Portfel największych i najbardziej płynnych spółek giełdowych zakończył ostatecznie dzień 0,21-procentowym wzrostem. Nad kreskę nie udało się jednak wyjść papierom mniejszych firm. Indeksy maluchów finiszowały w kolorze czerwonym i 0,32 proc. poniżej poniedziałkowego zamknięcia.

Leniwy nastrój może być po części wytłumaczony nie tylko urlopową atmosferą, ale również brakiem istotniejszych publikacji makro. Inwestorzy poznali październikowy odczyt indeksu cen nieruchomości w Stanach Zjednoczonych S&P-Case/Shiller, który wprawdzie wciąż wykazuje tendencje spadkowe, jednak o wyraźnie słabnącej dynamice. Bardzo pozytywnie zaskoczył wskaźnik zaufania Conference Board, który z listopadowego poziomu 55,2 punktu niespodziewanie podskoczył do 64,5 punktu. O ile jest to dobry znak dla amerykańskiej gospodarki, o tyle dla rynków akcji wydźwięk może być bardziej neutralny, bo nastroje konsumentów zwykle nie tyle wyprzedzają koniunkturę giełdową, ile są z nią zbieżne.

W rok 2012 krajowi inwestorzy mają prawo wkraczać w dobrych nastrojach. Dane z krajowej gospodarki nie przestają pozytywnie zaskakiwać. Warto tylko przypomnieć, że w zeszłym tygodniu listopadowa dynamika produkcji przemysłowej sprawiła miłą niespodziankę inwestorom, plasując się na poziomie 8,7 proc., natomiast sprzedaż detaliczna zwiększyła się w analogicznym okresie o 12,6 proc. Te wartości są zdecydowanie dalekie od recesyjnych. Niezłym perspektywom gospodarczym towarzyszą niskie wyceny akcji. Poziom 8,9 prognozowanego na rok 2012 wskaźnika ceny do zysku dla WIG20 czyni go jednym z najniższych na naszym kontynencie.

Daje to szansę na to, że gdy bessa dobiegnie końca, krajowa giełda okaże się czarnym koniem naszego regionu. Pytanie tylko, kiedy nadejdzie bodziec do zwyżek. Być może już wyłania się na naszych oczach. Amerykański rynek nieruchomości daje nieśmiałe oznaki ożywienia po kilku latach marazmu. Coraz śmielsze interwencje Europejskiego Banku Centralnego zaczynają również przynosić wymierne skutki w postaci schłodzenia nastrojów na rynku pieniężnym i wyhamowania wzrostu rentowności obligacji w strefie euro. Koniec eurokryzysu majaczy już na horyzoncie i giełdy mają prawo powoli zacząć to dyskontować.

Najbliższe dni na giełdach akcji to statystycznie najlepszy okres w roku. Końcówka grudnia i pierwszy tydzień stycznia przynosiły historycznie kilkuprocentowe zwyżki cen akcji, w szczególności w grupie mniejszych spółek giełdowych. Jeżeli dobre momentum krajowej gospodarki się utrzyma, jest całkiem prawdopodobne, że i tym razem Święty Mikołaj nie zawiedzie inwestorów.