Chwiejące się kostki amerykańskiego domina

Najczarniejszym scenariuszem dla Stanów Zjednoczonych jest nałożenie się na siebie pandemii, kryzysu społecznego, zamieszek i niepewności co do wyborów. Niewiele potrzeba, by wywołać chaos.

Publikacja: 10.08.2020 14:42

W trakcie obecnego kryzysu w wielu amerykańskich miastach ustawiały się długie kolejki do banków żyw

W trakcie obecnego kryzysu w wielu amerykańskich miastach ustawiały się długie kolejki do banków żywności. Szacunki Departamentu Rolnictwa mówią, że ponad 54 mln mieszkańców USA może w tym roku doświadczyć „braku bezpieczeństwa żywnościowego”.

Foto: AFP

To, jak mocno odbije się od koronakryzysowego dna gospodarka USA, zależy w dużym stopniu od konsumentów. Ich wydatki stanowiły przecież przed kryzysem prawie 70 proc. amerykańskiego PKB. Kwarantanna towarzysząca pandemii zadała zaś konsumpcji mocny cios. Nowe ogniska zachorowań na Covid-19 i lokalne zaostrzanie restrykcji epidemicznych zmniejszają nadzieję na ożywienie gospodarcze w kształcie litery V. Wciąż kiepska jest sytuacja na rynku pracy. W tygodniu zakończonym 1 sierpnia nowe wnioski o zasiłki dla bezrobotnych złożyło 1,2 mln Amerykanów, a kilkanaście milionów pobierało je dłużej niż tydzień.

Do końca lipca do stanowych zasiłków dla bezrobotnych dodawano federalny bonus wynoszący 600 USD tygodniowo. To sprawiało, że wiele osób otrzymywało zasiłki wyższe niż ich wynagrodzenie w poprzednich miejscach pracy. Republikanie chcieli zmniejszyć dodatek do maksymalnie 200 USD tygodniowo, a demokraci pozostawić go na poziomie 600 USD. W efekcie ich sporu w Kongresie bezrobotni Amerykanie od sierpnia nie dostają go w ogóle. Muszą się zadowolić dotychczasowymi zasiłkami, wynoszącymi średnio 333 USD tygodniowo, a w niektórych stanach zaledwie 100 USD na tydzień. Demokraci i republikanie negocjowali w zeszłym tygodniu kwestię zasiłków, ale to niejedyny wielki problem do rozwiązania. Wygasły też bowiem moratoria na eksmisje.

Z wyliczeń firmy konsultingowej Stout Risius Ross wynika, że 12,03 mln gospodarstw domowych w USA poważnie zalega z czynszem. To blisko 30 proc. najemców. Spółka ta szacuje, że w ciągu najbliższych czterech miesięcy może zostać złożonych 8,12 mln wniosków o eksmisje. Zapewne tylko część spośród eksmitowanych zasili szeregi bezdomnych, ale i tak wygląda na to, że Stany Zjednoczone może czekać z tego powodu poważny wstrząs społeczny. Być może największy od wielkiego kryzysu sprzed 90 lat. – Właściciele nieruchomości mogą bankrutować na hipotekach, a epidemia koronawirusa może się zaostrzyć, jeśli ludzie będą masowo tracili dach nad głową w okresie kryzysu gospodarczego. Konsekwencje takiej katastrofy byłyby odczuwalne daleko poza branżą nieruchomości na wynajem. Mogą dotknąć rynku domów jednorodzinnych i całej gospodarki – twierdzi Tendayi Kapfidze, główny ekonomista amerykańskiej firmy LendingTree.

Wielkie wyrzucanie

Foto: GG Parkiet

Oczywiście kryzys dotyka niektórych części kraju dużo mocniej niż innych. Dane o bezrobociu pokazują, że poszczególne stany dzieli głęboka przepaść. O ile stopa bezrobocia w Kentucky wynosiła w czerwcu zaledwie 4,3 proc., o tyle w Kalifornii sięgała 14,9 proc., a w Nowym Jorku aż 15,7 proc. Kryzys w wielkich miastach był zazwyczaj dużo ostrzejszy niż w stanach rolniczych. Widać to również na rynku nieruchomości.

Stan Kalifornia, który jeszcze przed pandemią był dotknięty plagą bezdomności (ze względu zarówno na wysokie ceny nieruchomości, dużą liczbę nielegalnych imigrantów, jak i na łagodne zimy), może doświadczyć sporego wzrostu liczby eksmisji. Badacze z UCLA wyliczyli, że w samym hrabstwie Los Angeles zagrożonych utratą domu jest 495 tys. gospodarstw domowych. W Dolinie Krzemowej dotyczy to 43 tys. gospodarstw domowych.

– Mówimy o eksmisjach na skalę trudną do wyobrażenia. Sytuacja może być gorsza niż w wielkim kryzysie – ostrzega Ananya Roy, dyrektor Instytutu Równości i Demokracji na UCLA.

– Demokraci nie są zainteresowani bezrobociem, nie są zainteresowani eksmisjami, które są sprawą bardzo poważną. Ludzie będą wyrzucani z domów, ale ja to powstrzymam – stwierdził prezydent Donald Trump, zapowiadając rozporządzenie ograniczające eksmisje.

Foto: GG Parkiet

Jak na razie kryzys jest częściowo powstrzymywany przez lokalne i stanowe zarządzenia. Władze Los Angeles zdecydowały, że osoby zalegające z czynszami będą miały rok na ich uregulowanie. W Oakland zakazano eksmisji w trakcie kryzysu. Kalifornijskie sądy przestały w kwietniu rozpatrywać wnioski o eksmisje – jednak to tylko tymczasowe rozwiązanie. Ale i ono nie rozwiązuje problemu, gdyż część właścicieli nieruchomości pozbywa się najemców, stosując np. metody „czyścicieli kamienic".

