Sławomir Skrzypek, prezes Narodowego Banku Polskiego, ocenił, że z punktu widzenia eksporterów większym utrudnieniem niż to, że kurs złotego jest na wysokim poziomie, stanowi tempo umacniania się naszej waluty. - Złoty umacnia się bardzo szybko. Do NBP napływa coraz więcej protestów ze strony eksporterów - stwierdził szef banku centralnego.
Na wczorajszym fixingu NBP ustalił kurs euro na 3,3846 złotego, a dolara na 2,1861. Według danych Bloomberga, od początku roku nasza waluta umocniła się wobec euro o 6,5 proc., zaś wobec dolara o 13 proc.
Jak wynika z opublikowanych niedawno prowadzonych przez bank centralny badań koniunktury, kurs walutowy jest obecnie najczęściej wymienianą przez firmy barierą rozwoju. W I kwartale 2008 r. na kurs skarżyło się blisko 18 proc. firm ankietowanych przez bank centralny. Rok wcześniej notowania złotego stanowiły przeszkodę w rozwoju dla niespełna 11 proc. ankietowanych. Badanie wskazuje, że przez ostatnie pół roku bieżący kurs złotego wobec euro był wyższy od kursu, który firmy uważają za granicę opłacalności eksportu. Kurs złotego wobec dolara jest powyżej granicy opłacalności eksportu już od blisko dwóch lat.
Co mogłoby zatrzymać tendencję do umacniania się naszej waluty? Zdaniem Piotra Bujaka, ekonomisty Banku Zachodniego WBK, w perspektywie kilku lat rozwiązaniem będzie przyjęcie przez Polskę euro.
Witold Koziński, kandydat na wiceprezesa NBP, mówił jakiś czas temu, że gdy za euro będziemy płacić około 3,4 złotego, w grę mogłyby wchodzić interwencje banku centralnego na rynku, które zmierzałyby do osłabienia naszej waluty. Przedstawiciele Rady Polityki Pieniężnej zareagowali na to przypominając, że zgodnie z założeniami polityki pieniężnej interwencje są możliwe tylko wówczas, gdy zagrożony jest cel inflacyjny NBP. Oznacza to, że bank centralny powinien interweniować wtedy, gdy złoty gwałtownie traci na wartości.