Prywatyzacja PZU
5 listopada upłynął rok od zakończenia I etapu prywatyzacji PZU. Ministerstwo Skarbu Państwa sprzedało wówczas 30% akcji tej największej polskiej firmy ubezpieczeniowej konsorcjum paneuropejskiego holdingu Eureko i BIG-BG za 3,018 mld zł. Nikt jednak nie świętował tej rocznicy. Ostatnich 12 miesięcy to dla akcjonariuszy PZU i dla samej spółki okres totalnej, wyniszczającej walki o władzę. Wydarzenia, jakie miały miejsce, mogą posłużyć za kanwę filmu sensacyjnego,bądź ? jak kto woli ? telenoweli polityczno-ubezpieczeniowej.
Sprawą PZU zajmowała się Najwyższa Izba Kontroli, Sejm, a ostatnio bada ją nawet UOP. Przez PZU ze stanowiskiem pożegnał się Emil Wąsacz, minister skarbu państwa, który jeszcze rok temu twierdził, że to jego najlepsza prywatyzacja. Byli prezesi PZU Władysław Jamroży i Grzegorz Wieczerzak uznawani kiedyś za stronników Eureko i BIG-BG, dziś ?oddaliby życie?, żeby ich zdyskredytować i zahamować dalszą ?grabieżczą? prywatyzację towarzystwa.Obecne kierownictwo MSP także nie darzy wielką miłością mniejszościowych akcjonariuszy PZU. Analitycy rynku przestrzegają ministra Andrzeja Chronowskiego, iż powinien jednak pamiętać, że nie sprzedaje się dwa razy tej samej spółki. Próba podważenia zapisów umowy prywatyzacyjnej czy jej zerwanie naraża bowiem Skarb Państwa na wielomiesięczne procesy, których wyniku przecież nie można przewidzieć. Grozi także międzynarodowym skandalem i ochłodzeniem klimatu dla zagranicznych inwestycji w Polsce.Ujawniona w ostatni czwartek informacja o odkryciu we wrześniu podsłuchu założonego w gniazdkach elektrycznych w gabinetach prezesa PZU Jerzego Zdrzałki oraz dwóch jego zastępców pokazuje, jak wielka jest determinacja przeciwników Eureko i BIG-BG w walce o władzę w tej największej krajowej instytucji ubezpieczeniowej. Przedstawiciele obecnego zarządu twierdzą, że otrzymują na swoje telefony komórkowe pogróżki przesyłane w formie SMS. Przesyłane są one z aparatów prepaid tak, aby nie było możliwe zidentyfikowanie nadawcy.Pogróżki kierowane są także wobec gości, którzy spotykają się z członkami zarządu i to ponoć już w godzinę po opuszczeniu siedziby firmy. Dotyczy to również parlamentarzystów. ? Proszę nie dziwić się, iż Państwo również staną się celem takich ataków ? przestrzegał dziennikarzy Rafał Mania, wiceprezes PZU.Tragikomedia? Groteska? Czy może scenariusz z filmu szpiegowskiego, którego autor ma ambicję osiągnąć sukces kasowy? Nic z tych rzeczy. Sprawa podsłuchu jest śmiertelnie poważna. Zajęła się nią już stołeczna prokuratura. W śledztwo zaangażowany jest również Urząd Ochrony Państwa. Według obecnego zarządu spółki, za wszystkimi tymi działaniami stoją Władysław Jamroży i Grzegorz Wieczerzak, eksprezesi PZU. Miałby o tym świadczyć fakt, że urządzenia podsłuchowe zostały zakupione za pieniądze towarzystwa w czasie, kiedy obaj panowie byli jeszcze u władzy. Byli prezesi są także odpowiedzialni za akcje propagandowe (np. pseudonaukowe analizy rozpowszechniane ostatnio wśród posłów, jako materiały Centrum Informacyjnego Rządu), mające na celu zdyskredytowanie Eureko i BIG-BG oraz obecnego zarządu PZU.Zdaniem J. Zdrzałki, do momentu odwołania ze stanowiska