Coraz trudniej znaleźć logiczne uzasadnienie, dlaczego indeksy giełdowe biją kolejne rekordy. Jeszcze trudniej opisać to w gazecie takiej jak "Parkiet" - bez wałkowania czytelnika raz po raz zanikiem awersji do ryzyka czy globalnym nastrojem (czytaj: zaślepieniem). Większość danych przemawia za dużym lub wręcz skrajnym przewartościowaniem indeksów, lecz inwestorzy nauczyli się ignorować wskaźniki. Przynajmniej te, które nie pasują do ich wizji przyszłości.
Wszelkie zagrożenia, które do niedawna wydawały się stawiać tamę dalszemu windowaniu wycen aktywów, przestają mieć znaczenie w konfrontacji z mało racjonalnym, ale za to nieustannym wzrostem kursów.
Próba prognozy dalszego zachowania rynku może prowadzić do wniosku, że im bardziej byłaby bez sensu, tym bardziej oddawałaby sens tego, co się dzieje z postrzeganiem wartości na giełdzie.
Szukanie argumentów staje się nie lada wyzwaniem dla tych analityków, którzy próbują dopatrywać się śladów racjonalności w zachowaniu inwestorów.
Wiedza z zakresu ekonomii oraz psychologii inwestowania nie wystarcza do pełnego przedstawienia oceny sytuacji. Zapewne psychiatra poradziłby sobie lepiej z opisem obecnego zachowania tłumu, szukającego zaspokojenia żądzy zysku za cenę utraty resztek przezorności.