Od 7 czerwca, czyli od ostatniej sesji przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, do dołka z 14 czerwca paryski indeks giełdowy CAC 40 stracił ponad 6,5 proc. Ta wyprzedaż była reakcją na wstrząs polityczny, jakim był triumf prawicowego, eurosceptycznego Zgromadzenia Narodowego w wyborach do europarlamentu i rozpisanie przez prezydenta Emmanuela Macrona przedterminowych wyborów prezydenckich. Ten szok zaczął już jednak mijać. Od 14 czerwca CAC 40 odbił się o ponad 3 proc. Dosyć ograniczona była też wyprzedaż francuskich obligacji. Rentowność dziesięciolatek przebiła co prawda 11 czerwca poziom 3,3 proc. i była najwyższa od listopada, ale później spadła poniżej 3,1 proc. (W trendzie wzrostowym jest ona już od grudnia). Sondaże co prawda się zmieniły, ale na niekorzyść ugrupowania prezydenta Macrona. Wynika z nich, że może się ono uplasować w wyborach dopiero na trzeciej pozycji. Pierwsze miejsce przypadnie Zgromadzeniu Narodowemu, któremu patronuje Marine Le Pen, a na drugą pozycję może liczyć radykalnie lewicowy Front Ludowy.
Choć zdobycie największej liczby głosów nie musi się przełożyć na bezpieczną większość w parlamencie (wybory parlamentarne we Francji odbywają się w dwóch turach, w okręgach jednomandatowych, wiele więc zależy od sojuszów między partiami na szczeblu lokalnym), to wydaje się prawdopodobne, że nowym premierem może zostać Jordan Bardella, 28-letni przewodniczący Zgromadzenia Narodowego. Wygląda na to, że francuski wielki biznes nie boi się tego scenariusza, a część jego przedstawicieli uznaje go za najrozsądniejszy wybór. Alternatywą dla ugrupowania Le Pen przestała bowiem już być zgrana karta w postaci Macrona i jego ekipy. Jest nią za radykalna lewica, zapatrzona w wenezuelskie wzorce.
Rozsądek fiskalny
Gdyby potraktować wszystkie obietnice Zgromadzenia Narodowego na poważnie, to przyczyniłyby się one do powiększenia francuskiego deficytu finansów publicznych o jakieś 80 mld euro. Mainstreamowy francuski Instytut Monteskiusza straszy nawet, że ta dziura powiększy się o 120 mld euro. W podobnym sposób ostrzegano jednak przed rządami Giorgii Meloni w 2022 r. Niektórzy analitycy spodziewali się wówczas, że deficyt finansów publicznych Włoch urośnie do 10 proc. PKB. Oczywiście nic takiego się nie stało, a Meloni prowadzi dużo ostrożniejszą politykę fiskalną niż się spodziewano. Francuski biznes liczy, że podobnie będzie pod rządami Zgromadzenia Narodowego. Ma ono prowadzić bardziej ostrożną politykę fiskalną niż zapisano w jego (wciąż niezaktualizowanym) programie z 2022 r. Będzie ono mogło uzasadnić ten zwrot trudną sytuacją fiskalną zostawioną w spadku przez partię Macrona. (Za sygnał rozczarowania świata finansów rządami obecnego prezydenta uznano choćby podjętą pod koniec maja decyzję agencji S&P o obcięciu francuskiego ratingu kredytowego z poziomu AA do AA-).
– Przyszedłem tu, by was uspokoić. Ograniczenia fiskalne obligują nas do podejmowania wyborów – zapewnił Bardella podczas spotkania z przedstawicielami MEDEF, czyli jednej z głównych francuskich organizacji biznesowych. O ile w poprzednich latach wyborczych różne zrzeszenia przedsiębiorców rytualnie potępiały polityczny klan Le Penów, o tyle obecnie nie biorą już udziału w tej nagonce. Za realne zagrożenie uznają bowiem Front Ludowy.