prezesa Wieczerzaka, PZU Życie opłacał dwie agencje public relations, które przygotowywały te materiały i następnie rozsyłały do redakcji. Spółka-córka podpisała ponoć umowę z jednym, z ogólnopolskich dzienników, w której gazeta, w zamian za umieszczanie wysoko płatnych reklam, zobowiązała się do publikowania niekorzystnych informacji na temat Eureko i BIG-BG.Dlaczego doszło do tak otwartej konfrontacji między zwolennikami i przeciwnikami obecnego i poprzedniego zarządu PZU? Czy jest to kwestia jedynie osobistych ambicji Władysława Jamrożego i Grzegorza Wieczerzaka? A może troska o zaplecze finansowe ich politycznych popleczników? Czy też jest to ? jak twierdzą ich zwolennicy ? próba zachowania narodowego charakteru PZU i nieoddawania towarzystwa za bezcen w ręce obcego kapitału?To moja najlepszrywatyzacjaJeszcze rok temu prywatyzację PZU oceniano wyłącznie w kategoriach sukcesu finansowego. ? To moja najlepsza prywatyzacja ? chwalił się ówczesny minister skarbu Emil Wąsacz, który sprzedał w listopadzie ub.r. 30% akcji spółki konsorcjum paneuropejskiego holdingu Eureko oraz BIG-BG za ponad 3 mld zł. Eureko w walce o największego polskiego ubezpieczyciela pokonało poważnego rywala ? francuskiego giganta ubezpieczeniowego AXA.Nie tylko cena, wynegocjowana przez MSP, wydawała się wówczas bardzo atrakcyjna (czas zweryfikował zresztą tę opinię i dziś coraz częściej pojawiają się głosy, że PZU zostało sprzedane zbyt tanio), również przyszłość towarzystwa rysowała się wyłącznie w jasnych barwach. Miało ono utrzymać swoją tożsamość (nazwa PZU, PZU Życie oraz PTE PZU miały zostać nie zmienione).Na Eureko i BIG-BG nałożono zakaz sprzedaży akcji PZU przez 7 lat. Mniejszościowi udziałowcy zobowiązali się m.in. do stałego podnoszenia wartości grupy PZU poprzez transfer technologicznego i ubezpieczeniowego know-how, rozwijanie nowych kanałów dystrybucji, wykorzystanie efektu cross sellingu. Zatrudnienie miało zostać utrzymane na dotychczasowym poziomie, a pracownikom zagwarantowano bogaty system szkoleń.Także członkowie władz spółki, w tym prezes Władysław Jamroży, zyskali zapewnienie, że pozostaną na stanowiskach bądź obejmą równie lukratywne posady doradców. Nic więc dziwnego, że nie protestowali wówczas przeciwko inwestorowi wybranemu przez ministra Wąsacza. W skład nowego zarządu weszli Władysław Jamroży, Grzegorz Wieczerzak, Jacek Berdyn i Jacek Mejzner, reprezentujący Skarb Państwa oraz Piotr Kowalczewski i Antonio Martin da Costa, jako przedstawiciele inwestorów.Świetlana przyszłośćZ efektów I etapu prywatyzacji PZU mieli skorzystać również drobni inwestorzy giełdowi. Zwycięskie konsorcjum zobowiązało się bowiem wspierać Skarb Państwa, w którego rękach postało 70% akcji towarzystwa, w działaniach mających na celu wprowadzenie akcji spółki na warszawską i londyńską giełdę najpóźniej do końca 2001 r. Eureko i BIG-BG miały ponadto objąć w ramach IPO walory w podwyższonym kapitale akcyjnym spółki w kwocie nie mniejszej niż 500 mln zł i nie większej niż 600 mln zł po cenie emisyjnej równej oferowanej inwestorom instytucjonalnym.Interesy kupujących zabezpieczono klauzulą mówiącą, iż Skarb Państwa nie sprzeda w ramach oferty publicznej