– Jestem bardzo niezadowolony z polityki Fedu, gdyż Obama miał zerowe stopy procentowe. Za każdym razem, gdy robimy coś wielkiego, on podwyższa stopy – stwierdził prezydent USA Donald Trump w niedawnej rozmowie z dziennikiem „The Wall Street Journal". Wcześniej mówił, że Fed „oszalał" z podwyżkami stóp, i zwierzał się znajomym, że jest rozczarowany polityką Jerome'a Powella, obecnego prezesa Rezerwy Federalnej. W mediach zaczęły się więc spekulacje, czy Trump może odwołać Powella i do jak wielkiego kryzysu konstytucyjnego taka decyzja może doprowadzić. Wielu „ekspertów" zaczęło twierdzić, że taka krytyka działań Fedu jest czymś bezprecedensowym, a próby wpływania przez prezydenta na szefa tej instytucji postawiłyby USA w jednym rzędzie z „republikami bananowymi". „Ekspertom" oczywiście umknęło to, że w historii Stanów Zjednoczonych dochodziło już do konfliktów pomiędzy prezydentami a bankami centralnymi oraz że niektórzy prezydenci próbowali wpływać na politykę pieniężną Fedu.
Szorstka przyjaźń
Paul Volcker był szefem Fedu w latach 1979–1987. To on zakończył okres dwucyfrowej inflacji w USA będącej następstwem szoków naftowych z lat 70. Za jego czasów główna stopa procentowa Rezerwy Federalnej dochodziła do 20 proc. W swoich niedawno wydanych wspomnieniach „Keeping at it" dzieli się on z czytelnikami swoimi doświadczeniami, jeśli chodzi o próby wpływania przez prezydentów na politykę pieniężną. Wspomina tam m.in. spotkanie, które odbyło się w Białym Domu latem 1984 r. Volcker został tam zaproszony przez prezydenta Ronalda Reagana. Odbyło się ono nie w Gabinecie Owalnym, ale w bibliotece, czyli w miejscu, gdzie nie było zainstalowanego systemu do nagrywania rozmów. Reagan podczas tego spotkania niemal nic nie mówił, oddając inicjatywę szefowi sztabu Białego Domu Jamesowi Bakerowi. – Prezydent rozkazuje ci, byś nie podnosił stóp procentowych przed wyborami – stwierdził Baker tonem nieznoszącym sprzeciwu. Volcker był zszokowany. Od pewnego czasu planował bowiem podwyżkę stóp procentowych. Szef Fedu wyszedł bez słowa ze spotkania i przez wiele lat nie podzielił się tą historią z nikim. Uznał, że wyjście tej historii na jaw jedynie utrudniłoby mu prowadzenie polityki. Czy uległ jednak naciskom? W sierpniu 1984 r. Fed podwyższył stopy, by na początku października i listopada je obniżać. W listopadzie odbyły się wybory prezydenckie, w których Reagan zdecydowanie wygrał.
To nie był pierwszy przypadek, gdy Volcker był świadkiem nacisków prezydenta na Fed. Widział je również za czasów administracji Lyndona Johnsona, w 1965 r. Był wówczas pracownikiem Departamentu Skarbu. Ówczesny szef Fedu William McChesney Martin podzielił się z sekretarzem skarbu Henrym Fowlerem informacją, że planuje podwyżkę stóp procentowych. Miała ona być reakcją na przewidywaną presję inflacyjną związaną m.in. z wydatkami na wojnę wietnamską. Fowler chciał, by Fed opóźnił tę podwyżkę. Miał po swojej stronie prezydenta Johnsona, którego wspierali eksperci z Rady Doradców Ekonomicznych oraz Biura Budżetu. Doszło do serii spotkań przedstawicieli prezydenckiej administracji z szefem Fedu. Prezydent mówił zaś, że podwyżka stóp byłaby „wyciskaniem krwi z amerykańskich ludzi pracy w interesie Wall Street". Johnson zlecił swoim prawnikom zbadanie, czy może pozbawić Martina stanowiska. Szef Fedu nie chciał się jednak ugiąć. Zgodził się jedynie na lekkie przesunięcie podwyżki, tak by doszło do niej już po tym, jak prezydent wyjdzie ze szpitala po zaplanowanej operacji wycięcia woreczka żółciowego. Relacje między Lyndonem Johnsonem a Fedem mocno się ochłodziły.
Wiadomo również, że na Fed naciskał następca Lyndona Johnsona – Richard Nixon. Burton Abrams, ekonomista z Uniwersytetu Delaware, odkrył w taśmach Nixona (nagraniach z Gabinetu Owalnego w Białym Domu), że w 1971 i 1972 r. ten republikański prezydent namawiał prezesa Fedu Arthura F. Burnsa do luzowania polityki pieniężnej. Nixon nie ukrywał, że luźna polityka monetarna ma mu pomóc w zwycięstwie w wyborach prezydenckich na jesieni 1972 r. Prezydent był w tej kwestii bardzo kreatywny, gdyż jednocześnie wprowadził kontrolę cen i wzrostu płac mającą ograniczyć inflację. (A był to przecież okres bezpośrednio po rozpadzie systemu walutowego z Bretton Woods). Starania te przyniosły efekty i przyczyniły się do tego, że Nixon wygrał w 1972 r. z dużą przewagą nad kandydatem demokratów George'em McGovernem.