Chodzi o gigantyczne chińskie banki, które, jak wieść niesie zamierzają skorzystać z możliwości wejścia na rynek usług maklerskich. Komisja nadzoru finansowego planuje otwarcie tej branży dla innych instytucji finansowych.
Działalność maklerska nęci jak na razie takich graczy jak Bank of Communications i Industrial Bank. Obie instytucje zamierzają zainwestować pieniądze w firmy działające na rynku papierów wartościowych. A będzie jeszcze gorzej, kiedy do gry włączy się taki potentat jak Industrial&Commercial Bank of China, największy bank świata pod względem wartości aktywów.
Wprawdzie 21 instytucji brokerskich notowanych na giełdach utuczyło się w wyniku ubiegłorocznego boomu na chińskim rynku akcji , ale są wrażliwe na ataki konkurencji z powodu nadmiernego uzależnienia od prowizji, finansowania lewarów i sprzedaży akcji, a ten biznes jest ściśle powiązany ze wzlotami i spadkami rynku akcji, największego w Azji.
- Branża maklerska w Chinach to wciąż bardzo prosty biznes - twierdzi Bonn Liu, partner w KPMG China. Zwraca uwagę, że firmy operujące na rynku papierów wartościowych znacząco rozwinęły finansowanie lewarów, ale poza tym nie są tak bardzo wyrafinowane jak to ma miejsce w przypadku ich konkurentów z państw rozwiniętych.
Z powodu kontroli przepływu kapitału i ograniczonej obecności na rynkach zagranicznych chińska branża maklerska w większości uzależniona jest od przychodów z rynku krajowego. W ostatnich dwu latach brokerzy próbowali zróżnicować źródła przychodów koncentrując się na rozwijaniu takiej działalności jak udzielanie inwestorom finansowania w formie zaliczek na kupno akcji. W 2014 r. odsetki od finansowania lewarów i pożyczania papierów wartościowych wzrosły o 142 proc. do 45 miliardów juanów (7 miliardów dolarów), wynika z danych Chińskiego Stowarzyszenia Papierów Wartościowych. (Securities Association of China).