więcej niż 5% akcji PZU pojedynczym, bądź działającym w porozumieniu, inwestorom instytucjonalnym. Ministerstwo zobowiązało się również wspierać kupujących w uzyskaniu w przyszłości zgody na posiadanie akcji uprawniających do przekroczenia progu 50% na WZA ubezpieczyciela. Wszystko wskazywało na to, że PZU, któremu jeszcze rok wcześniej, z powodu zbyt niskich kapitałów własnych, groziło cofnięcie zezwolenia na prowadzenie działalności ubezpieczeniowej, stanie się nowoczesną instytucją finansową obejmującą swoich zasięgiem nie tylko Polskę, ale i pozostałe kraje Europy Środkowowschodniej.Niezbyt miłe rozstanieSielanka nie trwała zbyt długo. Już pod koniec stycznia br. doszło do ostrego konfliktu między Władysławem Jamrożym, prezesem PZU, i jego zastępcą Grzegorzem Wieczerzakiem (był on także szefem PZU Życie), a mniejszościowymi akcjonariuszami towarzystwa. Okazało się bowiem, że 4 listopada ub.r., a więc na dzień przed zawarciem umowy prywatyzacyjnej, obaj prezesi podpisali tajne porozumienie z Deutsche Bankiem w sprawie sprzedaży wszystkich akcji BIG-BG znajdujących się w rękach PZU i PZU Życie.Niemcy już od dłuższego czasu starali się przejąć kontrolę nad warszawskim bankiem (jeden z punktów umowy prywatyzacyjnej mówi o tym, że strony wiedzą o zgodzie udzielonej DB przez Komisję Nadzoru Bankowego na nabycie ponad 20%, lecz nie więcej niż 25% akcji BIG-BG). Działaniom tym jednak stanowczo sprzeciwiał się Bogusław Kott, prezes banku, oraz Banco Commercial Portugues, jeden z udziałowców BIG-BG, będący jednocześnie członkiem aliansu Eureko.Do konfrontacji doszło 28 stycznia br. Właśnie wtedy, w trakcie NWZA banku, reprezentujący grupę PZU Władysław Jamroży i Grzegorz Wieczerzak, wstrzymując się od głosowania, umożliwili Deutsche Bankowi przejęcie kontroli nad radą nadzorczą BIG-BG. Wzburzony prezes Kott krzyczał za wychodzącym z sali obrad niewzruszonym Władysławem Jamrożym: ? Władek, co ty robisz?! Obrady NWZA przerwano.Następnego dnia, na wniosek BIG--BG oraz Eureko, zwołano posiedzenie rady nadzorczej PZU. Po burzliwych wielogodzinnych dyskusjach rada zdecydowała się zawiesić w czynnościach ?nielojalnych? prezesów ? Jamrożego i Wieczerzaka. W obronie polskości banku, przed obcym kapitałem, wystąpił Marek Belka, doradca ds. ekonomicznych prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który specjalnie skrócił swój pobyt na kongresie w Davos, żeby trzymać rękę na pulsie.Tymczasem na zwołanej 30 stycz-nia konferencji prasowej minister skarbu Emil Wąsacz tłumaczył dziennikarzom, iż zawieszeni prezesi działali na szkodę spółki i dlatego stracił do nich zaufanie. Z czasem złagodził swoje stanowisko i podkreślał, że Jamroży i Wieczerzak zostali odsunięci od kierowania spółką do czasu wyjaśnienia wszystkich wątpliwości. Sam Jamroży powtarzał niczym mantrę, że zawsze działał z myślą o interesie spółki i państwa (na trzecim miejscu stawiał swoją rodzinę).Czy był to spisek?Eureko i BIG-BG zaskarżyły uchwały NWZA do sądu i uzyskały zabezpieczenie na akcjach będących w rękach PZU i PZU Życie. Inwestorzy mniejszościowi podjęli także bezskuteczną próbę odwołania Grzegorza Wieczerzaka ze stanowiska prezesa PZU Życie. Okazało