[[email protected]][email protected][/mail]
Podczas zeszłotygodniowej wizyty w Polsce prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz potwierdził, że strategicznym celem jego kraju jest integracja z Unią Europejską. Zdaniem Wiktora Iwanczyka, prezesa Astarty, oznacza to, że ukraińskie prawodawstwo będzie się musiało zmienić. – Prezydent niejednokrotnie deklarował, że w najbliższym czasie przyjęte będą przepisy regulujące swobodny obrót ziemią uprawną. To będzie nie tylko stymulować wolną konkurencję, ale także zbliży nasze ustawodawstwo do przepisów obowiązujących w UE – mówi Iwanczyk. Według niego prawo umożliwiające handel gruntami wejdzie w życie w najlepszym razie na początku przyszłego roku, ewentualnie 2013 r.
Astarta, której core-biznes polega na produkcji cukru, gospodaruje obecnie na ponad 210 tys. hektarów ziemi, jaką dzierżawi. W zeszłym roku uprawny areał spółki zwiększył się o ponad 30 tys. ha. Iwanczyk spodziewa się, że w tym roku stan posiadania Astary wzrośnie w podobnym stopniu. Spółka chce jednak docelowo być właścicielem gruntów, które uprawia. – Jesteśmy w stanie kupić całą ziemię, jaką po zmianie przepisów będą chcieli sprzedać jej właściciele – zapewnia prezes Astarty. Według niego w pierwszym roku na sprzedaż może być wystawionych 20–30 proc. gruntów, które dzierżawi jego spółka. – Spodziewamy się, że cena 1 hektara wyniesie przeciętnie 1 tys. euro – mówi Iwanczyk. To by oznaczało, że tylko w pierwszym roku zakupów Astarta mogłaby wydać na ten cel nawet ponad 70 mln euro (teraz prawie 280 mln zł).
Firma planuje, że będzie kupować ziemię, zaciągając na ten cel kredyty bankowe. – Teraz zadłużenie netto Astary jest niższe niż jej EBITDA – mówi jej prezes. Dług spółki można zatem w jego opinii zwiększyć nawet o 150 proc.
Co zakup gruntów da akcjonariuszom? Zasady funkcjonowania firmy, jak deklaruje Iwanczyk, się nie zmienią, ale Astarta będzie mogła wykorzystać ziemię jako zastaw i opracowywać długoterminowe plany. – Obecnie przygotowujemy pięcioletnie biznesplany, a będziemy je mogli robić na 10, a nawet na 15 lat – twierdzi Iwanczyk.