Niewyczerpany potencjał Brazylii

Rozmowa z Williamem Landersem, dyrektorem zarządzającym BlackRock, odpowiadającym za inwestycje towarzystwa w Ameryce Łacińskiej

Aktualizacja: 26.02.2017 23:15 Publikacja: 26.03.2011 09:49

Niewyczerpany potencjał Brazylii

Foto: Archiwum

[b]Z danych spółki EPFR Global wynika, że w ubiegłym roku do funduszy akcji inwestujących w Ameryce Łacińskiej napłynęło netto 1,7 mld USD, po 11,1 mld USD w 2009 r. To tylko ułamek napływów do wszystkich funduszy rynków wschodzących, nawet biorąc poprawkę na to, że rynki latynoamerykańskie są mniejsze niż np. azjatyckie. Czy to znaczy, że Ameryka Łacińska nie jest popularna wśród inwestorów? [/b]

Nie sądzę, żeby Ameryka Łacińska była niepopularna. W 2009 r., który był okresem odbicia na światowych rynkach finansowych, rynki latynoamerykańskie zyskały najmocniej. To naturalne, że w ubiegłym roku inwestorzy rozglądali się za  giełdami, które zostały w tyle. Mimo to, do naszych funduszy latynoamerykańskich napłynęło w ub.r. sporo pieniędzy, choć mniej niż rok wcześniej.

[b]Jak dużym zainteresowaniem cieszą się rynki Ameryki Łacińskiej wśród polskich inwestorów?[/b]

Fundusze akcji Ameryki Łacińskiej to drugi najpopularniejszy, po funduszach surowcowych, produkt BlackRock w Polsce. Polacy ulokowali w nich ponad 200 mln zł. Tylko w ostatnich sześciu miesiącach wartość aktywów funduszu BGF Latin America wzrosła u was o 25 proc. W połowie ub.r. udostępniliśmy polskim inwestorom jednostki tego funduszy denominowane w złotych. Wybraliśmy go spośród 650 funduszy BlackRock. To pokazuje, jaka jest nasza ocena zainteresowania Polaków takimi produktami.

[b]Ostatnie dwa lata były jednak dla funduszy rynków wschodzących udane. W tym roku kapitał szybko z nich ucieka. Dlaczego?[/b]

Globalni inwestorzy przenoszą się z rynku na  rynek. Ostatnio mogli kierować się tym, że w USA od pewnego czasu wyraźne jest ożywienie gospodarcze, widać je też w Europie. A akcje w tych regionach są na tle historycznym bardzo atrakcyjnie wyceniane. Wielu inwestorów zdecydowało się więc na sprzedaż akcji z rynków wschodzących na rzecz tych z rynków dojrzałych. Kapitał wycofywali głównie z pasywnych funduszy rynków wschodzących, czyli ETF. Z naszych funduszy odpłynęło relatywnie mało środków, w porównaniu z ich napływem w poprzednich latach.

[b]Kiedy kapitał może znów zawrócić?[/b]

Strumień kapitału może raz płynąć w tę stronę, a raz w inną, ale wszystkie powody, dla których inwestorzy unikali do niedawna rynków dojrzałych, takie jak poziom zadłużenia rządów i słabe perspektywy wzrostu wydatków konsumpcyjnych, są nadal w mocy. Także w Ameryce Łacińskiej od strony fundamentalnej nic nie zmieniło. Wszystkie motywy do inwestowania w tym regionie, które istniały w 2009 i 2010 r., nadal są aktualne w 2011 r. Wyceny akcji są tam atrakcyjne, a tak dobrych uwarunkowań demograficznych nie znajdzie się nigdzie indziej na rynkach wschodzących.

Proszę też zauważyć, że w gospodarkach dojrzałych stopy procentowe pozostają bardzo niskie. Z kolei państwa rozwijające się, gdzie istnieją obawy o nadmierną inflację, już zaostrzają politykę pieniężną. Jeśli inflacja okaże się kolejnym źródłem nerwowości na rynkach, to w zakresie działań zapobiegawczych rynki wschodzące wyprzedzają rynki dojrzałe.

