Inwestorzy czekają na nowe dane oraz konkretne decyzje po Jackson Hole

Szefowie Fedu i EBC starają się wlać optymizm na rynki, ale Christine Lagarde, dyrektor wykonawcza MFW, ostrzega, że sytuacja w światowej gospodarce jest bardzo poważna

Aktualizacja: 23.02.2017 14:49 Publikacja: 29.08.2011 01:17

Jean-Claude Trichet, prezes EBC, wskazuje, że kryzys uderzył w słabe gospodarki strefy euro w podobn

Jean-Claude Trichet, prezes EBC, wskazuje, że kryzys uderzył w słabe gospodarki strefy euro w podobny sposób jak w niektóre stany USA. Fot. bloomberg

Foto: Archiwum

Gospodarka świata weszła w nową niebezpieczną fazę. Ryzykujemy, że kruchy proces ożywienia zostanie przerwany. Musimy więc działać natychmiast – alarmuje Christine Lagarde, dyrektor wykonawcza Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Słowa te, wypowiedziane na sympozjum w Jackson Hole, mocno kontrastują z uspokajającym tonem wygłoszonych tam przemówień szefa Fedu Bena Bernankego oraz prezesa Europejskiego Banku Centralnego Jeana-Claude'a Tricheta. Lagarde jest mocno zatroskana zarówno sytuacją w USA, jak i w Europie.

Niepokojące trendy

Zdaniem szefowej MFW amerykańskie władze powinny spróbować zahamować spadek cen nieruchomości. Europejskie banki muszą natomiast podwyższyć swoje kapitały. – Bez ich rekapitalizacji łatwo możemy się spodziewać rozlania się gospodarczej dekoniunktury po krajach z serca strefy euro, a nawet kryzysu płynnościowego. Wzmacnianie kondycji banków jest kluczem do przerwania rozlewania się kryzysu po Europie. Banki powinny najpierw szukać pieniędzy na rynkach, ale jeśli to okaże się potrzebne, mogą sięgać po pieniądze publiczne, w tym z Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej – mówi Lagarde.

Trichet, choć również wezwał europejskie banki do podwyższenia kapitału, w Jackson Hole wykazywał dużo optymizmu i skoncentrował się na obronie samej idei istnienia strefy euro. Wskazuje on, że gospodarka Stanów Zjednoczonych jest równie zróżnicowana regionalnie jak gospodarka strefy euro, a oba te obszary miały w ostatniej dekadzie podobne osiągnięcia, jeśli chodzi o wzrost PKB i sytuację na rynku pracy.

– Wpływ kryzysu na różne gospodarki strefy euro jest podobnie zróżnicowany jak jego skutki dla poszczególnych stanów USA. Najmocniej poszkodowane zostały te gospodarki, w których przed kryzysem istniały bańki oraz problemy strukturalne. Lekcją, jaką powinniśmy z tego wynieść, jest to, że gospodarki powinny przechodzić reformy strukturalne, które uczynią je wydajniejszymi i bardziej konkurencyjnymi, tak jak to zrobiły Niemcy w latach 90. – twierdzi Trichet.

W oczekiwaniu na ruch

Również Bernanke starał się uspokoić inwestorów, mówiąc w Jackson Hole, że sytuacja gospodarcza w USA będzie w drugiej połowie roku lepsza niż w pierwszej, a teraz jest za wcześnie, by rozpocząć trzecią rundę ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej (QE3). W piątek po jego przemówieniu amerykańskie indeksy giełdowe znalazły się na plusie, a frank szwajcarski się osłabił, co oznacza, że przynajmniej czasowo Bernanke zdołał uspokoić rynki.

Czy to jednak oznacza, że w tym tygodniu będziemy mieli do czynienia z solidnymi zwyżkami na giełdach? Tutaj zdania analityków są podzielone. Wielu z nich wskazuje, że nadal możemy mieć do czynienia z dużą zmiennością na rynkach. Na nastroje inwestorów mogą źle wpłynąć dane gospodarcze z USA i Europy Zachodniej, które będą publikowane w nadchodzących dniach: indeks cen domów S&P/CaseShiller we wtorek, wskaźniki PMI w czwartek, statystyki dotyczące amerykańskiego bezrobocia w piątek. W przyszłym tygodniu, po powrocie z wakacji, prezydent Barack Obama ma natomiast ogłosić nowy plan walki z bezrobociem w USA.

