Dolar kanadyjski (zwany „loonie") również jest walutą surowcową i jest obecnie najsłabszy od 11 lat. Analitycy nadali mu miano „najbardziej nielubianej waluty świata". Od początku roku osłabł o 13 proc. wobec dolara amerykańskiego, a przez ostatnie 12 miesięcy o ponad 20 proc. Według danych firmy SentimenTrader.com rynkowe nastroje wobec kanadyjskiej waluty są najgorsze od kilku dekad. Na jej niekorzyść gra w dużej mierze przecena na rynku naftowym, która sprawiła, że na początku 2015 r. gospodarka Kanady wpadła w recesję. Gdy rozpocznie się odbicie na rynkach surowcowych, dolar kanadyjski powinien się znaleźć wśród aktywów, które doświadczą najmocniejszego odbicia, ale problem w tym, że optymizm nie wróci na rynki surowcowe, jeśli z chińskiej gospodarki wciąż będą napływały niepokojące sygnały. – Luzowanie polityki w Chinach normalnie powinno przynieść ulgę takim walutom jak dolar australijski czy nowozelandzki, gdyż wzmocniłoby to nadzieje na szybszy chiński wzrost gospodarczy oraz na większy popyt na surowce. Ostra przecena walut surowcowych po zmianie strategii walutowej Chin wskazuje, że jeśli nawet jest to luzowanie, to jest ono przyjmowane bardziej nerwowo niż z ulgą. Oczywiście można postrzegać słabość dolara australijskiego i nowozelandzkiego pod kątem ich związków z Azją, ale dolar kanadyjski i korona norweska nie odstają bardzo, jeśli chodzi o ich deprecjację – wskazuje Daragh Maher, strateg z HSBC.
Krach naftowego socjalizmu
Gdy doszło do dewaluacji juana, reakcją inwestorów było wyprzedawanie m.in. korony norweskiej, waluty, która jest mocno powiązana z rynkiem naftowym. Od początku roku straciła ona 11 proc. wobec dolara, a przez ostatnie 12 miesięcy osłabła aż o 34 proc. Norweska waluta traciła przez ostatni rok bardziej niż po wybuchu światowego kryzysu w 2008 r. Gospodarka Norwegii jest mocno uzależniona od rynku naftowego, a cena ropy wynosząca poniżej 50 USD za baryłkę oznacza, że wydatki rządowe zaczynają przewyższać przychody z tego surowca. Rząd w Oslo planuje zasilić przyszłoroczny budżet środkami z państwowego funduszu inwestycyjnego (dysponującego aktywami wartymi 875 mld USD), choć wcześniej planowano, że zacznie zasilać on budżet dopiero za kilka dekad. – Dopóki rynek niepokoi się o ropę, koronie będzie się bardzo trudno znacząco umocnić – uważa Martin Enlund, główny ekonomista Nordei.
Mocno wyprzedawana w ostatnich tygodniach była również waluta bliskiego sojusznika Chin, czyli rosyjski rubel. Od początku roku dolar amerykański umocnił się wobec rubla o 32 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy aż o 82 proc. Oczywiście to również wina konfliktu na Ukrainie, w jaki Putin wciągnął Rosję, to wina sankcji, kontrsankcji, wzrostu ryzyka politycznego i recesji, ale kryzys w Rosji to także w dużym stopniu efekt przeceny na rynku naftowym. Rosja liczyła na to, że zwiększona współpraca gospodarcza z Chinami pozwoli jej zrekompensować ograniczenie relacji z Zachodem. Przeżywające kłopoty Chiny niewiele jej jednak pomogą. Pod koniec lipca załamał się przez nie jeden ze strategicznych rosyjskich projektów surowcowych. Chiński państwowy koncern CNPC odłożył na czas nieokreślony podpisanie z Gazpromem wartego 30 mld USD kontraktu na dostawy gazu (gazociągiem Siła Syberii, który jeszcze nie powstał). Chińczycy uznali, że rosyjski gaz jest dla nich za drogi i nie ma na niego aż tak dużego zapotrzebowania.
Dekoniunktura na rynkach surowcowych wywołana m.in. kłopotami Chin uderza również w inny filar grupy BRICS – Brazylię. Real brazylijski jest najsłabszy od 12 lat. Dolar umocnił się wobec niego od początku roku aż o 32 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy o 54 proc. Słabość brazylijskiej waluty to także wynik pogarszających się perspektyw tej południowoamerykańskiej gospodarki i wielkiego skandalu korupcyjnego wokół koncernu naftowego Petrobras, który grozi impeachmentem prezydent Dilmie Rousseff. Oznaki poważnego kryzysu widać również w innych południowoamerykańskich gospodarkach. Tak jak przecena na rynkach ropy i cukru uderzyła w brazylijskiego reala, tak przecena na rynku miedzi sprawiła, że chilijskie peso osłabło wobec dolara do najniższego poziomu od 12 lat, a peruwiański nuevo sol do najniższego poziomu od sześciu lat.
Konsument ostatniej szansy
Spowolnienie w Chinach jeszcze długo może się dawać we znaki gospodarkom surowcowym oraz ich walutom. Nie ma bowiem obecnie na rynku żadnej siły, która mogłaby zastąpić Państwo Środka w roli silnika napędzającego światowy popyt na surowce. USA wciąż są zbyt osłabione, a o Europie lepiej nawet nie mówić. Jak wskazuje Stephen King, starszy doradca ekonomiczny HSBC, Chiny w czasie kryzysu odgrywały rolę „konsumenta ostatniej szansy". Gdy Zachód musiał zaciskać pasa, Chiny pożyczały i konsumowały. „Dzięki Państwu Środka globalna gospodarka poradziła sobie lepiej, ale Chiny poniosły znaczne koszty tej sytuacji: przegrzany rynek nieruchomości, znaczny wzrost zadłużenia, istotne wahania na rynku akcji, rozwój bankowej szarej strefy czy spadek stopy zwrotu z kapitału. (...) Żadna gospodarka nie może w nieskończoność odgrywać roli poduszki bezpieczeństwa. (...) Światowa gospodarka potrzebuje nowej poduszki. Wielu ekspertów pokłada nadzieje w kontynuacji ożywienia gospodarczego w USA, niemniej jednak dotychczas ożywienie to było co najwyżej skromne. Co więcej, jeżeli amerykański bank centralny podniesie stopy procentowe w USA przed końcem tego roku, zdolność tamtejszej gospodarki do absorpcji globalnych szoków może stanąć pod znakiem zapytania" – pisze King.
[email protected]