Pozew ma dotyczyć decyzji czeskiego banku centralnego, która zmusiła Capital Partners do faktycznego zakończenia działalności.
W grudniu zeszłego roku CNB czasowo zakazał Capital Partners prowadzenia działalności za granicą. Nałożył również na ten dom maklerski 20?mln koron (3,2 mln zł) grzywny. Decyzja banku centralnego była związana z aferą wokół Capital Partners, która wybuchła kilka miesięcy wcześniej na Węgrzech.
W lutym 2010 r. funkcjonariusze węgierskiego nadzoru rynków finansowych (PSZAF) przeszukali biura Capital Partners w Budapeszcie. Aresztowano jednego z pracowników tego domu maklerskiego, zarzucając mu oszustwo. Zawieszono również licencje wszystkim 70 brokerom pracującym dla Capital Partners na Węgrzech. Powód tej akcji nie został jak dotąd wystarczająco wyjaśniony. PSZAF uzasadnił ją tym, że dom maklerski obciążał klientów nadmiernie wysokimi opłatami, które transferował następnie na konta w rajach podatkowych. Regulator podejrzewał również, że pracownicy Capital Partners wyłudzali pieniądze od klientów, obracając nieistniejącymi akcjami. Zarzut ten nie został jak dotąd udowodniony.
– Te oskarżenia to kompletny nonsens. Gdyby coś zginęło z kont naszych klientów, CNB natychmiast zakazałby nam działalności – tłumaczył się wówczas Tomas Vavrinec, dyrektor w Capital Partners.
CNB, pod wpływem węgierskiej afery, postanowił się przyjrzeć działalności tego domu maklerskiego. Po kontroli uznał, że Capital Partners złamał regulacje, przekazując profile inwestycyjne swoich klientów pośrednikom i nie nadzorował dostatecznie dobrze, w jaki sposób pośrednicy je wykorzystywali. CNB zarzuca też temu domowi maklerskiemu, że w rekomendacjach dla klientów nie rozróżniał faktów od szacunków i opinii. Ponadto uznał, że Capital Partners prowadził transakcje z udziałem aktywów klientów zbyt często, tak, żeby zebrać od nich jak największe prowizje i opłaty. To właśnie za te zarzuty CNB ukarał Capital Partners. Dom maklerski uważa oskarżenia za bezpodstawne.