Actavis jest jednym z trzech inwestorów dopuszczonych do dalszych rozmów o prywatyzacji Polfy Warszawa. Czym zamierza Pan przekonać resort skarbu i Polski Holding Farmaceutyczny do sprzedaży spółki międzynarodowemu koncernowi, a nie krajowym producentom leków?
Polfa Warszawa, będąc częścią grupy, weszłaby na rynek międzynarodowy. Jesteśmy jedynym potencjalnym inwestorem, który jest obecny na ponad 40 światowych rynkach. Wzrosłaby produkcja i zatrudnienie, jak w innych przejmowanych przez nas zakładach. Spółka zawsze była silnie obecna na rynku rosyjskim i dawnej Wspólnoty Niepodległych Państw, a Actavis zajmuje tam też znaczącą pozycję: to nasz piąty pod względem sprzedaży rynek, właśnie szukamy kolejnych pracowników do fabryki w Podolsku. Mamy też bardzo duży udział w światowym rynku szpitalnym. Polfa Warszawa jako właściciel technologii do produkcji ampułek miałaby szansę rozwinąć ich sprzedaż na świecie, dzięki ułatwionej rejestracji w innych krajach i wsparciu eksportowym.
Dotychczasowe doświadczenia prywatyzacyjne w branźy farmaceutycznej mogą jednak skłaniać do ostrożności: międzynarodowy koncern może przenieść działalność badawczo-rozwojową, a nawet produkcję za granicę, jeśli będzie tego wymagała logika działania grupy.
Tyle, że Actavis, choć działa na polskim rynku, ciągle nie ma w Polsce własnej fabryki. Dlatego Polfa Warszawa byłaby idealnym nabytkiem, bo umożliwiłaby nam znacznie szybszy rozwój. Nie mielibyśmy żadnej motywacji do tego, żeby przenosić fabrykę nie tylko za granicę, ale nawet poza centrum miasta, bo tutaj są wszystkie potrzebne nam technologie.
Czy Actavis nadal ma wystarczające środki na akwizycję?