- Mimo wielu deklaracji i debat o atutach różnorodności w zarządach firm, w polskich spółkach publicznych nie widać pozytywnego trendu ani konkretnych działań - twierdzi Katarzyna Twarowska, prezes Fundacji Liderek Biznesu, komentując ogłoszony we wtorek raport tej organizacji, która ma promować kariery zawodowe kobiet. Według raportu, który przygotowano na podstawie styczniowej analizy struktury zarządów i rad nadzorczych spółek notowanych na Rynku głównym i NewConnect, łączny udział pań wynosi tam ok. jednej siódmej.
To głównie zasługa 16,6 proc. udziału kobiet w radach nadzorczych, który jednak po wzroście w 2011r. , w ostatnich latach lekko się zmniejszył, podobnie zresztą jak ich łączny udział w zarządach. Było to przede wszystkim efektem malejącego udziału kobiet we władzach spółek na NewConnect, którego nie zdołała wyrównać niewielki wzrost znaczenia pań w zarządach firm notowanych na „dużej giełdzie".
W porównaniu z 2011 r. ich udział wzrósł tam o jeden punkt proc. do 11, 5 proc. Niewiele, ale jeszcze wolniej przybywało na rynku głównym kobiet na fotelach prezesów-na koniec ubiegłego roku kierowały one 7,3 proc. spółek- i to najczęściej jako jedyne panie w zarządzie.
Daleko za unijną średnią
Jak ocenia Mirosław Kachniewski, prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych, zarządy i Rady Nadzorcze polskich spółek są bardzo homogeniczne – silnie zdominowane przez osoby w tym podobnym wieku.- Nie dorobiliśmy się jeszcze pokolenia 50+, które by mogło nadzorować spółki, z podobną historią biznesową (ponad ćwierć wieku nieprzerwanego rozwoju) i z podobnym podejściem do konkurencji (raczej rywalizacja niż współpraca). W tym kontekście każde zwiększenie zróżnicowania składu tych organów wydaje się pożądane. Natomiast bardzo trudne jest określenie sposobu dojścia do osiągnięcia tego celu- dodaje szef SEG.
W największych spółkach tworzących indeks WIG-30 udział pań w zarządach zbliżył się w 2014 r. do 8 proc., zaś w radach nadzorczych do 15,2 proc. W rezultacie łączny udział kobiet we władzach wynosił 12 proc., podczas gdy unijna średnia dla dużych giełdowych firm przekraczała 20 proc. (w ciągu czterech lat wzrosła prawie dwukrotnie).