[b]Powiedział pan, że wyceny akcji w Ameryce Łacińskiej są nadal atrakcyjne. Ale po dwóch latach silnej hossy wielu inwestorów może w to wątpić. Wiele giełd z tego regionu przebiło przedkryzysowe szczyty, niekiedy już w 2009 r. [/b]

Zakłada pan, że przed kryzysem wyceny na rynkach latynoamerykańskich były odpowiednie. A ja nie mam przekonania, że tak było. Proszę spojrzeć na Brazylię, największy rynek tego regionu, mający 67-proc. udział w indeksach Ameryki Łacińskiej. Jest to rynek najgłębszy i najbardziej płynny, na którym w minionych pięciu latach doszło do ponad 100 debiutów. Wskaźnik cena do zysków prognozowanych na 2011 r. wynosi tam obecnie 10,5. W porównaniu z innymi rynkami, to mało.

To prawda, że jeszcze pięć–-siedem lat temu wskaźnik ten wynosił 7–8, ale wówczas Brazylia nie była jeszcze bardzo atrakcyjnym rynkiem dla inwestorów, wciąż była w trakcie głębokich reform gospodarczych. Dzięki tym reformom, kryzys finansowy z 2008 r. praktycznie Brazylii nie dotknął, a kolejne dwa lata były dla tej gospodarki udane. Dlaczego więc brazylijskie akcje miałyby być notowane z dyskontem wobec innych rynków?

[b]Jakie są zatem największe atuty Brazylii?[/b]

To kraj charakteryzujący się ocenami wiarygodności kredytowej na poziomie inwestycyjnym, dysponujący 300 mld USD rezerw walutowych, mający 200 mln mieszkańców i wyjątkowo szybko rosnącą klasę średnią. Jest to więc gospodarka napędzana popytem wewnętrznym, ale dysponująca też bogatymi zasobami naturalnymi.

[b]Jak jednak prognozuje w niedawnym raporcie Citigroup, w najbliższych czterech dekadach najszybciej będą się rozwijały Azja i Afryka. O ile udział tych regionów w światowej gospodarce będzie rósł, o tyle udział Ameryki Łacińskiej zmaleje z 9 do 8 proc. światowego PKB. Co więcej, wśród 11 państw, które będą według Citi motorami wzrostu gospodarczego, nie ma ani jednego latynoamerykańskiego.[/b]

Czy Indie mają ogromny potencjał? Z pewnością. Mają miliard mieszkańców i infrastrukturę godną lat 30. lub 40. Ale jeśli szukamy demokratycznego kraju, który będzie się charakteryzował stabilnym wzrostem gospodarczym, wspieranym przez ducha przedsiębiorczości i dobrze zarządzane spółki, to Brazylia jest dobrym wyborem. Jeśli uda się jej uprościć system podatkowy i prawo pracy, aby spółki mogły łatwiej zatrudniać i zwalniać, może się rozwijać w tempie 6–7 proc. rocznie przez wiele lat. Jeśli chodzi o inne państwa Ameryki Łacińskiej, np. Meksyk, który jest silnie uzależniony od koniunktury w USA, nie upieram się, że będą one należały do najbardziej dynamicznych gospodarek świata.

[b]Brazylia już dziś jest jednak piątą lub siódmą największą gospodarką świata, w zależności od sposobu liczenia PKB. Jej mieszkańcy są też zamożniejsi niż obywatele innych państw BRIC, czyli Rosji, Indii i Chin. Czy to nie oznacza, że siłą rzeczy proces nadganiania Zachodu będzie w Brazylii coraz wolniejszy?[/b]

Zgadzam się, że żaden kraj nie będzie w najbliższych latach rozwijał się tak szybko, jak Chiny i Indie, bo żaden nie ma tak gigantycznej populacji, którą trzeba wyrwać z ubóstwa. W Brazylii w ostatnich ośmiu latach 30 mln ludzi przekroczyło linię ubóstwa. Dwie trzecie jej populacji stanowi dziś niższa i wyższa klasa średnia. Prognozy sugerują, że w 2015 r. odsetek ten będzie wynosił  80?proc. Chiny nie są nawet w połowie tej drogi.

