Na pierwszy rzut oka można uznać, że francuski prezydent Emmanuel Macron ma już zapewnioną reelekcję. Ostatnie sondaże, przed niedzielną pierwszą turą wyborów prezydenckich, dają mu poparcie od 25 proc. do 28 proc. Na drugim miejscu znajduje się Marine Le Pen, kandydatka nacjonalistycznego Zjednoczenia Narodowego, mająca od 18 proc. do 24 proc. poparcia. Trzecią pozycję zajmuje w sondażach Jean-Luc Mélenchon, polityk radykalnej lewicy, mający około 15 proc. poparcia. Na kolejnych miejscach znajdują się: Éric Zemmour, radykalnie prawicowy publicysta (9,5–12 proc.), Valérie Pécresse, kandydatka umiarkowanie prawicowych Republikanów (8,5–10 proc.), i Yannick Jadot, polityk Zielonych (4,5–6,5 proc.). Każdy z pozostałych sześciu kandydatów ma poparcie mniejsze niż 5 proc. Symulacje wyborcze sugerują, że w drugiej turze Macron wygra z lekką przewagą (ale jeden sondaż daje zwycięstwo Le Pen). Już raz z nią zwyciężył. W 2017 r. miał w pierwszej turze 24 proc. głosów, gdy ona 21,3 proc., a w drugiej wygrał, zdobywając aż 66,1 proc. poparcia.
Francuskiego prezydenta może niepokoić jednak to, że jego przewaga nad Le Pen w ostatnich tygodniach szybko topniała. Zaczął więc mobilizować swoich zwolenników, snując wizję zdobycia przez „ekstremistów" władzy nad Francją. – Nie wierzcie komentatorom ani sondażom, mówiącym, że to niemożliwe i że „wybory są już wygrane, a wszystko będzie w porządku". Popatrzcie na nas i na siebie pięć lat temu. Ludzie mówili, że nasze zwycięstwo będzie niemożliwe. Spójrzcie na brexit i na wiele wyborów, których wyniki wydawały się niemożliwe – mówił Macron w zeszły weekend podczas wiecu wyborczego. Czyżby naprawdę się obawiał, że może przegrać?
Gospodarka i wojna
Pięć lat temu Macron prezentował się jako kandydat zrywający z dotychczasowymi układami politycznymi. Choć wcześniej był m.in. bankierem inwestycyjnym oraz ministrem gospodarki, to zdołał przekonać Francuzów, że jego ruch polityczny En Marche! jest świeżą siłą, która będzie skutecznie reformować kraj. Macron ma już jednak za sobą niemal pełną kadencję rządów obfitujących w kontrowersyjne i niepopularne decyzje, które m.in. sprowokowały gwałtowne protesty uliczne ruchu żółtych kamizelek. Mógł liczyć na to, że wojna w Ukrainie zwiększy jego popularność. Naśladowanie przez niego stylu ubioru ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i nieudane telefoniczne próby nakłonienia Putina do przerwania agresji nie zrobiły jednak dobrego wrażenia na wyborcach.