Od soboty sprzedawcy energii elektrycznej mają obowiązek oferować tak zwane taryfy dynamiczne. Polegać mają one na tym, że cena energii ma się zmieniać wraz z wahaniami cen na Towarowej Giełdzie Energii. Oferty, które zaprezentowali najwięksi sprzedawcy energii, różnią się wysokością opłaty handlowej, czyli składnika rachunku za prąd. Wysokość tej opłaty może odstraszyć.
Ceny dynamiczne
Obowiązek oferowania taryf dynamicznych na większych sprzedawców energii elektrycznej nałożyła nowelizacja prawa energetycznego. Do tej pory ta forma rozliczania energii elektrycznej była dostępna tylko dla przedsiębiorców, a teraz mogą korzystać z niej już także gospodarstwa domowe. Umowa z ceną dynamiczną powinna być dostępna w ofercie każdego sprzedawcy energii elektrycznej obsługującego co najmniej 200 tysięcy odbiorców końcowych. Ten obowiązek dotyczy pięciu największych sprzedawców energii: PGE, Tauronu, Energi, Enei i E.ON. Ceny w tych taryfach bazują na tzw. rynku dnia następnego – jest to część rynku energii, na którym członkowie TGE zawierają kontrakty zakupu energii na następną dobą, kiedy następuje jej fizyczna dostawa energii. Ceny na rynku dnia następnego publikowane są przez TGE.
Wprowadzenie takich taryf miało pozwolić konsumentom na planowanie dużego zużycia energii na godziny, kiedy jest ona tania. Systemowi energetycznemu miało zaś pomóc zmagać się z występującymi coraz częściej nadwyżkami energii z OZE. Oferty sprzedawców jednak nie pozwolą na rozruszanie tej rewolucji.
„Antyoferta”
Zaporą dla rozwoju taryf dynamicznych jest wysokość opłaty handlowej. Enea zażyczyła sobie co miesiąc ponad 209 zł (lub 183 zł w przypadku e-faktury), PGE 50 zł, E.ON 34 zł. Tylko Energa i Tauron nie naliczają tej opłaty (przy e-fakturze). – Wielkość opłaty handlowej jest, mówiąc wprost, nieetyczna. Tak wysoka opłata to nic innego jak zabezpieczona marża sprzedawcy. Taryfy dynamiczne miały uelastycznić pobór energii w ciągu dnia. W przypadku opłaty handlowej płacimy ponad 200 zł plus ok. 300 zł za sam rachunek, przyjmując gospodarstwo domowe bez fotowoltaiki i dopłaty za dystrybucję energii. Taka czy nawet mniejsza – kilkudziesięciozłotowa – opłata handlowych czyni te oferty absolutnie nieatrakcyjnymi – mówi Mariusz Bednarski, dyrektor biura rynków energii w firmie PySENSE.