Kontynuacja rządów Macrona czy czas wielkiej zmiany politycznej?

Niektórzy analitycy uważają, że Marine Le Pen miałaby dużo większe szanse na zwycięstwo, gdyby wybory odbyły się na jesieni. Jak dotąd bowiem sytuacja gospodarcza (a szczególnie inflacja) nie jest na tyle zła, by poważnie zaszkodzić reelekcji obecnego prezydenta.

Publikacja: 10.04.2022 11:15

Kontynuacja rządów Macrona czy czas wielkiej zmiany politycznej?

Foto: Bloomberg

 

Na pierwszy rzut oka można uznać, że francuski prezydent Emmanuel Macron ma już zapewnioną reelekcję. Ostatnie sondaże, przed niedzielną pierwszą turą wyborów prezydenckich, dają mu poparcie od 25 proc. do 28 proc. Na drugim miejscu znajduje się Marine Le Pen, kandydatka nacjonalistycznego Zjednoczenia Narodowego, mająca od 18 proc. do 24 proc. poparcia. Trzecią pozycję zajmuje w sondażach Jean-Luc Mélenchon, polityk radykalnej lewicy, mający około 15 proc. poparcia. Na kolejnych miejscach znajdują się: Éric Zemmour, radykalnie prawicowy publicysta (9,5–12 proc.), Valérie Pécresse, kandydatka umiarkowanie prawicowych Republikanów (8,5–10 proc.), i Yannick Jadot, polityk Zielonych (4,5–6,5 proc.). Każdy z pozostałych sześciu kandydatów ma poparcie mniejsze niż 5 proc. Symulacje wyborcze sugerują, że w drugiej turze Macron wygra z lekką przewagą (ale jeden sondaż daje zwycięstwo Le Pen). Już raz z nią zwyciężył. W 2017 r. miał w pierwszej turze 24 proc. głosów, gdy ona 21,3 proc., a w drugiej wygrał, zdobywając aż 66,1 proc. poparcia.

Francuskiego prezydenta może niepokoić jednak to, że jego przewaga nad Le Pen w ostatnich tygodniach szybko topniała. Zaczął więc mobilizować swoich zwolenników, snując wizję zdobycia przez „ekstremistów" władzy nad Francją. – Nie wierzcie komentatorom ani sondażom, mówiącym, że to niemożliwe i że „wybory są już wygrane, a wszystko będzie w porządku". Popatrzcie na nas i na siebie pięć lat temu. Ludzie mówili, że nasze zwycięstwo będzie niemożliwe. Spójrzcie na brexit i na wiele wyborów, których wyniki wydawały się niemożliwe – mówił Macron w zeszły weekend podczas wiecu wyborczego. Czyżby naprawdę się obawiał, że może przegrać?

Gospodarka i wojna

Pięć lat temu Macron prezentował się jako kandydat zrywający z dotychczasowymi układami politycznymi. Choć wcześniej był m.in. bankierem inwestycyjnym oraz ministrem gospodarki, to zdołał przekonać Francuzów, że jego ruch polityczny En Marche! jest świeżą siłą, która będzie skutecznie reformować kraj. Macron ma już jednak za sobą niemal pełną kadencję rządów obfitujących w kontrowersyjne i niepopularne decyzje, które m.in. sprowokowały gwałtowne protesty uliczne ruchu żółtych kamizelek. Mógł liczyć na to, że wojna w Ukrainie zwiększy jego popularność. Naśladowanie przez niego stylu ubioru ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i nieudane telefoniczne próby nakłonienia Putina do przerwania agresji nie zrobiły jednak dobrego wrażenia na wyborcach.

