Nieco ponad 2 proc. wynosi średnia stopa dywidendy, biorąc pod uwagę całą 33-letnią historię warszawskiej giełdy – wynika z jej statystyk. Co do zasady, im wyższe wyceny, tym trudniej o wysoką stopę (bo rośnie mianownik wskaźnika). Mianowicie np. w szczycie hossy w 2007 r. stopa wynosiła niewiele ponad 2 proc., a podczas bańki internetowej w 2000 r. była poniżej 1 proc. Tym bardziej na uwagę zasługuje obecny, ponad 4-proc. wynik. Osiągnięty w okresie, kiedy WIG bije rekordy wszech czasów.
Co z inwestycjami
Formalnie rzecz biorąc, najwyższa stopa dywidendy w historii naszej giełdy była w 1992 r. (5,5 proc.), ale na te dane należy patrzeć z dystansem, bo wtedy giełda dopiero raczkowała: na koniec 1992 r. notowanych było zaledwie 16 firm. Można więc śmiało mówić, że to 2024 r. jest rekordowy.
Wysoka stopa dywidendy, zwłaszcza przy wysokich wycenach, sugeruje, że firmy osiągnęły solidne zyski i mają wystarczającą płynność, aby dzielić się z akcjonariuszami.
– Ta nadzwyczajna hojność może oznaczać, że spółki wierzą w pozytywną sytuację rynkową i kontynuowanie zwyżek przychodów oraz zysków. A to może być pozytywnym sygnałem dla inwestorów – mówi Eryk Szmyd, analityk XTB. Zaznacza też jednak, że dla niektórych może to być swego rodzaju oznaka słabości. Może bowiem oznaczać, że firmy nie widzą wystarczająco atrakcyjnych możliwości inwestycyjnych, co skłania je do wypłacania zysków w formie dywidend.