– Ogólny trend w gospodarce to dalsze osłabienie, które dotyka już drugiej połowy roku – wskazuje Bricklin Dwyer, ekonomista z BNP?Paribas.

– Gospodarka jest wciąż dosyć słaba, a obniżenie stopy bezrobocia będzie trudne – uważa Mike Englund, ekonomista z firmy Action Economics.

Nie bez znaczenia dla rynków będzie też huragan Irene, który w niedzielę uderzył w Nowy Jork i może jeszcze zagrozić zamknięciem giełdy i wielu instytucji finansowych na Wall Street. – Huragan Irene może zakończyć jakiekolwiek nadzieje na dalsze zwyżki na giełdach po sympozjum w Jackson Hole – mówi jeden z nowojorskich traderów.

Oczekiwanie na FOMC

Bernanke odłożył w Jackson Hole podjęcie decyzji o dalszym?rozluźnianiu polityki monetarnej do dwudniowego posiedzenia Komitetu Otwartego?Rynku Fedu (FOMC) zaplanowanego na 20–21 września. Część inwestorów ma wciąż nadzieję, że wtedy ogłosi, jeśli nie QE3, to inną formę wsparcia dla rynków i amerykańskiej gospodarki (np. inwestowanie pieniędzy zarobionych przez Fed na długu w obligacje o dłuższym okresie zapadalności).

– Dwudniowe spotkanie FOMC oznacza, że Bernanke?będzie próbował budować konsensus, po tym jak w ostatnim miesiącu napotkał wewnątrz Komitetu ogromny opór w sprawie rozluźniania polityki pieniężnej. Myślę, że cała sprawa skończy się ogłoszeniem QE3, choć prawdopodobnie nie stanie się to już we wrześniu. Po wrześniowym spotkaniu wydadzą jednak komunikat wskazujący, że zbliżają się do podjęcia takiej decyzji – prognozuje Diane Swank, ekonomistka w firmie Mesirow Financial.

Część analityków wskazuje, że jeśli dane gospodarcze z USA zaczną się poprawiać, Rezerwa Federalna zrezygnuje z dodatkowego wsparcia dla gospodarki i dla rynków, gdyż w takim wypadku również nastroje inwestorów się polepszą. – Rezerwa Federalna, tak jak my, spodziewa się przyspieszenia wzrostu gospodarczego w drugiej połowie roku. Jeśli ten scenariusz stanie się faktem, FOMC nie ogłosi QE3, gdyż będzie ono niepotrzebne – wskazuje Hand Bandholz, ekonomista z UniCredit Research. bloomberg

[email protected]

Opinie

Stephan Lingnau, strateg, Erste Group, Wiedeń

Kolejna runda ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej została odłożona w czasie, aż pojawi się więcej sygnałów o pogorszeniu się koniunktury gospodarczej. Choć w jakiś czas po przemówieniu Bernankego amerykańskie giełdy znalazły się na plusie, brak decyzji szefa Fedu nie jest dobrą wiadomością dla rynków, gdyż przez dłuższy okres, póki intencje Fedu nie będą klarowne, możemy mieć do czynienia ze zwiększoną zmiennością na giełdach, podobnie jak to widzieliśmy w ostatnich tygodniach.

Nie ma obecnie pozytywnych sygnałów, które na dłuższy czas uspokoiłyby rynki. Dane gospodarcze z USA i Europy Zachodniej nie są najlepsze i wskazują na spowolnienie, jeśli nie na recesję. Europejski kryzys zadłużeniowy wciąż jest daleki od rozwiązania. Sytuacja w strefie euro nawet się pogarsza pod niektórymi względami, np. drożeją CDS zachodnioeuropejskich banków, co sugeruje, że ich dług jest traktowany jako nieco mniej pewny przez inwestorów. Trudno się spodziewać w nadchodzących miesiącach pozytywnych impulsów z USA i Europy Zachodniej. Raczej trzeba się wstrzymać z inwestowaniem w akcje na tych rynkach.