się jednak, że działania Wieczerzaka i Jamrożego były starannie przygotowane. Na kilka dni przez NWZA BIG-BG dokonano, nie informując o tym akcjonariuszy PZU, zmian w układzie właścicielskim spółki-córki. PZU Development, posiadający 29 akcji życiowego ubezpieczyciela przekazał 4 walory na rzecz spółki PZU-CL Agent Transferowy, której przewodniczącym rady nadzorczej był Grzegorz Wieczerzak.Aby zwołać w trybie nadzwyczajnym NWZA PZU Życie i dokonać zmian we władzach spółki, należało uzyskać zgodę wszystkich właścicieli. Oczywiste jest, że PZU-CL Agent Transferowy nie zamierzał dostosować się do żądań Eureko i BIG-BG. W ten sposób cztery feralne walory zapoczątkowały proces utraty kontroli nad PZU Życie przez PZU SA, które było właścicielem 99,99% akcji spółki-córki. Towarzystwo życiowe wraz ze swoimi spółkami zależnymi (m.in. PTE PZU, PZU Development) stały się od tej pory twierdzą opozycjonistów wobec Eureko i BIG-BG.Eskalacja konfliktuSprawa nie schodziła z pierwszych stron gazet przez dwa miesiące. W mediach i parlamencie rozpętała się gorączkowa dyskusja na temat udziału obcego kapitału w polskich instytucjach finansowych. Konflikt zamiast wygasać, jeszcze się zaogniał i zaczynał żyć własnym życiem. Wszyscy oskarżali się nawzajem.Przedstawiciele Eureko i BIG-BG twierdzili, że zostali zdradzeni, gdyż nie angażowaliby tak dużych pieniędzy w PZU, gdyby wiedzieli, do jakich działań zdolny jest zarząd spółki. Powoływali się przy tym na uzgodnienia ze Skarbem Państwa, według których PZU miał wspierać zarząd banku przed wrogim przejęciem. Kierownictwo resortu skarbu było wyraźnie zaskoczone tymi informacjami.Z kolei zawieszeni prezesi Jamroży i Wieczerzak ripostowali, że akcje BIG-BG nigdy nie były uznawane za inwestycję strategiczną i ich sprzedaż na wynegocjowanych z Deutsche Bankiem warunkach przyniosłaby ogromne zyski grupie PZU. Oskarżali przy tym mniejszościowych akcjonariuszy o chęć wytransferowania z PZU i PZU Życie kilkuset milionów złotych. Za te pieniądze towarzystwa miały, za namową prezesa Bogusława Kotta, wykupić udziały w praktycznie ?bezwartościowych? spółkach zależnych od BIG--BG, będących jednocześnie jego akcjonariuszami. Bank miałby zapewnioną obronę przed przejęciem przez Niemców, a jednocześnie znacząco poprawiłby swój wynik finansowy.W tym samym czasie PZU Życie starało się uchylić postanowienie sądu w sprawie zabezpieczenia na akcjach BIG-BG, by móc je sprzedać niemieckiemu inwestorowi. Towarzystwo aktywnie wspierało Deutsche Bank w sądowych zmaganiach z zarządem warszawskiego banku. W odwecie BIG-BG, gdy tylko ubezpieczyciel uzyskiwał korzystne orzeczenia sądu okręgowego, składał, poprzez swoje spółki zależne, kolejne wnioski o zabezpieczenie akcji należących do PZU Życie.Mniejszościowi udziałowcy starali się także przebić cenowo ofertę Deutsche Banku. Zapowiadała się naprawdę emocjonująca walka. Kurs akcji BIG-u uzyskał w tym czasie historyczne maksimum. Potem jednak zaczął spadać, gdyż Niemcy, wyraźnie zmęczeni przeciągającymi się postępowaniami sądowymi i bezskutecznymi próbami przejęcia kontroli nad zarządem banku, podjęli rozmowy z BCP i Eureko na temat sprzedaży posiadanych akcji BIG-BG. Osiągnięto