Problem ma również silny podtekst rasowy. Fala eksmisji może bowiem szczególnie mocno dotknąć obszarów zasiedlonych przez przedstawicieli mniejszości. Z sondażu przeprowadzonego w czerwcu przez Amerykańskie Biuro Spisowe wynika, że blisko połowa Afroamerykanów i Latynosów obawiała się, że nie będzie w stanie zapłacić za czynsz. Wśród białej ludności takie obawy wyrażało blisko 25 proc. ankietowanych. Z badań przeprowadzonych przez Departament Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast wynika, że czarni stanowili w styczniu 40 proc. bezdomnych w USA, choć odpowiadali jedynie za 13 proc. populacji.

Na przełomie maja i czerwca przetoczyła się przez USA fala zamieszek rasowych. Przy ich okazji dochodziło do obalania pomników i innych szokujących aktów wandalizmu. W niektórych miastach (np. w Portland) zamieszki wciąż trwają. Orgia przemocy wybuchła po zabójstwie czarnego recydywisty przez policjantów. Jeśli doszłoby do wielkiej fali eksmisji, do wywołania podobnych lub jeszcze większych zamieszek również wystarczyłaby iskra. Powodem mogłyby też być ewentualne zakłócenia w dostawach żywności do wielkich miast spowodowane przez pandemię (np. gdyby nowe ogniska zachorowań sparaliżowały pracę dużych zakładów spożywczych).

Podzielony kraj

Władze części dużych miast rządzonych przez demokratów (m.in. Los Angeles, San Francisco i Baltimore) w reakcji na zamieszki rasowe obcięły budżety lokalnej policji. Ilhan Omar, demokratyczna kongreswoman pochodzenia somalijskiego, zaproponowała, by zastąpić policję w Minneapolis (czyli mieście, w którym zaczęła się fala zamieszek rasowych) pracownikami socjalnymi. Takie wezwania ośmielają przestępców. Minneapolis doświadczyło w lipcu wzrostu napadów na samochody o 46 proc., a kradzieży o 36 proc. rok do roku. Władze miasta próbują temu zaradzić, wysyłając mieszkańcom ulotki z radami, by byli przygotowani na oddanie bandytom swoich portfeli. W Chicago liczba morderstw wzrosła w lipcu o 139 proc. w skali roku, do 105, a liczba strzelanin o 75 proc., do 406. Demokratyczna burmistrz Lori Lightfoot wini za to „zbyt dużą ilość nielegalnej broni na ulicach". Broń nie znika z ulic, mimo że w Chicago obowiązują bardzo ostre ograniczenia dotyczące jej posiadania.

Według danych firmy badawczej Small Arms Analytics & Forecasting w lipcu 2020 r. legalnie sprzedano w USA 2 mln sztuk broni palnej. Sprzedaż wzrosła więc o 135 proc. w stosunku do ub.r. Znaczna większość broni trafiła do osób, które wcześniej jej nie posiadały. Tak duży skok sprzedaży pistoletów i karabinów najprawdopodobniej jest związany z obawami Amerykanów przed przestępczością i zamieszkami. Dają o sobie znać również obawy przed konfliktem politycznym. 34 proc. uczestników sondażu Rasmussena przeprowadzonego w czerwcu 2020 r. stwierdziło, że wojna domowa w USA jest prawdopodobna w ciągu najbliższych 50 lat. Tego typu opinię podzielają częściej wyborcy republikanów (40 proc.) niż demokratów (28 proc.).

Spory polityczne w USA mogą się w tym roku zaognić w związku z nadchodzącymi wyborami prezydenckimi. Pandemia sprawia, że niektóre stany mogą się zdecydować jedynie na przeprowadzenie głosowania korespondencyjnego. To oznacza, że wyborcy z tych stanów nie będą odpytywani przed lokalami wyborczymi przez ankieterów prowadzących sondaże exit poll. W noc wyborczą będzie więc panowała większa niepewność, kto wygra wybory. Ogłoszenie ostatecznych wyników też może się mocno opóźnić. Przedsmakiem tego były czerwcowe prawybory w Partii Demokratycznej w Nowym Jorku, które miały wyłonić w jednym z okręgów reprezentanta partii w wyborach do Izby Reprezentantów. Po sześciu tygodniach w tych prawyborach wciąż nie ma rozstrzygnięcia.

Niezależnie od tego, kto wygra w wyborach prezydenckich, mogą się pojawić oskarżenia o nieprawidłowości przy przeprowadzaniu głosowania korespondencyjnego. Donald Trump już sugerował na Twitterze, by przenieść wybory na inny termin, by uniknąć podejrzeń i ewentualnych oszustw. Później twierdził, że amerykańska poczta nie poradzi sobie z obsługą głosowania korespondencyjnego na tak dużą skalę. Hillary Clinton, jego kontrkandydatka z 2016 r., twierdzi natomiast, że paraliż poczty to scenariusz republikanów na wygranie wyborów. Zapowiada się więc bardzo gorąca politycznie jesień, której mogą towarzyszyć kryzys społeczny oraz kolejna fala pandemii koronawirusa.

Gospodarka światowa
Brytyjskie obligacje i funt pod dużą presją
Gospodarka światowa
Produkcja przemysłowa w Niemczech wzrosła w listopadzie bardziej niż oczekiwano
Gospodarka światowa
USA. Cła poprzez stan nadzwyczajny?
Gospodarka światowa
Zamówienia mocno tąpnęły w fabrykach
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448408;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Amerykańscy kongresmeni mocno zarabiają na akcjach
Gospodarka światowa
Chiny rozszerzają program handlu konsumenckiego, aby ożywić wzrost gospodarczy