Leszek Auda, członek zarządu axa TFI

Komentarze przed spotkaniem w Jackson Hole były bardzo umiarkowane i trudno było znaleźć analityków, którzy oczekiwaliby zapowiedzi jakichś zdecydowanych działań ze strony Fedu. Bernanke mógł rozczarować tych, którzy po cichu liczyli na uruchomienie QE3. Powiedział jedynie, że gospodarka USA zwolniła bardziej, niż oczekiwano, ale Fed ma do dyspozycji środki, które mogą ją wspomóc. Nie ujawnił jednak, kiedy i jakie środki mogą zostać uruchomione. Po tej wypowiedzi ceny amerykańskich akcji zaczęły szybko spadać, jednak trwało to zaledwie kilka minut. Później zaczęły się piąć i piątek zakończyły na solidnych plusach. Inaczej zachowywał się dolar – początkowo wzrósł, by po kilku minutach od ogłoszenia treści wypowiedzi szefa Fedu zacząć spadać. Takie zachowanie nie zaskakuje, gdyż komentarze przed spotkaniem nie wskazywały, aby rynek oczekiwał uruchomienia QE3 już teraz. Wypowiedź szefa Fedu nie zmieniła postrzegania gospodarki. Dalej jest ona słaba i z zachowania cen akcji oraz dolara można wnioskować, że inwestorzy już zdyskontowali gorsze informacje albo dalej oczekują, że QE3 zostanie uruchomione.

Ian Richards, strateg, Royal Bank of Scotland, Londyn

Sympozjum w Jackson Hole nie zakończyło się żadnymi fajerwerkami – i tego należało się spodziewać. To przecież nie Bernanke jest władny rozpocząć QE3, tylko Komitet Otwartego Rynku Rezerwy Federalnej, w którym dyskusja na ten temat odbędzie się dopiero pod koniec września. Słowa Bernankego nie mogły doprowadzić ani do mocnych spadków, ani do wielkich zwyżek na giełdach, gdyż Fed nie miał czasu, by się zdecydować w sprawie swojej dalszej strategii.

Co prawda dane gospodarcze z USA są kiepskie, ale rynki zachowywały się w ostatnich tygodniach, jakby czekała nas gospodarcza katastrofa. Inwestorzy zbytnio ulegli nastrojom. Możemy się więc spodziewać, że również podczas nadchodzących sesji giełdowych zmienność będzie duża. Jeśli spojrzymy jednak na wyceny, to okazuje się, że są już dosyć atrakcyjne. Za jakiś czas, w nadchodzących miesiącach powinniśmy mieć stopniową poprawę sytuacji na rynkach. Giełdy zaczną odrabiać straty, gdy inwestorzy zorientują się, że recesja nam nie grozi, a wcześniej zbyt emocjonalnie reagowali na dane o zwyczajnym spowolnieniu gospodarczym. Kolejna runda ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej może okazać się niepotrzebna.

Grzegorz Latała, dyrektor inwestycyjny ds. rynku papierów dłużnych Aviva Investors

Ci, którzy liczyli na zapowiedź uruchomienia kolejnej fazy skupu obligacji emitowanych przez rząd USA, nazwanej przez rynki QE3, byli rozczarowani po wystąpieniu Bena Bernankego w Jackson Hole. Jednak sądząc po reakcji indeksów amerykańskich jeszcze w piątek, było ich stosunkowo niewielu: po początkowych spadkach rynek akcji szybko odrobił straty i zamknął dzień „na zielono". Wystąpienie prezesa Fedu można podsumować jednym zdaniem: nie powiedział nic takiego, co mogłoby poruszyć lub zaskoczyć rynki, obiecał jednak, że powie znacznie więcej po kolejnym, wyjątkowo dłuższym wrześniowym posiedzeniu Fedu. Potwierdził natomiast, że tempo wzrostu gospodarki amerykańskiej było słabsze w pierwszej połowie tego roku, niż można było oczekiwać. Jednak w jego ocenie najbliższej przyszłości można doszukać się nutki optymizmu: druga połowa roku powinna być nieco lepsza niż ta pierwsza. Jackson Hole nie było wydarzeniem mogącym istotnie wpłynąć na kierunek rynków, te będą się poruszać w takt napływających danych gospodarczych, pomiędzy nadzieją na QE3 i obawami o skuteczność tego typu działań monetarnych w stabilizowaniu gospodarki. Czyli tak jak do tej pory.