porozumienie i Niemcy ogłosili, że swoją działalność w Polsce zamierzają oprzeć na krakowskim BWR oraz Deutsche Bank Polska.Totalna krytyka prywatyzacjiWyglądało więc na to, że Eureko i BIG-BG zwycięsko wyszły z tej opresji. Wyglądało także na to, że mniejszościowi udziałowcy PZU mozolnie odzyskiwali nadszarpnięte nieco zaufanie ministra skarbu Emila Wąsacza. Wprawdzie Jamroży i Wieczerzak ciągle pozostawali w zawieszeniu, jednak strony zaczęły szukać kompromisu co do sposobu przywrócenia kontroli nad grupą.Rozmowy nie były łatwe, gdyż zdecydowanie pogorszył się klimat polityczny wokół prywatyzacji PZU. Najpierw w Sejmie zgłoszono wotum nieufności wobec szefa MSP w związku z m.in. prywatyzacją DT Centrum, a także PZU. Minister ocalił swoją głowę dzięki dwóm głosom. Za odwołaniem Wąsacza głosowała też część parlamentarzystów z AWS. Sejm zażądał jednak przedstawienia przez rząd informacji na temat strategii prywatyzacji PZU, PKO BP oraz BGŻ. Do gry włączyła się również Najwyższa Izba Kontroli, która zamierzała zbadać umowę prywatyzacyjną oraz kulisy styczniowego NWZA BIG-BG.Powołano specjalną komisję sejmową, która również zajmowała się prywatyzacją PZU. Ekspertami komisji zostali m.in. Władysław Jamroży i Grzegorz Wieczerzak, jawnie krytykujący inwestorów mniejszościowych i oskarżający Wąsacza o popełnienie błędów podczas I etapu prywatyzacji.Kłopoty z audytemMimo to sytuacja wydawała się normalizować. Minister Wąsacz znalazł, w uznaniu dla zasług i wysokich kompetencji, nową posadę dla Władysława Jamrożego. Buntowniczy prezes został szefem Totalizatora Sportowego, spółki w 100% zależnej od Skarbu Państwa. Ciągle jednak pozostawał w zawieszeniu, jako prezes zarządu PZU. Do jego odwołania potrzebne było porozumienie wszystkich akcjonariuszy towarzystwa.Konsultacje ciągle jednak trwały. Do prasy przeciekły informacje na temat osób, które miałyby zastąpić Jamrożego na stanowisku prezesa PZU. Na krótkiej liście znaleźli się m.in. Jarosław Bauc, obecny minister finansów, oraz Zygmunt Kostkiewicz, prezes PTE Commercial Union.Jednak gwiazda Władysława Jamrożego ciągle nie przestawała blednąć. Kolejną okazją do przypomnienia światu o swoim istnieniu była dla niego odmowa podpisania raportu finansowego PZU za 1999 r. Władysław Jamroży i Grzegorz Wieczerzak solidarnie odmówili firmie Arthur Andersen, która badała ten raport, składania jakichkolwiek wyjaśnień. Obaj powoływali się na opinie renomowanych kancelarii prawnych, według których nie mogli takich podpisów złożyć, gdyż w świetle prawa nie łączył ich wówczas stosunek pracy z PZU. Audytor dołączył więc do raportu notę, w której pojawiła się informacja, iż nie ma pewności, czy PZU nie będzie musiało tworzyć rezerw na zobowiązania wynikające z nieujawnionych umów kupna-sprzedaży.Informacja ta była o tyle istotna, że ministerstwo miało nadzieję iż akcje PZU zadebiutują na giełdzie na koniec br. Raport finansowy za 1999 r. miał być podstawą do prospektu giełdowego firmy. Minister Wąsacz zaczął więc na krótko lansować koncepcję czasowego odwieszenia Jamrożego i Wieczerzaka tak, aby mogli oni podpisać stosowne dokumenty. Został jednak sprowadzony na ziemię przez Eureko i BIG-BG, którzy kompletnie stracili zaufanie do tych panów.Nowy lepszy zarządZbliżał się koniec czerwca, a więc ostatecznego terminu dla zatwierdzenia przez WZA PZU i PZU Życie wyników finansowych za ub.r. Walne miały także być okazją do dokonania zmian we władzach obu spółek. 