Kluczowym wydarzeniem dla inwestorów z całego świata będzie zaplanowane na piątek wystąpienie Bena Bernankego, szefa Fedu, na sympozjum w Jackson Hole. Ma on tam przedstawić wizję polityki amerykańskiego banku centralnego na nadchodzące miesiące. Inwestorzy liczą przede wszystkim, że zasugeruje rozpoczęcie nowej rundy ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej (QE3). Część analityków wskazuje jednak, że nowa runda QE może się mocno różnić od poprzednich i być słabszą odpowiedzią na kryzys.
Subtelniejsza opcja
Quantitative Easing polega na skupowaniu przez Fed obligacji (głównie skarbowych) z rynku wtórnego. To ma za zadanie obniżyć ich rentowność i przez to zwiększyć dostępność kredytu w gospodarce. Elektroniczne pieniądze tworzone przez bank centralny na potrzeby tej operacji trafiają do banków i funduszy, które dzięki temu mają więcej środków na inwestowanie – co często prowadzi do wzrostu cen akcji i surowców. „Druk" nowego pieniądza przeciwdziała też deflacji i prowadząc do osłabienia dolara, zwiększa konkurencyjność amerykańskiego eksportu. Podczas QE1 (między grudniem 2008 r. a marcem 2010 r.) Fed skupił z rynku papiery warte 1,7 bln USD, a w czasie QE2 (listopad 2010 r. – czerwiec 2011 r.) warte 600 mld USD. Czy teraz będzie podobnie?
Według analityków Barclaysa obecna bardzo niska rentowność amerykańskiego długu sugeruje, że rynek spodziewa się zakupów przez Fed obligacji wartych 500–600 mld USD. Barclays wskazuje jednak, że inwestorów może spotkać zawód, gdyż Rezerwa Federalna dużo ostrożniej podchodzi obecnie do QE niż rok temu. Argumentami za dalszą rundą ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej są zwalniający wzrost gospodarczy oraz kiepska sytuacja na rynku akcji. Jednakże przeciw QE jest trzech szefów regionalnych oddziałów Fedu – w 2010 r. QE2 przegłosowano jednogłośnie. O ile rok temu zmartwieniem Bernankego była deflacja, to teraz ruchy Fedu ogranicza przyspieszająca inflacja.
Czytaj i komentuj: Fed nie ma cudownej recepty
Fed ma jednak też do wyboru kilka opcji mniej radykalnych niż QE3. Bernanke zapowiedział w lipcu, że jego instytucja może reinwestować pieniądze uzyskane z długu skupionego na rynku w obligacje o dłuższym okresie zapadalności, co zmniejszyłoby rentowność amerykańskiego długu. Mogłaby też obniżyć oprocentowanie nadobowiązkowych rezerw banków komercyjnych w Fedzie (wynoszące 0,25 proc.), by skłonić je do zwiększenia akcji kredytowej. Inną opcją jest deklaracja, że w długim terminie Fed nie będzie zmniejszał zaangażowania na rynku.