Andrzej Błachut, szef działu rynków wschodzących, Swiss & Global Am, Zurych

Wielu oczekiwało, że Bernanke zapowie kolejną rundę QE, co przyczyniłoby się do wzrostu cen surowców i akcji. Takie nastawienie mogło więc doprowadzić do rozczarowania. Później jednak amerykańskie indeksy znalazły się na plusie, bo niektóre elementy wystąpienia szefa Fedu były uspokajające. Bernanke nie powiedział ani nic złego, ani dobrego – chyba że za dobrą rzecz uzna się to, że nie jest tak źle, by była pora na QE3. Rynki znalazły się w stanie zawieszenia, któremu towarzyszy duża zmienność i taka sytuacja może jeszcze trochę potrwać.

W tym tygodniu kluczowe będą dane PMI ze Stanów Zjednoczonych. Jeżeli indeks ten nie spadnie poniżej 50 pkt, sygnalizującego dekoniunkturę, dobrze to podziała na nastroje inwestorów. Potrzeba jednak więcej danych wskazujących, że USA nie dotyka recesja, lecz spowolnienie gospodarcze. Z punktu widzenia wycen rynek powinien być o wiele wyżej. Jeśli w nadchodzących miesiącach okaże się, że USA uniknęły recesji, giełdy mogą mocno zyskiwać – jakieś 10–15 proc. w dwa tygodnie. Jeśli dane dowiodą recesji, będą poważne spadki.

Michael Ganske, strateg ds. rynków wschodzących, Commerzbank, Londyn

Oczekiwania, że po przemówieniu Bernankego w Jackson Hole indeksy giełdowe wystrzelą w górę, były nierealistyczne. Wstrzymanie się przez szefa Fedu z decyzją w sprawie kolejnej rundy QE nie jest dobrą decyzją dla rynków akcji, ale nie jest też katastrofą. Przynajmniej mamy pewność, że Fed przykłada obecnie większą wagę do wzrostu gospodarczego i zmalały jego obawy przed inflacją. To oddala zacieśnianie polityki pieniężnej w USA.

Część inwestorów widzi już okazję w tanich wycenach akcji zarówno na rynkach wschodzących, jak i rozwiniętych. Długoterminowe inwestowanie w akcje może mieć więc teraz sens, bo trudno się spodziewać, by za 12 miesięcy były tak tanie. Jednakże zmienność na rynku jest duża i taka pozostanie jeszcze przez jakiś czas. W krótkim terminie możemy mieć również do czynienia z dalszą awersją do ryzyka, a oznaczałoby to odpływ pieniędzy z rynków wschodzących, w tym z warszawskiej giełdy, oraz osłabienie walut państw Europy Środkowo-Wschodniej. Sytuacja na świecie jest trudna – spowolnienie gospodarcze w USA, powracający kryzys zadłużeniowy w strefie euro. Wciąż jest bardzo dużo czynników negatywnie wpływających na nastroje inwestorów.

Gospodarka światowa
Inflacja słabnie, ale nie na tyle, by banki centralne odetchnęły z ulgą
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Gospodarka światowa
Wzrost cen słabnie, ale europejski przemysł ma zadyszkę
Gospodarka światowa
Inwestorzy nie przestraszyli się wyniku pierwszej tury wyborów
Gospodarka światowa
Jak rynki przyjęły sukces Le Pen w wyborach we Francji
Gospodarka światowa
Bułgaria. Kraj, który znów minął się ze strefą euro
Gospodarka światowa
Skrajna prawica zwyciężyła. Nie wiadomo jednak czy zdoła stworzyć rząd