Jaki pod względem ruchu w fuzjach i przejęciach był miniony rok? Statystyki są niejednoznaczne.
To był kolejny bardzo ciekawy rok. I kolejny, w którym rynek mierzył się z dużymi wyzwaniami. Ledwie uspokoiła się pandemia, rozpoczęła się wojna za naszą wschodnią granicą. Tuż po wybuchu wojny zaobserwowaliśmy bardzo duży spadek zainteresowania inwestorów fuzjami i przejęciami. Trwało to jednak bardzo krótko, około 1,5 miesiąca. Inwestorzy bardzo szybko zaczęli poszukiwać możliwości akwizycji. W obszarze nieruchomości, którym ja się zajmuję, transakcji było może nieco mniej, ale ich wartość była rekordowa.
Miniony rok to okres mocnej przeceny polskich aktywów, nie tylko akcji notowanych na giełdzie. Wyceny stały się atrakcyjne i to sprzyjało zainteresowaniu przejęciami?
Jak najbardziej. Wydaje się, że w poprzednich latach ceny były na górce, a ich spadek wykreował okazje dla funduszy inwestycyjnych, ale też przedsiębiorców, którzy mają odwagę, aby konsolidować branże, w których działają. Takie ruchy było widać. Z drugiej strony bardzo dużym wyzwaniem w każdym sektorze była i jest wysoka inflacja. To wpływa na koszty pracy, koszty materiałów. Dla inwestorów, którzy myślą długoterminowo, jest to dodatkowe źródło niepewności, które nie pozwalało ostatnio w pełni wykorzystać nadarzających się szans.