Ale na tle innych państw rozwijających się, Brazylia ma ogromny potencjał. Proszę zauważyć, że aby wykarmić rzeszę Chińczyków i Hindusów, potrzeba dobrej jakości gruntów ornych i pod hodowlę zwierząt. A w tych krajach ich brakuje. Brazylia może podwoić areał takich gruntów bez szkody dla środowiska. Będzie więc jednym z najważniejszych na świecie dostawców produktów żywnościowych. Dzięki obecnym inwestycjom Petrobrasu stanie się też dużym eksporterem ropy naftowej, a już dziś sprzedaje najlepszą na świecie rudę żelaza.

[b]Uzależnienie od eksportu surowców nie kojarzy się ze stabilnym modelem wzrostu gospodarczego.[/b]

Kondycja wielu azjatyckich gospodarek jest silnie powiązana z koniunkturą w światowym handlu. Z kolei takie kraje jak Rosja, są uzależnione od eksportu produktów jednej kategorii, w tym przypadku ropy i gazu. Ale w Brazylii niespełna  10?proc. PKB pochodzi z eksportu, a żaden produkt nie ma w nim większego udziału niż 9 proc. Chiny są najważniejszym partnerem handlowym Brazylii, ale przypada na nie tylko 14 proc. eksportu. Wynika z tego, że mniej niż 1,5 proc. brazylijskiej produkcji trafia do Chin. Brazylia dysponuje więc wieloma motorami wzrostu gospodarczego. Z jednej strony są bogactwa naturalne, ale z drugiej –?kwitnąca klasa średnia. Może stawiać na wzrost w oparciu o popyt zewnętrzny i wewnętrzny.

[b]A jak to wygląda w innych krajach Ameryki Łacińskiej?[/b]

W Chile 60 proc. eksportu stanowi miedź, a eksport z kolei odpowiada za 40 proc. PKB. Można powiedzieć, że gospodarka tego kraju w  25?proc. opiera się na miedzi. W najbliższym czasie na świecie nie zostanie uruchomionych wiele nowych kopalń tego surowca, więc jego ceny pozostaną zapewne wysokie. Popyt będą napędzały m.in. Chiny. Pod tym względem Chile jest w doskonałej sytuacji. Produkcja miedzi jest tam niemal w całości kontrolowana przez rząd, który przychody z tego tytułu lokuje w różne państwowe fundusze. Ale chilijska gospodarka jest niewielka, w indeksach akcji Ameryki Łacińskiej ma około 7-proc. udział, a my mamy tam tylko 3 proc. naszego kapitału. Dla Meksyku i Wenezueli bardzo ważna jest z kolei ropa naftowa.

[b] Jaki potencjał ma Argentyna? Coraz częściej można usłyszeć, że wychodzi ona z kryzysu, z którym się zmagała...[/b]

... od 100 lat. Wcześniej Argentyna była piątą największą gospodarką świata, dziś jest może 50. Miejmy nadzieję, że jej historii nie powtórzy Brazylia, która obecnie jest piąta. Według mnie argentyński rząd wciąż nie przestrzega reguł, które innym krajom wschodzącym pozwoliły się pozbyć łatki ryzykownych. Z jednej strony są tam sektory ściśle regulowane przez rząd. Ceny elektryczności, ropy, usług telekomunikacyjnych są ustalane na bardzo niskim poziomie. Nikt tam więc nie inwestuje. Aby przyciągnąć inwestorów, rząd powinien pozwolić na wzrost cen w tych sektorach. To jednak podbiłoby inflację, która już jest bardzo wysoka. Oficjalnie wynosi kilkanaście procent, ale faktycznie jest bliska 25 proc. A argentyński bank centralny, podobnie jak wenezuelski, nie ma silnego mandatu do kontrolowania dynamiki cen. Realne stopy procentowe są w efekcie ujemne. Stan gospodarki Argentyny najlepiej obrazuje to, że przez pewien czas musiała ona importować wołowinę, której tradycyjnie była eksporterem.