28 czerwca minister Wąsacz podpisał z konsorcjum wstępne porozumienie dotyczące obsady stanowisk w radzie nadzorczej i zarządzie PZU (zarząd PZU Życie miał był prawie identyczny z władzami spółki-matki).30 czerwca na WZA PZU dokonano zmian w radzie nadzorczej. Zarówno inwestorzy mniejszościowi, jak i Skarb Państwa otrzymali po cztery miejsca. Przewodniczącym miała zostać osoba akceptowana przez wszystkich akcjonariuszy. Nowa rada odwołała natychmiast zarząd towarzystwa. Posady utracili: Władysław Jamroży, Grzegorz Wieczerzak, Jacek Mejzner, Jacek Berdyn a utrzymali Piotr Kowalczewski i Antonio Martin da Costa. W skład nowego zarządu weszli Jerzy Zdrzałka, jako prezes, Janusz Zawiła-Niedźwiecki, Rafał Mania i Marcin Moskalewicz.W kuluarach Sejmu zawrzało. Na wieść o tym komisja nadzwyczajna, na zamkniętym posiedzeniu, prawie jednogłośnie zażądała od premiera Jerzego Buzka dymisji ministra Wąsacza. Posłowie oskarżali go zdradę interesów narodowych i oddawanie kontroli nad PZU mniejszościowym akcjonariuszom (jak widać, ekspertyzy Władysława Jamrożego i Grzegorza Wieczerzaka okazały się bardzo sugestywne). Premier dostał 30 dni na podjęcie decyzji. Prezes Jamroży odtrąbił swoje moralne zwycięstwo i zajął się uzdrawianiem Totalizatora Sportowego.Wieczerzak na placu bojuGłównym przeciwnikiem konsorcjum Eureko i BIG-BG został teraz Grzegorz Wieczerzak (WZA PZU Życie nie dokonało zmian w radzie nadzorczej i tym samym nie zdołano odwołać go ze stanowiska). Nowy zarząd PZU przystąpił ochoczo do pracy. Priorytetem było odzyskanie kontroli nad grupą, aby możliwe było przeprowadzenie IPO jeszcze w I kwartale 2001 r.7 lipca zarząd spółki-matki wystąpił do zarządu PZU Życie o zwołanie w najszybszym możliwym terminie NWZA. G. Wieczerzak, spodziewając się odwołania, zastosował wiele kruczków prawnych, aby maksymalnie oddalić termin zwołania zgromadzenia akcjonariuszy. Zarząd PZU próbował odwołać go poprzez radę nadzorczą. Nic z tego. Organ zdominowany przez jego zwolenników ani myślał podporządkować się instrukcjom głównego właściciela.Zarząd PZU Życie w końcu zwołał NWZA na 30 października, o czym spółka-matka dowiedziała się od PARKIETU. ? To skandal ? mówili przedstawiciele zarządu PZU. Jerzy Zdrzałka wystąpił do Państwowego Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń o zwołanie NWZA PZU Życie we wcześniejszym terminie oraz do sądu o upoważnienie PZU do zwołania walnego spółki-córki. W obu wnioskach powoływano się na całkowitą obstrukcję ze strony zarządu PZU Życie.Zachodziło podejrzenie, że podany termin NWZA może być w każdej chwili zmieniony kolejną uchwałą zarządu PZU Życie. Danuta Wałcerz, prezes PUNU, odmówiła pomocy, gdyż nie widziała zagrożenia dla interesu klientów zbuntowanej firmy (wniosek złożony do sądu ciągle nie został rozpatrzony). Zdrzałka wysłał do Jarosława Bauca, ministra finansów, oraz ministra Wąsacza listy z prośbą o pomoc. Prezes