Kultura robi swoje. Młodość nasycona takimi a nie innymi lekturami. Skrawki romansów, jak „Pożegnanie z Afryką”. Romantyzowanie czasów kolonialnych, z którego warto sobie zdawać sprawę, że jest właśnie romantyzowaniem. Ale czy głosy domagające się zburzenia pomnika Cecila Rhodesa stojącego przed jednym z koledżów Uniwersytetu w Oxfordzie były wystarczająco sensowne? Rhodes to bez wątpienia protagonista epoki kolonialnej i kolonializmu, także w jego krwawym wydaniu. Ale jeśli mamy go wymazywać z pamięci poprzez usuwanie pomników, bo jako człowiek nie spełniłby dzisiejszych standardów moralności i poprawności, to przecież należałoby usunąć wiele pomników innych historycznych postaci. A może też przestać uczyć o nich w szkołach? Powykreślać lub mocno zideologizować wpisy w Wikipedii?
Kultura postkolonialna jest silna. I to zarówno po stronie kolonizowanych, jak i kolonizujących. Wyobrażam sobie, że Niemcy, których spośród narodów posiadających kolonie podejrzewalibyśmy o to w najmniejszym stopniu, mają erę kolonialną wpisaną w swój kod kulturowy. Co sprawia, że nadal przyjeżdżają do Namibii, czyli dawniej niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej. W żadnym innym kraju południa Afryki nie spotyka się ich tak często. W lodżach wiszą dawne mapy z końca XIX wieku i początku wieku XX. Właściciele lodży mówią biegle po niemiecku. Ale najbardziej zdumiewające jest, że widzę i słyszę, jak niemiecki turysta kupuje w sklepiku kartę telefoniczną i zwraca się do czarnoskórej pani obsługującej klientów w tym sklepiku po niemiecku, a ona rozmawia z nim ze swobodą dorównującą tej, z jaką za moment będzie rozmawiać ze mną po angielsku. I w obu tych językach zadziwia biegłością.
A przecież warto też przeprowadzić proste obliczenia. Historia niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej to raptem dwadzieścia parę lat. Zaczęła się pod koniec lat 80. XIX w., zresztą trochę wbrew woli Bismarcka. Uważał on zaprowadzanie niemieckiej administracji w Afryce za zbędne awanturnictwo. A skończyła się wraz z początkiem I wojny światowej. Kiedy się jest w Namibii współczesnej, odnosi się wrażenie, że niemiecka obecność tutaj musiała trwać z kilkaset lat. Nie zgłębiałem tematu, ale podejrzewam, że państwo niemieckie sypało groszem w tym celu, aby tę więź podtrzymać. I chyba Niemcom w Namibii udało się to znacznie skuteczniej niż Francuzom w północno-zachodniej części kontynentu.
Co jeszcze jest niezwykłego w Afryce? Kolejny element powszechnego imaginarium – zwierzęta. Najpierw jako dzieci zachwycaliśmy się nimi w ogrodach zoologicznych. Potem widzimy je tam, gdzie żyją naturalnie. I nawet jeśli niektóre rezerwaty czy mniejsze parki narodowe przypominają ogromne zoo, to zobaczenie dzikiego zwierzęcia w takim środowisku napełnia człowieka radością i spokojem.
Nie mogę znaleźć przeczytanego przez laty pewnego zdania umieszczonego przez Ryszarda Kapuścińskiego w jednej z jego książek. Teoretycznie powinno to być w „Hebanie”. Przewertowałem to arcydzieło przed wyprawą do południowej Afryki ale TEGO zdania w nim nie znalazłem. A Kapuściński na pewno gdzieś napisał, że widok mas zwierząt przemierzających sawannę zrodził u niego myśl: tak musiał wyglądać świat u swego stworzenia. A co najmniej w erze opisanej w Biblii.