Czy krajom południa strefy euro grozi kryzys zadłużenia podobny do tego, który trwał od 2009 r. przez następne kilka lat? Tamten polegał m.in. na gwałtownej wyprzedaży i wzroście rentowności obligacji m.in. Grecji, Portugalii, Włoch czy Hiszpanii. Tym razem uwagę wzbudził wzrost rentowności włoskich obligacji dziesięcioletnich, która niedawno przekroczyła 5 proc., czyli poziom, którego nie obserwowano od 2012 r. Spread pomiędzy nią a dochodowością podobnych obligacji niemieckich przebił zaś pułap 200 pkt baz. Oczywiście Włochy nie są jedynym krajem, który w ostatnich kilkunastu miesiącach doświadcza istotnego wzrostu rentowności swoich papierów. Poszły one w górę też w innych państwach, w ślad za oczekiwaniami inwestorów dotyczącymi stóp procentowych. Włochy są jednak krajem mocno zadłużonym. Ich dług publiczny może na koniec 2023 r. wynieść 140 proc. PKB (co i tak będzie pewnym postępem, w pandemicznym 2020 r. sięgał 154,9 proc. PKB). W przyszłym roku będą musiały zrolować dług wart aż 24 proc. PKB. W takich warunkach o potknięcie fiskalne jest niezwykle łatwo. Na jesieni zeszłego roku rynki zmiotły brytyjski rząd kierowany przez Liz Truss, gdy zdecydowała się na dużą obniżkę podatków. Truss miała wówczas budżet w relatywnie o wiele lepszej kondycji niż włoski rząd kierowany przez Giorgię Meloni.
– Nie potrzeba wiele, by różnice pomiędzy rentownościami obligacji poszły w złym kierunku. Włochy są obecnie wrażliwe na jakiekolwiek wstrząsy wewnętrzne – twierdzi Lorenzo Codogno, były główny ekonomista włoskiego resortu finansów i zarazem założyciel firmy LC Macro.
Balansowanie fiskalne
Komisja Europejska prognozowała wiosną, że Włochy będą miały w tym roku deficyt finansów publicznych wynoszący 4,5 proc. PKB, a w 2024 r. 3,7 proc. PKB. Na koniec zeszłego roku sięgał on aż 8 proc. PKB. Ogromny deficyt nie był jednak winą rządu Meloni, który objął władzę dopiero pod koniec października 2022 r. Zostawili go „w spadku” Mario Draghi, premier w latach 2021–2022 (a wcześniej prezes Europejskiego Banku Centralnego), oraz Giuseppe Conte, premier w latach 2019–2021. Conte reprezentował lewicowy Ruch Pięciu Gwiazd, czyli ugrupowanie, które doprowadziło do przyjęcia ulgi podatkowej na modernizację domów. Ta ulga poważnie przyczyniła się do zdemolowania budżetu (w tym do wyłudzeń pieniędzy na dużą skalę), w ograniczonym stopniu wspierając gospodarkę realną. Conte wprowadził też gwarantowany dochód obywatelski dla najuboższych – do 780 euro miesięcznie na osobę. Meloni zlikwidowała te programy, a w celu naprawy budżetu sięgała po kontrowersyjne pomysły, takie jak podatek od nadzwyczajnych zysków banków (choć po tym, jak sprowokował przecenę akcji włoskich pożyczkodawców, rząd postanowił mocno go złagodzić). Utrzymywanie budżetu w ryzach będzie jednak trudne, zwłaszcza jeśli przyszły rok przyniesie dalsze pogorszenie koniunktury w gospodarce. Rząd Meloni nie jest też konsekwentny w kwestii „odpowiedzialności fiskalnej”. We wrześniu podwyższył cel deficytu finansów publicznych na ten rok z 4,5 proc. do 5,3 proc. PKB, a na 2024 r. z 3,7 proc. do 4,3 proc. PKB.
– Premier Meloni przesunęła granicę tego, co UE może zaakceptować w polityce fiskalnej, ale nie spodziewamy się, że sprowokuje ona spór z UE w krótkim terminie. Fundusze dostępne dla Włoch w ramach mechanizmu NextGenerationEU stanowią poważny powód, by Meloni dostosowała się do warunków Brukseli. Inwestorzy generalnie są skłonni dać Włochom kredyt zaufania tak długo, jak długo będą przekonani, że rząd posiada wsparcie UE – uważa Andrew Kenningham, ekonomista firmy badawczej Capital Economics. Choć jego zdaniem ryzyko kryzysu zadłużenia we Włoszech jest w krótkim i średnim terminie dosyć małe, to może ono wzrosnąć w dłuższym horyzoncie.