Moralność Kalego

Dopóki sprzedawcy produktów finansowych traktować będą klientów jak stado dawców, które dzisiaj trzeba doić, bo jutro może odejść na inne pastwisko, kapitał zaufania do TFI i banków będzie ulegać przecenie

Aktualizacja: 27.02.2017 15:59 Publikacja: 09.05.2008 12:37

Jedna z różnic między kupnem jednostek uczestnictwa funduszy a sprawieniem sobie rolls-royce?a polega na okresie oczekiwania na owoc decyzji. Owszem, zanim się doświadczy przyjemności, jaką daje posiadanie wytwornego produktu myśli motoryzacyjnej, trzeba się naczekać. Jest szykowany na indywidualne zamówienie i dostosowywany do potrzeb klienta.

Podobnie powinno być w przypadku produktów inwestycyjnych. Częściowo jest. Trzeba się naczekać. Tyle że często dłużej niż pozwala cierpliwość, towar w drodze do nabywcy zaś traci część cech, dzięki którym go wybrano. Tego rodzaju rozczarowania osłabiają nie tylko markę sprzedawcy. Traci na tym prestiż całej branży.

W przypadku produktów inwestycyjnych, fizyczna dostawa efektu jest na tyle odległa w czasie, że emocje towarzyszące składaniu zamówienia ulegają zatarciu. Paragrafy z umowy są trwalsze. Te zaś układają się w scenariusz serialu pt. "Świat według banków", zwykle bardziej kiepski od wrażenia, jakie się próbuje wywrzeć na kliencie. Jeśli producent samochodu reklamuje maksymalną prędkość jako 200 km/h, to wiadomo, że nie liczył jej, jadąc ze stromej górki. Reklamy produktów finansowych pozostają pełne gwiazdek i niedomówień. Klienci nie są zawczasu uświadamiani, że zadowolenie z akumulacji aktywów przychodzi po wielu latach wyrzeczeń i prób charakteru. Sprzedawcy rzadko starają się wyjaśniać różnice między domniemaną obietnicą z reklamy a rzeczywistymi perspektywami. Często odwrotnie, bo tak jest łatwiej osiągnąć krótkoterminowy cel. Ten własny.

Długoterminowe cele pozostają zmartwieniem klienta. W wyniku nadużywania manipulacji nasze społeczeństwo może tracić zaufanie do instytucji finansowych. Rosnąca ilość haków na klienta prowadzi do szukania podstępu nawet tam, gdzie go nie ma i być nie powinno.

Mimo zmiany charakteru oczekiwań klientów, Grupa Trzymająca Kasy nie zaniechała dawnych praktyk. Nadal mniej wyrobiony inwestor ma kłopoty ze zrozumieniem, w co i na jakich warunkach inwestuje. Nawet tak prosty produkt, jak lokata bankowa bywa otaczany marketingową powłoką o przesłaniu tuszującym jej rzeczywisty charakter i potencjał zwrotu.

Znajomość psychologii inwestowania daje sprzedawcom produktów finansowych naturalną przewagę nad klientami. Trudno się dziwić, że chętnie ją wykorzystują. Używanie własnego doświadczenia i wiedzy, obok tricków sprzedażowych, jest cechą wspólną większości handlowców, od dilera Rolls-Royce?a po przekupkę na targu. Nabywcy często podejmują decyzje, opierając się na zakłamaniach, niezależnie, czy kupują luksusowy samochód, kacze jajko, czy plan inwestycyjny. Tworzenie u klientów wyobrażenia produktu zbyt odległego od rzeczywistości może się jednak obrócić przeciw sprzedawcy, o ile klient poczuje się oszukany.

Niechęć do akceptowania strat i traktowanie ich jako osobistej porażki jest uznawana za jeden z podstawowych błędów, jakie mogą popełniać inwestorzy. Tymczasem właśnie na tej przesłance opartych jest wiele argumentacji zmierzających do przekonania posiadacza kiepskich akcji lub miernego funduszu, by zostać z nimi na dłużej. W momencie gdy pierwsza miłość do hossy minęła, lansuje się ideę pozostawania z ryzykownymi aktywami na dobre i na złe, podtrzymując nadzieję na powrót miodowych lat wielocyfrowych zysków.

Inwestorzy są również utwierdzani w fałszywym przekonaniu, że dopóki nie sprzedali akcji lub nie umorzyli jednostek, to nie ponieśli strat. Nieprawda. W bilansach samych banków aktywa finansowe muszą być wyceniane zgodnie z aktualną wartością rynkową - co zresztą jest powodem przerażenia wśród banków inwestycyjnych już od kilku miesięcy. Ale mimo to naciągane argumenty są wykorzystywane przez niektórych doradców klienta w bankach czy u dystrybutorów funduszy. O zgrozo, bywają powtarzane przez niektórych dziennikarzy. Tymczasem podejście samych banków bywa odmienne od tego, jak sugeruje się by traktował swój portfel przeciętny Kowalski. Doradcy przekonują o niezwracaniu uwagi na okresowe straty, same banki zaś zazwyczaj się bardzo przejmują własnymi i chętnie pozbywają trefnych aktywów.

Dopóki sprzedawcy produktów finansowych traktować będą klientów jak stado dawców, które dzisiaj trzeba doić, bo jutro może odejść na inne pastwisko, kapitał zaufania do TFI i banków będzie ulegać przecenie. Gorzej jeśli zawiedziony przeciętny ciułacz funduszowy lub posiadacz akcji zacznie sobie uświadamiać, że za proponowanym wydłużaniem horyzontu inwestycyjnego, w obliczu strat, stoi moralność Kalego.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy