– Pod koniec zeszłego roku ostrzegano nas – i dobrze o tym wiecie – że będzie głęboki kryzys. I do niego nie doszło. Ustabilizowaliśmy sytuację dzięki temu, że rosyjska gospodarka znalazła wystarczające pokłady siły wewnętrznej – mówił w połowie czerwca rosyjski prezydent Władimir Putin. Słowa te wypowiedział, jeszcze zanim Federalna Służba Statystyczna opublikowała dane mówiące, że PKB spadł w drugim kwartale o 4,6 proc. po spadku o 2,2 proc. w pierwszych trzech miesiącach roku. Rosja jest w recesji, i to głębokiej, a perspektywy poprawy nie są wielkie. Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, że rosyjska gospodarka skurczy się w tym roku o 3,4 proc., a w przyszłym PKB wzrośnie o zaledwie 0,2 proc. Co prawda kremlowscy oficjele przechwalają się, że „sankcje wzmocniły rosyjski przemysł", ale przecież zapewniają również, że nie ma rosyjskich wojsk na Ukrainie. – Perspektywy gospodarcze dla Rosji na następne kilka kwartałów wyglądają szczególnie ponuro – twierdzi Liza Ermolenko, ekonomistka z firmy badawczej Capital Economics.
– Rosja może odetchnąć z ulgą, bo uniknęła najgorszego scenariusza, ale perspektywy gospodarcze są dla niej kiepskie. Stagnacja gospodarcza i podwyższona inflacja są dla niej najbardziej prawdopodobnym scenariuszem w średnim terminie – przewiduje Aleksander Morozow, ekonomista z HSBC.
Od Trzeciego Rzymu do Trzeciego Świata
Sankcje oraz rosyjskie kontrsankcje kosztowały jak dotąd gospodarkę Rosji, według wyliczeń MFW, 1–1,5 proc. PKB. W ciągu kilku lat ich łączny koszt może sięgnąć 9 proc. PKB. Ograniczają one sektorowi prywatnemu dostęp do finansowania, odstraszają inwestycje zagraniczne oraz blokują dostęp do nowoczesnych technologii. Efekt sankcji jest co prawda osłabiony przez to, że różni spryciarze z obu stron „nowej żelaznej kurtyny" znaleźli sposoby, by je łamać (np. Deutsche Bank został niedawno oskarżony o pranie brudnych pieniędzy oligarchów, a omijanie embarga na żywność osiągnęło taką skalę, że rosyjskie służby organizują pokazówki w stylu miażdżenia przemyconych artykułów spożywczych buldożerami), ale im dłużej ograniczenia będą trwały, tym dotkliwsze będą. Rosja liczyła, że zacieśnienie relacji gospodarczych z Chinami oraz resztą grupy BRICS pozwoli jej zrekompensować część strat związanych z zakłóceniem relacji z Zachodem. Chińska gospodarka jednak zwalnia bardziej niż się obawiano i pociąga za sobą rynki surowcowe. Ogromnym ciosem dla Rosji jest utrzymująca się przecena na rynku naftowym. Cena ropy gatunku Urals (czyli surowca wydobywanego w Rosji) sięgała w pierwszym półroczu 52 USD za baryłkę i była o 47 proc. niższa niż rok wcześniej. I trudno się spodziewać, by znacząco wzrosła, dopóki inwestorzy będą zaniepokojeni kryzysem w Chinach. Bank Rosji spodziewa się więc, że kraj będzie pogrążony w recesji również w 2016 r., jeśli cena ropy będzie wówczas niższa niż 60 USD za baryłkę. W długiej perspektywie również wygląda to kiepsko. Spadek cen ropy czyni nieopłacalnymi wiele projektów wydobywczych w Arktyce, a jednocześnie ograniczenie dostępu do zachodnich technologii utrudnia Rosji sięgnięcie np. po gaz łupkowy czy hydraty metanu. Kraj może zostać z wyczerpującymi się złożami surowca, który trudno mu będzie sprzedać po dobrej cenie.
Kryzys w Rosji to jednak nie tylko wina naftowej przeceny i sankcji. Jeszcze w grudniu 2013 r. prognoza Ministerstwa Gospodarki Federacji Rosyjskiej mówiła, że kraj czekają dwie chude dekady, jeśli nie zostaną przeprowadzone poważne reformy strukturalne. (Czarny scenariusz przedstawiony wówczas przez resort gospodarki może się dzisiaj wydawać przesadnie optymistyczny – mówił on, że w latach 2013–2020 PKB Rosji będzie rosnąć w średnim rocznym tempie 2,5 proc.). Rosyjska gospodarka jest wszak coraz bardziej zależna od rynków surowcowych i zdominowana przez wielkie, często państwowe i przeżarte korupcją firmy. O ile w UE małe i średnie przedsiębiorstwa odpowiadają przeciętnie za 40 proc. PKB, o tyle w Rosji tylko za 15 proc. PKB. Zależność gospodarki od tych molochów wciąż rośnie. Gdy w latach 2008–2012 w rosyjskim sektorze prywatnym zlikwidowano 300 tys. etatów, państwowe firmy zwiększyły zatrudnienie o 1,1 mln ludzi. Rosyjski pracownik jest przy tym mało wydajny. W godzinę pracy wnosi do PKB średnio 25,9 USD, gdy przeciętny Grek 36,2 USD, a Amerykanin 67,4 USD. Korupcja może kosztować gospodarkę Rosji od 300 mld do 500 mld USD rocznie. 19 proc. całego majątku rosyjskich gospodarstw domowych jest kontrolowanych przez zaledwie 111 miliarderów, a najbogatsze 10 proc. społeczeństwa ma tam w swoich rękach 85 proc. majątku narodowego. Pod wieloma względami Rosja jest więc krajem Trzeciego Świata. Na swoje nieszczęście krajem, którego perspektywy rozwoju są przy obecnej polityce dosyć ograniczone.
– Wydaje się zatem, że Rosja wpadła w spiralę problemów, z której trudno będzie się wydostać. Pomysł premiera Dmitrija Miedwiediewa modernizacji rosyjskiej gospodarki i rozwoju innych sektorów gospodarki poza wydobywczym choć jak najbardziej słuszny, będzie trudny do zrealizowania. Nawet jeżeli do tego dojdzie, będzie to sukces rozłożony w czasie, a tego Rosji zaczyna brakować – mówi „Parkietowi" Dariusz Pardyka, diler walutowy w Ebury Polska.