Pomoc ta budzi poważne wątpliwości nie tylko polityków, ale w czasie kampanii przed zapowiedzianymi na koniec lutego wyborami parlamentarnymi, to właśnie wielu z nich przy różnych okazjach pyta, czy ten najstarszy na świecie bank na pewno zasługuje na rządowe wsparcie, skoro przez kilka lat ukrywał straty poniesione na obrocie instrumentami pochodnymi.
Minister Grilli przekonywał Izbę Deputowanych o konieczności udzielenia bankowi pomocy w przyszłym miesiącu, bo tylko w ten sposób zdoła on sprostać wymogom nadzoru rynkowego dotyczących podniesienia kapitału o zapowiadane 6,5 mld euro. Dzień przed parlamentarną debatą na ten temat minister Grilli spotkał się w Mediolanie z szefem Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghim, który był prezesem Banku Włoch właśnie wtedy, gdy zarząd Monte Paschi dokonywał niefortunnych operacji derywatami.
Sprawę pomocy dla Monte Paschi omawiał też włoski komitet stabilności finansowej, złożony z przedstawicieli banku centralnego, ministerstwa finansów i komisji nadzoru rynkowego Consob.
Grupa konsumencka Codacons zapowiedziała złożenie do rzymskiego sądu wniosku o zablokowanie rządowej pomocy dla Monte Paschi.
Afera jest nie na rękę Pier Luigi Bersaniemu, szefowi Partii Demokratycznej, która przewodzi w przedwyborczych sondażach, bo największym akcjonariuszem banku jest lokalna fundacja ze Sieny kontrolowana przez tę partię. Bersani zapewnia, że zrobi tam porządek, ale po wygranych wyborach. Zdecydowanie przeciwny tej pomocy jest Silvio Berlusconi, który zarzuca premierowi Montiemu, że środki na nią rząd zbierze z niepopularnego podatku majątkowego.