argumentował, że działania Wieczerzaka opóźnią prywatyzację PZU, co spowoduje ubytki budżetowe rzędu 100?500 mln zł. Wszystko na nic.Dymisja WąsaczaPrawdziwie hiobową wieścią była informacja o złożeniu dymisji przez Emila Wąsacza. Premier przyjął ją 14 sierpnia, na następcę powołał Andrzeja Chronowskiego, ówczesnego wicemarszałka Senatu. Wieczerzak zdawał się triumfować, bowiem nowy minister uchodził za zwolennika jego koncepcji. Nowy szef resortu zaczął oficjalnie pracę od przeglądu dokonań poprzednika. Trochę to trwało. Jednak pierwsze efekty opinia publiczna, a przede wszystkim mniejszościowi inwestorzy, poznali 30 sierpnia na NWZA PZU.Walne miało, zgodnie z umową podpisaną 13 lipca br. z ministrem Wąsaczem, dokonać wyboru Bohdana Wyżnikiewicza, wiceprezesa IBnGR, na stanowisko przewodniczącego rady nadzorczej oraz zatwierdzić skonsolidowany raport finansowy grupy PZU. Ku zaskoczeniu Eureko i BIG-BG przedstawiciele MSP głosowali za zdjęciem z obrad punktu dotyczącego wyboru szefa rady nadzorczej oraz przeforsowali przyjęcie projektu uchwały o przywrócenie kontroli nad grupą PZU. Ogłoszono przerwę w obradach. Minister Chronowski twierdził, że chce lepiej zapoznać się z sytuacją w grupie PZU i przyjrzeć się kandydaturze Wyżnikiewicza.Na inwestorów padł blady strach. Mimo wątpliwości co do wyniku finansowego grupy po 1999 r., postanowili zapłacić ponad 90 mln zł premii obiecanej w umowie prywatyzacyjnej. W grę wchodziła utrata miejsc w radzie nadzorczej i tym samym kontroli nad PZU. Stronnicy Jamrożego i Wieczerzaka napięli muskuły. ? Patrzcie, oto krnąbrni do tej pory inwestorzy mniejszościowi wreszcie poznali, gdzie jest ich miejsce ? można było usłyszeć w Ministerstwie Skarbu.Parada kandydatówZanim doszło do wznowienia obrad, Eureko i BIG-BG dowiedzieli się najpierw o wątpliwościach ministra Chronowskiego wobec kandydatury Bohdana Wyżnikiewicza. Otóż pełnił on już funkcję wiceprzewodniczącego rady nadzorczej Nafty Polskiej i, zgodnie z ustawą kominową, nie mógłby objąć stanowiska w radzie PZU. W odpowiedzi Eureko poinformowało, iż Wyżnikiewicz gotów jest zrezygnować z uczestnictwa w pracach rady Nafty. Ministerstwo było jednak nieubłagane i ogłosiło, że szef IBnGR stracił poparcie. W zamian przedstawiono trzy inne kandydatury. Konsorcjum ostro zaprotestowało, upierając się przy Wyżnikiewiczu.Spektakl trwał nadal. Wznawiano obrady NWZA, by zaraz je zawieszać. W sumie ogłoszono już pięć przerw i do tej pory nie osiągnięto porozumienia. Stało się tak mimo powołania przez MSP specjalnego zespołu do analizy zapisów ubiegłorocznej umowy prywatyzacyjnej. Pracami zespołu kieruje sekretarz stanu Aldona Kamela-Sowińska, a w jego pracach biorą udział także przedstawiciele mniejszościowych udziałowców PZU.Podstęp czy nieznajomość prawaNajbardziej dramatyczny przebieg miało NWZA z 28 października. Zbliżał się bowiem termin NWZA PZU Życie i Skarb Państwa przegłosował uchwałę zobowiązującą zarząd PZU do odwołania rady nadzorczej spółki-córki i powołania nowej w podanym składzie. MSP zaproponował Eureko i BIG-BG zaledwie 2 miejsca w 10-osobowej radzie. Inwestorzy nazwali zachowanie Skarbu Państwa maskaradą i zagrozili międzynarodowym