coraz częściej spotykamy się z przedsiębiorcami, którzy dostrzegając rosnącą konkurencję i zwiększające się wyrafinowanie rynku, długoterminowy sukces swojej firmy upatrują w jej sprzedaży w dobre ręce. Przy czym często tylko właściciel zagraniczny wchodzi w grę, gdyż względy ambicjonalne nie pozwalają na podjęcie rozmów z lokalnym konkurentem z branży, pomimo że taka fuzja wydawałaby się najprostsza i najlogiczniejsza. Jeśli inwestor i właściciel dogadają się, przeważnie efektem inwestycji jest zapewnienie stabilnej przyszłości lokalnego podmiotu, wzrost obrotów i wartości, zwiększenie zatrudnienia oraz wprowadzenie efektywnego modelu działania odpowiadającego wymogom nowoczesnego i konkurencyjnego rynku.

Pojawiają się u nas buńczuczne stwierdzenia, że Polska jest na tyle atrakcyjnym rynkiem, że inwestorzy sami do nas przyjdą. Nie ma więc potrzeby stwarzania realnych zachęt dla inwestorów, zabiegania o nich i partycypowania w kosztach. Teza ta jest zupełnie nietrafiona i na szczęście, obserwując poczynania niektórych gmin (jak choćby słynnych Kobierzyc pod Wrocławiem), znajduje coraz mniejsze grono naśladowców. Oprócz tego, że aktywna postawa sprzyja generowaniu wolumenu inwestycji zagranicznych, sprzyja też ich profilowaniu. Polsce nie powinno zależeć na przyciągnięciu jakichkolwiek inwestorów, ale inwestorów pierwszego wyboru, poważnych i długoterminowych, którzy uczynią z Polski jeden z głównych filarów przyszłej działalności. Polsce potrzeba też wizerunku kraju nowoczesnego i przyjaznego dla inwestorów. Nie mamy kosztów pracy aż tak atrakcyjnych jak Chiny, Indie czy też kraje zza naszej wschodniej granicy. Ale mamy atuty w postaci wykształconej kadry czy też pracowników obdarzonych duchem przedsiębiorczości.

Jak pokazuje raport opublikowany niedawno przez KPMG, zagraniczni inwestorzy cenią sobie w Polsce przede wszystkim: relatywnie atrakcyjne koszty pracy w połączeniu z lokalizacją geograficzną (po 22,6 proc.) oraz wielkość rynku wewnętrznego (21,4 proc.). Co ósmy respondent podkreślał też wagę kwalifikacji polskich pracowników. Jedynie 6 proc. wskazań padło na obecność kluczowych konkurentów i kooperantów na naszym rynku. Pomoc ze strony państwa, a także kwestie związane z infrastrukturą nie miały w opinii naszych respondentów pierwszoplanowego znaczenia.

Projektów jest więcej

niż kapitału

Centra obsługi, centra księgowości czy innego rodzaju przedsięwzięcia usługowe nie tylko zapewniają stabilność i długoterminowość inwestycji, ale też pozwalają skutecznie na promowanie unowocześniania naszego kraju. Nie wspominam tu o tym, że generalnie projektów jest więcej niż kapitału, więc na pewno ten najbardziej oczekiwany stabilny kapitał zainwestuje tam, gdzie jest do tego zachęcany i oczekiwany, a nie gdzie w sposób mniej lub bardziej otwarty jest zniechęcany.

Czy inwestycje zagraniczne są nam potrzebne i czy się nam opłacą? Wydaje się, że nie jest to dobrze postawione pytanie. Powinno raczej brzmieć, czy w ogóle mamy alternatywę dla owych inwestycji. Skoro wszyscy naokoło o nie zabiegają i tam, gdzie te zabiegi odnoszą skutek, są one lokomotywą rozwoju. W Polsce, pomimo że od początku okresu transformacji inwestorzy nie byli nadmiernie rozpieszczani, jak dotąd inwestycje zagraniczne walnie przyczyniły się do rozwoju gospodarki, unowocześnienia naszego życia i nawiązania walki kon Można zadać sobie pytanie, co by było, gdyby wspieranie owych inwestycji było bardziej konsekwentne...

CV

Krzysztof W. Klamut

Jest dyrektorem ds. fuzji i przejęć w dziale Corporate Finance firmy KPMG w Polsce.

Od połowy lat 90. zajmuje się transakcjami typu M&A.

Kierował wieloma projektami w branżach: dóbr konsumpcyjnych, wyrobów przemysłowych, materiałów budowlanych, pracując po stronie inwestora (zazwyczaj firmy zagranicznej), jak i polskich czy też finansowych właścicieli, chcących sprzedać swój biznes w Polsce.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy