Takie wyniki sondażowe, jak ma prezydent Salwadoru Nayib Bukele, chciałby mieć każdy polityk. Poparcie dla niego w ostatnich miesiącach kształtowało się bowiem w przedziale od 84 do 96 proc. Te sondaże są uznawane za wiarygodne, choć prezydent Bukele często bywa oskarżany o autorytarne ciągotki. Sam z tego żartuje, nazywając się ironicznie „imperatorem Salwadoru” i „najfajniejszym dyktatorem na świecie”. Jest politykiem, który zdobył władzę na przekór dotychczasowemu skostniałemu układowi dwóch partii rządzących Salwadorem. Dużą popularność utrzymuje zaś głównie dzięki ostrej rozprawie z gangami terroryzującymi kraj przez wiele lat. Ów przedstawiciel pokolenia millenialsów (urodzony w 1981 r.) jest jednak znany na arenie międzynarodowej głównie ze swojego entuzjazmu wobec kryptowalut. Uczynił z Salwadoru pierwszy kraj na świecie, w którym bitcoin stał się legalnym środkiem płatniczym. Zrobił to, choć naraził się na gniew Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jego administracja inwestowała zaś państwowe pieniądze w bitcoiny. Niestety, kupowała „na górce”. Te inwestycje budzą więc wielkie kontrowersje.
Eksperyment walutowy
„Kupujemy na dołku. 150 nowych monet dodanych. #Bitcoinday #BTCsv” – zatweetował prezydent Bukele 6 września 2021 r. Kilka godzin później zamieścił kolejnego tweeta mówiącego, że Salwador zakupił dodatkowo 200 bitcoinów. Wówczas kurs bitcoina był w okolicach 52 tys. USD. 27 października Bukele tweetował o kolejnym zakupie bitcoinów „na dołku” – 420 BTC, przy notowaniach wynoszących ponad 60 tys. USD za 1 bitcoina. O „tanich” zakupach najpopularniejszej kryptowaluty prezydent zawiadamiał również w listopadzie, grudniu, styczniu i maju. Ostatnim razem tweetował o tym 1 lipca: „Salwador kupił dzisiaj #80 BTC po 19 tys. USD każdy. #Bitcoin jest przyszłością! Dziękuję za sprzedawanie tanio”. Portal internetowy nayibtracker.com wyliczył, że Salwador kupował bitcoiny po średniej cenie 46 tys. USD i stracił na tym jak na razie 56 proc., czyli 59 mln USD. Alejandro Zelaya, salwadorski minister finansów, twierdzi jednak, że żadnych strat poniesionych na bitcoinach nie było, gdyż nie doszło do odsprzedania krytpowalut po niższych cenach. Państwowy fundusz skupujący bitcoiny stanowi natomiast mniej niż 0,5 proc. państwowego budżetu. „Widzę, że niektórzy ludzie martwią się lub są zaniepokojeni rynkową ceną #bitcoina. Moja rada: przestańcie przyglądać się wykresowi i cieszcie się życiem. Jeśli zainwestowaliście w #BTC, to wasza inwestycja jest bezpieczna, a jej wartość znacząco wzrośnie po rynku niedźwiedzia. Cierpliwość jest kluczem” – pisał Bukele w połowie czerwca.
Czytaj więcej
Rynek kryptowalut wchodzi w nowy tydzień z rozpędem. Portugalski archipelag Madera oraz miasto Prospera w Hondurasie chcą podążyć drogą Salwadoru i przyjąć bitcoina jako oficjalny środek płatniczy.
Bitcoinowe inwestycje Salwadoru wyraźnie jednak nie podobają się MFW. W styczniu Fundusz zarekomendował Salwadorowi, by przestał uznawać bitcoina za legalny środek płatniczy. Eksperci MFW radzili również, by rozwiązać państwowy fundusz inwestujący w kryptowaluty. Ich zdaniem inwestowanie w tego typu aktywa jest zbyt ryzykowne dla budżetu.
Bukele widzi jednak w bitcoinie rewolucyjny środek płatniczy, który zmniejszy wykluczenie finansowe i przyciągnie inwestorów do jego kraju. Gdy w czerwcu 2021 r. Kongres Salwadoru uznał bitcoina za legalny środek płatniczy (funkcjonujący obok dolara USA), Bukele kusił przedsiębiorców z branży kryptowalutowej, że zapewni im tani prąd do zasilania komputerów „kopiących” bitcoiny. Owa energia miała być przy tym w 100 proc. ekologiczna – pochodziłaby z wulkanicznych źródeł geotermalnych. Każdemu obywatelowi Salwadoru, który zainstalował specjalny portfel bitcoinowy, rząd wypłacił premię wynoszącą równowartość 30 USD w bitcoinach. Czy jednak te działania wystarczająco mocno spopularyzowały bitcoina w Salwadorze?