skandalem.Role odwróciły się jednak 30 października. Zarząd PZU postanowił nie stosować się do instrukcji i wprowadził do rady nadzorczej PZU Życie osoby nie uzgodnione ze Skarbem Państwa. Nowa rada natychmiast odwołała niepokorny zarząd spółki--córki, a na jego miejsce powołała skład praktycznie identyczny z władzami PZU.Jerzy Zdrzałka argumentował, że wykonanie instrukcji SP byłoby złamaniem przepisów kodeksu handlowego i statutu PZU. Minister Chronowski, wyraźnie zaskoczony wydarzeniami, zażądał natychmiast wyjaśnień na piśmie. Następnego dnia ogłosił, iż stracił zaufanie do obecnego zarządu PZU (skąd my to znamy?). W kilka dni potem zaskarżył uchwały NWZA PZU Życie w sądzie.Gromy i gesty pojednawczeW ostatnią środę prezes Zdrzałka tak tłumaczył zmiany w radzie nadzorczej i odwołanie Grzegorza Wieczerzaka. ? Nie mogliśmy czekać kolejne cztery miesiące na to, aby móc przywrócić kontrolę właścicielską nad spółką-córką. Przeszkody zostały usunięte i PZU jest gotowe do podjęcia prac nad wprowadzeniem akcji na giełdę. Obsadzenie stanowisk we władzach PZU Życie oraz spółek zależnych jest rozwiązaniem przejściowym i nie wykluczamy zmian w ich składzie. Jesteśmy otwarci na propozycje, uwzględniające jednak interes wszystkich akcjonariuszy.Kilka godzin wcześniej minister Chronowski grzmiał na konferencji prasowej, iż Skarb Państwa podejmie wszelkie kroki prawne, by odzyskać kontrolę w grupie PZU. ? Faktem jest, że MSP włożyło mnóstwo wysiłku w to, by porozumieć się z inwestorami mniejszościowymi. W końcowej fazie rozmów przedstawiliśmy najdalej idące ustępstwa, zakładające, że będzie on miał kontrolę w spółkach zależnych na takim poziomie, jaki wynika z jego udziału w PZU. Wcześniej poprosiłem prezesa PZU Życie o rezygnację, choć nie było wobec niego żadnych zarzutów merytorycznych i uzyskałem odpowiednią deklarację. Liczyliśmy, że inwestor mniejszościowy zaakceptuje nasze stanowisko, ale polityka zarządu PZU okazała się taka, a nie inna ? komentował szef resortu.Co dalej z PZU?Obserwatorzy rynku ubezpieczeniowego zastanawiają się, czy Chronowski podejmie działania, które będą złamaniem umowy prywatyzacyjnej. Aby odwołać nielojalny zarząd PZU, potrzebuje on co najmniej 6 głosów w 9-osobowej radzie nadzorczej ubezpieczyciela. Jak na razie MSP dysponuje zaledwie 4 głosami. Do zmiany składu rady i przejęcia nad nią kontroli mogłoby dojść już 10 listopada na NWZA PZU. Resort musi się jednak liczyć z zaskarżeniem takiej uchwały przez Eureko i BIG-BG oraz zabezpieczeniem powództwa w postaci zawieszenia ważności uchwał.Jeśli mimo to resort zdecyduje się na taki krok, to konsorcjum zaskarży złamanie statutu. Kolejnym krokiem będzie skierowanie sprawy do arbitrażu w Komisji Europejskiej, bądź trybunału międzynarodowego. Może to utrudnić wejście Polski do UE, a na pewno wpłynie na klimat wokół inwestycji zagranicznych. Procesy sądowe mogą toczyć się latami. Ostry konflikt pomiędzy akcjonariuszami spowoduje kompletny paraliż decyzyjny we władzach PZU.
Tomasz BrzezińskiPS Raport przedstawia sytuację na godz. 12.00 9 listopada br. Zmiany zachodzą jednak bardzo dynamicznie i już wiadomo, że Grzegorz Wieczerzak jest ponownie prezesem PZU-Życie.