Inflacja przysparza Islandii kłopotów

Szybujące ceny, najwyższe w OECD stopy procentowe i gwałtownie tracąca waluta nie mogą nie wpłynąć na giełdę

Aktualizacja: 27.02.2017 15:18 Publikacja: 13.05.2008 00:53

Tylko w piątek islandzka korona straciła 2,6 proc. w stosunku do euro. Bezpośrednią przyczyną odwrotu inwestorów od waluty stało się oświadczenie banku centralnego, iż nie zdołał on zwiększyć swoich rezerw walutowych. Jednak epizod ten oddaje nieciekawą sytuację, w jakiej od co najmniej kilku tygodni znajduje się gospodarka Wyspy Gejzerów.

Islandia ma dziś dwa podstawowe problemy: inflację i słaby pieniądz. Na rynki finansowe negatywnie oddziałuje jeszcze jedno zjawisko: spadek zaufania do krajowych banków. Kombinacja tych czynników przyprawia o ból głowy decydentów polityki monetarnej i inwestorów giełdowych.

Odwrót od korony

W kwietniu roczny wzrost cen wyniósł 11,8 proc., o ponad 3 pkt proc. więcej niż w lutym. Jednocześnie trwa osłabianie się korony, której wartość wyrażona w euro spadła od początku stycznia - bagatela - o ponad 25 proc. Co oczywiste, w tej sytuacji Bank Centralny Islandii winduje główną stopę procentową, która znajduje się już na poziomie 15,5 proc. Problem w tym, że niewiele to pomaga. - Polityka monetarna nie okazała się skuteczna, ale bank centralny nie ma wielu innych narzędzi do wyboru. Jeśli inflacja rośnie, bank może jedynie podnosić stopy - podsumowuje Eileen Zhang, analityk londyńskiego Standard & Poor?s.

U podłoża niespotykanej od sześciu lat inflacji na Wyspie leżą te same czynniki fundamentalne, co na całym świecie: drożejąca żywność i paliwa. Dodatkowo stymuluje ją szybki jak na Europę Zachodnią wzrost PKB (niecałe 4 proc. w 2007 r.). Wśród argumentów wymienianych przez nielicznych islandzkich zwolenników przystąpienia kraju do Unii Europejskiej pojawiał się taki, że akcesja spowolniłaby gospodarkę i pozwoliła uniknąć przegrzania (!).

W ostatnich tygodniach decydujące dla przyspieszenia inflacji okazało się jednak osłabienie korony, któremu nie zapobiegły dwie podwyżki stóp procentowych. Duże wahania jej kursu odbijały się na cenach. Przyczyną deprecjacji są nasilające się pogłoski, że największe islandzkie banki mają kłopoty z płynnością. Zaprzeczają temu agencje ratingowe, a w piątek bank centralny stwierdził, że ich kondycja jest dobra, ale zagraniczni inwestorzy nie są o tym przekonani. A Islandia jest dla międzynarodowego kapitału jedną z ulubionych przystani.

Niepewna sytuacja banków

Trzy czołowe banki - Kaupthing Bank, Glitnir Banki i Landsbanki Islands - muszą wykupić w tym roku papiery dłużne warte w sumie 8 mld euro, co niepokoi ich akcjonariuszy. Po rynku krążą plotki, że bank centralny będzie musiał przyjść im z pomocą. To właśnie te firmy przodują ostatnio spadkom na giełdzie w Reykjaviku. Indeks czternastu najbardziej płynnych spółek, ICEX 15, stracił w tym roku 22,43 proc. (a od lipcowego szczytu - ponad 45 proc.).

bloomberg, reuters

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego