W tygodniu zakończonym w ostatnią środę z funduszy akcji amerykańskich odpłynęło netto niemal 2,7 mld USD (8,6 mld zł), choć w tym czasie inwestorom nie brakowało apetytu na inne aktywa należące do kategorii ryzykownych, np. akcje z rynków wschodzących – wynika z danych firmy analitycznej EPFR Global, która śledzi salda wpłat i umorzeń w funduszach inwestycyjnych z całego świata.
To tylko jeden z licznych przejawów nieufności inwestorów do amerykańskiego rynku akcji, utrzymującej się od wybuchu kryzysu w 2007 r. Tych nastrojów nie było jak dotąd w stanie odmienić nawet to, że indeks S&P 500 od dołka z marca 2009 r. niemal podwoił swoją wartość, a ten rok zaczął najlepiej od 1987 r. – Inwestorzy wciąż są śmiertelnie przestraszeni – przyznaje Philip Orlando, główny strateg rynku akcji w Federated Investors.
Pięć lat odpływu kapitału
Szczególnie ostrożni są ostatnio inwestorzy indywidualni, którzy podejmują swoje oszczędności z funduszy akcji amerykańskich nieprzerwanie od 30 tygodni. Nieco więcej zaufania do rynku mieli w minionych tygodniach inwestorzy instytucjonalni, ale i oni nie w pełni uwierzyli jeszcze w hossę. W efekcie ubiegły rok był piątym z rzędu, gdy z funduszy akcji USA odpływał kapitał. To najdłuższa bessa od co najmniej 1984 r. Łącznie w tym czasie z funduszy tych podjęto netto około 470 mld USD, z czego 75 mld USD w ub.r. – Główne indeksy akcji w ciągu dwóch lat podwoiły swoją wartość, a inwestorzy wciąż umarzają jednostki uczestnictwa w funduszach. To sytuacja bez precedensu – ocenia Liz Ann Sonders, główna strateg rynkowa w firmie inwestycyjnej Charles Schwab.
Powroty napędzą hossę
Brak zaufania inwestorów do Wall Street przejawia się też spadkiem wolumenu transakcji akcjami. Na nowojorskiej Giełdzie Papierów Wartościowych (NYSE) 50-dniowa średnia krocząca liczby wymienianych dziennie akcji spadła do 817 mln. To najniższy poziom od 1999 r. Choć te dane mogą być nieco mylące, bo handel akcjami częściowo przeniósł się w ostatnich latach z tradycyjnych giełd na alternatywne platformy, takie jak BATS i Chi-X, eksperci przyznają, że aktywność na rynku akcji zmalała. Efektem są zwolnienia w branży inwestycyjnej. W Urzędzie Regulacji Branży Finansowej (FINRA) pod koniec ub.r. zarejestrowanych było 629,5 tys. osób zawodowo zajmujących się rynkiem papierów wartościowych. To najmniej od przynajmniej 2002 r.
– Gwałtowność i skala przeceny akcji z lat 2007–2008 oraz wolne tempo odrabiania strat przyczyniło się do wzrostu niepewności na giełdach – tłumaczy Warren Koontz, zarządzający funduszami blue chips w Loomis Sayles & Co. Według niego inwestorzy będą jednak stopniowo wracali na rynek akcji, a to może oznaczać, że hossa na Wall Street jest daleka od zakończenia.