Hongkong był dawniej symbolem oszałamiającego sukcesu. Miejsce będące w połowie XIX w. małą wioską rybacką, stało się najpierw perłą w koronie Imperium Brytyjskiego, a później oknem Chińskiej Republiki Ludowej na świat kapitalistyczny oraz jednym z największych globalnych centrów finansowych. Było miejscem mieszania się cywilizacji oraz kultywowania wszelakiej wolności. W wyniku polityki decydentów z Pekinu straciło już jednak ten wizerunek. Stało się metropolią, w której Chiny kontynentalne coraz mocniej narzucają swoje porządki. Z miasta coraz częściej wyjeżdżają obywatele państw Zachodu, a za symbol spadku jego statusu zostało ostatnio uznane to, że Taylor Swift nie zdecydowała się na występ w Hongkongu w czasie swojej globalnej trasy koncertowej. Podupada też lokalny rynek finansowy i gospodarka. Można więc uznać, że Chińczycy zarzynają kurę, która w przeszłości przynosiła im złote jaja.
Słabnący rynek
Giełda w Hongkongu dawała w ostatnich latach zarobić głównie na spadkach. Hang Seng, jej główny indeks, stracił przez ostatnie 12 miesięcy około 20 proc. Przez ostatnie pięć lat spadł on natomiast o ponad 40 proc. i był w tym okresie najgorszym na świecie głównym indeksem giełdowym. O ile w szczycie z 2021 r. kapitalizacja rynku akcji w Hongkongu sięgała 7,78 bln USD, o tyle w zeszłym tygodniu wynosiła ona już tylko 4,71 bln USD. W lutym Hongkong spadł na piąte miejsce na liście największych rynków akcji. Pod względem kapitalizacji chwilowo wyprzedziły go Indie.
Rynek w Hongkongu nie jest jednak jeszcze całkowicie na dnie. Nadal on stanowi dla wielu inwestorów wygodną bramę do rynku Chin kontynentalnych (czemu służą połączenia tradingowe między giełdą w Hongkongu a parkietami w Szanghaju i w Shenzen). W 2023 r. doszło tam do 70 ofert publicznych, w ramach których zebrano łącznie 46,3 mld dolarów Hongkongu (23,39 mld zł lub 5,92 mld USD). W porównaniu z 2021 r. było ich jednak o 21 proc. mniej, a ich łączna wartość była o 56 proc. mniejsza. KPMG prognozuje, że w 2024 r. giełda w Hongkongu może znów wejść do pierwszej piątki największych rynków IPO. Mają się do tego przyczynić reformy regulacji, mające za zadanie m.in. przyciągnięcie na ten parkiet więcej start-upów technologicznych. Część analityków wskazuje jednak, że rynek ofert publicznych i tak będzie słabszy, niż był jeszcze „w starych dobrych czasach”, czyli przed 2020 r. O kiepskich nastrojach na rynku świadczy choćby to, że akcje wielu spółek wchodzących w zeszłym roku na giełdę, w dniu debiutu jedynie nieznacznie rosły lub spadały.
– Rynek w Hongkongu jest obecnie w bardzo niskim punkcie w porównaniu ze starymi dobrymi czasami z 2020 r. i lat wcześniejszych. Ogólnie nastroje się jeszcze w pełni nie poprawiły. Nie można się więc spodziewać, by rynek ofert publicznych szybko się podniósł lub stał się podobnie silny jak dawniej – Ringo Choi, kierownik do spraw IPO w regionie Azji i Pacyfiku w EY.