Problem z powodu wojny ma również Marine Le Pen, przez wiele lat prezentująca prorosyjskie poglądy. Po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę nawet ona musiała potępić wojnę i oddać na przemiał tysiące ulotek wyborczych, na których występowała obok Putina. O ile pięć lat temu skutecznie przekonano Francuzów, że Le Pen jest „faszystką" i „nieodpowiedzialną populistką", o tyle obecnie ma ona bardziej umiarkowany wizerunek. Stara się pozycjonować jako przedstawicielka nowoczesnej prawicy, a z programu wyborczego wyrzuciła postulaty o wyjściu Francji z UE i ze strefy euro. Uznała, że są one nierealne. Le Pen może także liczyć na demobilizację elektoratu lewicowego, który nie przepada za Macronem i postrzega go często jako „prezydenta bogatych".

– Le Pen prowadzi bardzo inteligentną i niepolemiczną kampanię, koncentrującą się na tym, co obchodzi większość francuskich wyborców, czyli na sile nabywczej. Wydaje się ona bardziej wyedukowana w sprawach ekonomicznych, niż była w 2017 r. Naszym zdaniem szanse na to, że może ona wygrać wybory, wciąż są jednak bardzo małe – mówi „Parkietowi" Christopher Dembik, szef działu analiz makroekonomicznych Saxo Banku.

Gdyby jednak Le Pen udało się wygrać wybory, to jaką politykę prowadziłaby jako prezydent? Zapewne jej rządy byłyby ciosem w plany dalszej federalizacji Unii Europejskiej. Jakie stanowisko zajmowałaby wobec Rosji? Wiele wskazuje, że mogłoby ono być jeszcze słabsze niż Macrona. Być może udałoby się jej też doprowadzić do poważnych zmian w polityce wewnętrznej – w takich obszarach, jak imigracja czy walka z przestępczością. (Część z tych zmian zapewne zablokowałyby jednak sądy). Jej polityka gospodarcza raczej nie przyniosłaby żadnych większych wstrząsów.

– Jej głównym sloganem jest: „Oddajmy Francuzom ich pieniądze". Zaproponowała kilka cięć podatków, na przykład obniżkę VAT na energię z 20 proc. do 5,5 proc. oraz zniesienie podatku dochodowego dla osób poniżej 30. roku życia. Proponuje również pożyczkę narodową o nominalnej rocznej stopie procentowej wynoszącej 2 proc. (znaną jako „grand emprunt"), z której przychody przeznaczono by na inwestycje w nowe technologie. To jedyna propozycja z jej programu wyborczego, która jest naszym zdaniem nonsensem ekonomicznym. Po co Francja miałaby pożyczać od swoich obywateli na 2 proc., skoro może zdobywać finansowanie na rynkach przy rentowności bliskiej zeru w okresie dziesięciu lat? To byłoby bardzo kosztowne dla finansów publicznych – zauważa Dembik.

– Zarówno Le Pen, jak i Zemmour zapowiedzieli, że nie zwołają referendum dotyczącego dalszej obecności w UE, więc ryzyko „frexitu" nie będzie straszyło rynków tak mocno, jak pięć lat temu. Oboje kandydaci są jednak twardymi eurosceptykami i zagroziliby dalszej integracji europejskiej. Niektóre plany Le Pen, takie jak brak podatku dochodowego dla osób mających mniej niż 30 lat i obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat dla ludzi, którzy przepracowali 40 lat, będą krokiem wstecz i pogorszą pozycję fiskalną kraju. To spowodowałoby, że rentowności francuskich obligacji wzrosłyby w porównaniu z niemieckimi, a rynek akcji przynosiłby niższą stopę zwrotu niż niemiecki – uważa Jessica Hinds, ekonomistka z firmy badawczej Capital Economics.