Historia uczy, że jedynym sposobem na opanowanie tego bałaganu jest zdyscyplinowana polityka fiskalna i pieniężna. Ale jeśli rząd wejdzie na tę ścieżkę, przez pewien czas będzie to hamowało wzrost gospodarczy. Tak czy inaczej, Argentyna nie jest obecnie atrakcyjna dla inwestorów.

[b]Pod koniec ub.r. sporo mówiło się o tzw. wojnie walutowej. Termin ten wprowadził do obiegu brazylijski minister finansów Guido Mantega, odnosząc się do polityki taniego pieniądza w USA, która według niego skutkuje aprecjacją walut państw rozwijających się. Dlaczego władze Brazylii boją się silnego reala, skoro jej gospodarka nie jest mocno uzależniona od eksportu?[/b]

To prawda, że koncern Vale sprzeda Chińczykom tyle samo rudy żelaza niezależnie od tego, czy real będzie kosztował 2 USD, czy 1,5 USD. To samo dotyczy brazylijskich eksporterów płodów rolnych, tym bardziej że wzrost cen tych towarów zniwelował częściowo aprecjację reala. Rząd może się natomiast niepokoić tym, że silniejsza waluta pobudza import, stanowiący konkurencję dla rodzimych producentów. Największym problemem jest jednak nie kurs reala, ale jego zmienność. To głównie ją rząd chce zmniejszyć.

[b]W tym celu Brazylia, podobnie jak rządy niektórych innych państw rozwijających się, wprowadzała w ostatnich miesiącach rozmaite ograniczenia napływu kapitału. Jak wpłynie to na stosunek inwestorów do Ameryki Łacińskiej?[/b]

Brazylia podniosła m.in. podatki dla zagranicznych nabywców brazylijskich obligacji, aby ograniczyć napływ gorącego kapitału. Tamtejszy bank centralny walczy bowiem z inflacją i podnosi stopy procentowe, co jednak przyciąga więcej pieniędzy na rynek papierów dłużnych. Inwestorzy mogliby zostać zniechęceni, gdyby rząd wprowadzał kolejne ograniczenia. Zwłaszcza gdyby ustanowił minimalny okres inwestycji, co nie pozwalałoby na wycofanie kapitału w każdej chwili, jak to jest obecnie w Wenezueli czy Argentynie. Ale mam nadzieję, że tego nie zrobi. Brazylijskie władze zdają sobie sprawę, że potrzebują więcej zagranicznych inwestycji. Wiedzą też, że muszą podnosić konkurencyjność rodzimego przemysłu. To wymaga obniżania podatków, kosztów pracy itd. Wówczas więcej firm będzie inwestowało, a większe moce produkcyjne ograniczą presję inflacyjną.

Gospodarka światowa
Inflacja słabnie, ale nie na tyle, by banki centralne odetchnęły z ulgą
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Gospodarka światowa
Wzrost cen słabnie, ale europejski przemysł ma zadyszkę
Gospodarka światowa
Inwestorzy nie przestraszyli się wyniku pierwszej tury wyborów
Gospodarka światowa
Jak rynki przyjęły sukces Le Pen w wyborach we Francji
Materiał Promocyjny
NIS2 - skuteczne metody zarządzania ryzykiem oraz środki wdrożenia
Gospodarka światowa
Bułgaria. Kraj, który znów minął się ze strefą euro
Gospodarka światowa
Skrajna prawica zwyciężyła. Nie wiadomo jednak czy zdoła stworzyć rząd