Czy akcje są na tyle tanie, że już opłaca się je kupować? Jednym z najczęściej używanych argumentów, które mają przemawiać za akumulowaniem akcji właśnie teraz, jest ich niska wycena. Coraz częściej można spotkać się z wypowiedziami, że ową "taniość" potwierdzają wskaźniki. Na pierwszy plan wysuwany jest historycznie niski współczynnik ceny do zysku dla szerokiego rynku. Dokładniejsze zbadanie tematu nie prowadzi jednak do jednoznacznych wniosków.
W 1993 roku C/Z dla wszystkich spółek notowanych na giełdzie był zbliżony do obecnego. Wynosił 13,3 (względem 12,6 w kwietniu br.). Tymczasem w roku 1994, mimo relatywnie niskiego poziomu wskaźnika, WIG stracił około 40 proc.
Część wskaźników ekonomicznych ma naturalną tendencję do powrotu w okolice średniej historycznej. Dla C/Z wszystkich spółek naszej giełdy wynosi ona około 24. Wzrost wartości ceny do zysku w najbliższym czasie jest bardziej prawdopodobny niż spadek. Należy pamiętać, że można go osiągnąć zarówno dzięki przyrostowi kapitalizacji, jak i zmniejszeniu zysków! W tym drugim przypadku naturze wskaźnika stałoby się zadość, lecz wątpię, by inwestor sugerujący się C/Z dla szerokiego rynku był zadowolony z takiego obrotu sprawy.
W pierwszych dwóch latach funkcjonowania giełdy w Polsce, gdy notowanych było zaledwie kilka lub kilkanaście firm, wskaźniki C/Z dla wszystkich spółek z GPW w Warszawie wynosiły odpowiednio 3,4 oraz 4,1. Specyfika tamtych czasów sprzyjała wykreowaniu bąbla spekulacyjnego, który pękł z hukiem, zrażając do inwestowania dużą część społeczeństwa. Trudno uznawać wskaźniki tamtego okresu za miarodajne. W okresie po 1992 roku współczynnik tylko raz był znacznie niższy niż obecnie. W roku 1995 wynosił 7,8. Aby osiągnąć ten poziom teraz, kapitalizacja giełdy musiałaby zmniejszyć się mniej więcej o połowę lub zyski spółek podwoić. Oczywiście bez zmiany poziomu notowań. Rok po owym rekordowo niskim poziomie współczynnika (w 1996) WIG wzrósł prawie dwukrotnie, sprowadzając relację kapitalizacji do zysków do poziomu 12,4. Po czym w kolejnym roku główny indeks naszej giełdy zyskał żałosne 2,3 proc., przy inflacji wynoszącej prawie 20 proc. Warto zauważyć, że tak słaby wynik poprzedzony był wskaźnikiem na poziomie bardzo bliskim teraźniejszemuWspółczynnik ceny do zysku liczony dla wszystkich spółek wynosił w kwietniu br. 12,6. Faktycznie, jest to 6 razy mniej niż w 2003 roku, gdy sięgał 79! Nie ma co, w porównaniu z sytuacją sprzed pięciu lat wyceny akcji mogą wydawać się atrakcyjne.
Trudno jednak znaleźć potwierdzenie, aby notowany obecnie poziom C/Z przesądzał o takim czy innym kierunku, w którym miałby podążyć rynek. Na pewno jego wysoki poziom nie przeszkadza we wzrostach. Na przekór pozornie drogim wycenom w 2003 roku, w kolejnym roku WIG zyskał 28 proc. Inny skrajnie wysoki odczyt współczynnika - w 2002 roku - poprzedzał wzrost WIG o 45 proc. w roku następnym.