Niepewne czasy

W prawdopodobnej reelekcji Macrona może pomóc to, że sytuacja gospodarcza we Francji nie była w ostatnich miesiącach zła. Przez cały 2021 r. francuski PKB wzrósł aż o 7 proc., czyli najszybciej od 52 lat. Takie tempo wzrostu było co prawda w dużym stopniu odbiciem po kryzysie z 2020 r., ale Francji udało się szybciej odrobić covidowe straty w gospodarce niż na przykład Niemcom. Danych o PKB za pierwszy kwartał jeszcze nie ma, ale różne wskaźniki pośrednie sugerowały nadal dosyć solidny wzrost gospodarczy. Na przykład łączny wskaźnik PMI dla francuskiego przemysłu i sektora usług sięgnął w marcu 56,3 pkt, czyli najwyższego poziomu od ośmiu miesięcy. Stopa bezrobocia spadła w czwartym kwartale do 7,3 proc. Co prawda była wówczas wyższa niż na przykład w Polsce, ale jak na Francję był to dobry wynik. Sześć lat temu przekraczała 10 proc.

– Gospodarka Francji jest w zadziwiająco przyzwoitej kondycji w tej kampanii wyborczej. Odrobiła straty po pandemii szybciej niż inne główne gospodarki strefy euro. Macron przypisuje sobie za to zasługę, co ma pewne uzasadnienie, choćby ze względu na wsparcie, jakie rząd zapewnił gospodarce w trakcie pandemii. Zwiększyło ono zadłużenie kraju, ale nie bardziej niż w podobnych krajach. Francuski audytor fiskalny stwierdził jednak, że następny budżet powinien być ambitny w redukcji długu w średnim terminie – wskazuje Hinds.

Dług publiczny Francji zwiększył się przez ostatnie pięć lat z 98,3 proc. PKB do 113,5 proc. PKB. Inwestorzy jak na razie jednak zbytnio nie przejmują się jego rozmiarem. Co prawda rentowność francuskich obligacji dziesięcioletnich mocno w ostatnich miesiącach wzrosła i w tym tygodniu przekraczała 1,1 proc., ale wróciła dopiero na poziom z 2015 r. Inflacja we Francji jest też wciąż wyraźnie niższa niż w innych dużych gospodarkach w UE. W marcu wyniosła ona 4,5 proc. r./r. (co było jednak najwyższym poziomem od 1985 r.).

– Inflacja dopiero zaczyna wymykać się spod kontroli i nie doświadczamy jeszcze presji inflacyjnej o pełnej mocy. Gdyby wybory odbyły się trzy–sześć miesięcy później, to myślę, że Le Pen miałaby dużo większe szanse na zwycięstwo. Rząd i Macron byliby obwiniani o to, że nie podejmują wystarczających działań, by pomagać ludziom biednym – twierdzi Dembik.

Wygląda więc na to, że sam kalendarz wyborczy może zapewnić Macronowi reelekcję. Czy jednak jego ewentualna druga kadencja przyniesie Francji dalsze reformy i pobudzenie gospodarki? Ta kadencja nie zapowiada się na łatwą. Władze Francji będą musiały się mierzyć z zagrożeniem w postaci wyższej inflacji i wolniejszego wzrostu PKB. Przede wszystkim jednak Francja będzie musiała sobie radzić z powstającym na naszych oczach nowym ładem geopolitycznym i ze zmienioną w nim rolą Rosji, Chin, Niemiec, USA oraz państw naszego regionu. Ten czas będzie wymagał od francuskiego prezydenta wizjonerskiego przywództwa. Czy jednak może on je zapewnić?

Gospodarka światowa
Komu sprzyjają fortuna i sondaże na ostatniej prostej kampanii?
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Gospodarka światowa
Czy hazard wykreuje prezydenta USA? Bukmacherzy lepsi niż Instytut Gallupa
Gospodarka światowa
Warren Buffett pozbywa się akcji Apple. Miliarder gromadzi gotówkę
Gospodarka światowa
Kurs akcji pomnożony przez 70 tysięcy. Kto się tak obłowił?
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Gospodarka światowa
Październik na minusie. W czwartek Wall Street pogrążona przez Big Tech
Gospodarka światowa
Rośnie zaufanie amerykańskich konsumentów